– W sumie, to ci na korytarzu mają wygodniej niż my w tym wąskim przedziale – można było usłyszeć.
– W sumie, to ci na korytarzu mają wygodniej niż my w tym wąskim przedziale – można było usłyszeć.
Reklama.
Włóczęga północy, jedzie prawie spod samiuśkich gór aż nad morze. Z Krakowa na Hel przemierza prawie 700 kilometrów. Miejscówki trzeba było wykupić sobie wcześniej. Mamy, wagon 10, dwa miejsca od korytarza, jedno w środku. Tłum ludzi nerwowo wyczekujących spóźnionego pociągu nie jest nam straszny. Wreszcie "podstawił się" (tak ujęła to pani zapowiadająca) nasz wyczekiwany pociąg o nazwie "Ustronie". Na drzwiach widzimy komunikat: "Nenaskakuj za jizdy". – Cholera, siedzimy w czeskim wagonie – słyszę nagle. Ale zupełnie nie wiem, czy należy się z tego powodu cieszyć czy smucić. Po paru godzinach podróży wszystko będzie jasne. A ja będę żałować, że nie przeczytałam w sieci tych komentarzy: "Siedzenia bez cerat"; "Wyrazy współczucia dla pasażerów, bo czeskie wagony to szlam i metr mułu, nawet na połączeniach międzynarodowych odstają od normy IC, a co tu pisać o wagonach z przeznaczeniem na TLK"; "Dzisiaj znajoma jechała z Warszawy "Wieniawskim", dwójką czeską i narzekała, że mocno telepie".

Sztywne i wąskie siedzenia

Pociąg przeplatany jest wagonami polskimi i tymi pożyczonymi od Czechów. Z zewnątrz różnią się nieznacznie. Te czeskie mają większe okna i wyglądają nawet na bardziej zadbane. Są biało-niebieskie. Zerkam przez szybę i widzę długie wąskie siedzenia z brązowej dermy. Wyglądają dostojnie, choć zapewne pamiętają poprzednią epokę.
logo
Ale czar pryska, kiedy się na nich siada. Twarde, wąskie, sztywne, bez obicia. – Ostatni raz siedziałam w takim fotelu w SKM w Gdyni z 10 lat temu. I nie przypominam sobie, żeby tak wyglądały pociągi dalekobieżne – narzeka Kasia, współtowarzyszka podróży.
logo
Ośmioosobowy przedział wypełnia się błyskawicznie. Każdy wraca z urlopu znad polskiego morza. Weekend był bardzo słoneczny, więc widać zarumienione albo wręcz spuchnięte od słońca twarze, uda, ramiona. – Zaraz się do tego przykleję – wykrzywia się Magda patrząc na siedzenia. – To pociągi z Czechosłowacji – dziwi się mężczyzna, który właśnie zajął miejsce przy oknie. I od razu chce je otworzyć. Bo duszno, gorąco i zanosi się na burzę. A klimatyzacji oczywiście nie ma.

Okna i meszki

Pan siedzący najbliżej okna całkiem je rozsuwa, choć chciał tylko uchylić. Ale takiego wariantu w naszym przedziale nie przewidziano.– Nieblokujące się okna to żenada. I szydera z ludzi, których nie stać na podróż w lepszych warunkach. Tym bardziej, że ceny biletów to albo 50 zł, albo 150 zł, więc wybór jest prosty – mówi zbulwersowana pani w przedziale. Okno w wąskim korytarzu wypełnionym ludźmi też jest otwarte. W pociągu nie ma klimatyzacji, więc żeby się nie udusić robimy przeciąg. – Trochę chłodzi – słyszę od pani w średnim wieku. Pięcioosobowa rodzina jedzie aż do Krakowa, stamtąd muszą jeszcze dotrzeć do Nowego Sącza. Mają przed sobą całonocną podróż i bardzo dużo bagaży. Wszystkie nie mieszczą się na wąskich metalowych półkach, które zawieszono nad naszymi głowami. Część z opasłych toreb muszą więc trzymać między nogami. Jeszcze jest wesoło, ale zaczyna się inwazja muszek.
logo
Do lamp zawieszonych w korytarzu i w przedziale zlatują się owady. – To na pewno nie są komary, ale jakieś meszki. Cholernie gryzą – rzuca ktoś. Trzask w czoło, trzask w rękę – obserwuję kobietę, która próbuje poradzić sobie z owadami. Za moment o tym, że gryzą przekonuję się na własnej skórze. Ktoś wreszcie wpada na pomysł, by zgasić w przedziale światło. Plan jest taki: muszki wylecą z przedziału i będą tylko na korytarzu. Jeden z mężczyzn szuka przełącznika. Zajmuje to dłuższą chwilę, ale wreszcie się udaje.

Burza i butelka

Ale za chwilę pojawia się kolejny problem – burza. Deszcz zacina, więc trzeba zamknąć okna, bo do przedziału wlewa się woda. – Ale jak zamknąć? Przecież się podusimy – mówi jedna z kobiet. Jej mąż znów znajduje rozwiązanie. Szybko rozpijają wodę. Pustą butelkę wsadzają między ramę okna a szybę. W taki sposób, że jest delikatny przewiew, bo to w korytarzu nadal jest otwarte. Zresztą, nawet kilka. Naprzeciwko drzwi do przedziału obok też zostawili rozsuniętą szybę.
logo
Ale w korytarzu koczują ludzie i narzekają, że pada na nich deszcz, dlatego zasuwają okno. Na co rozlega się krzyk starszej pani. A to, że gorąco, że ona chce otworzyć okno, że zapłaciła za miejsce siedzące. Młode dziewczyny tłumaczą, że też kupiły bilet i nie chcą siedzieć w deszczu. Do ostrej wymiany zdań dochodzi jeszcze kilka razy. – Jest głośno i tak rzuca, że ciężko nawet zasnąć – skarży się jedna z kobiet.

"Czesi się z nas śmieją"

Czeskie wagony dołączane do polskich pociągów to żadna nowość. Jak słyszę od Marty Ziemskiej z biura prasowego PKP Intercity, "to normalna praktyka rynkowa". Od kilku lat wagony przedsiębiorstwa České Dráhy wożą Polaków. I to niestety, najczęściej na tych najdłuższych trasach.

Od trzech lat pożyczamy od Czechów:

Jak podaje "Rynek Kolejowy", od 2015 roku Polacy pożyczają od kompanii České Dráhy wagony pasażerskie. Zaczęli od 30, które wzmocniły składy TLK. W kolejnym roku pożyczono o 10 wagonów więcej. Zaś w bieżącym wydzierżawiono łącznie 50 wagonów. Czytaj więcej

– Wagony te stanowią rezerwę taborową, a więc służą w czasie wakacji do wzmocnienia pociągów o największej frekwencji podróżnych – przeważnie są to połączenia do najpopularniejszych miejscowości turystycznych – tłumaczy nam Marta Ziemska z biura prasowego PKP IC.
Marta Ziemska
rzeczniczka PKP Intercity

W czerwcu tego roku rozstrzygnięty został przetarg na dzierżawę 50 wagonów osobowych na okres 2,5 miesiąca. Wykonawcą zamówienia jest przedsiębiorstwo České Dráhy. PKP Intercity realizuje strategię taborową na lata 2016-2020. Plan inwestycyjny zakłada wykonanie w tym czasie modernizacji 455 wagonów oraz zakup 55 nowych. Na te zadania przeznaczymy około 2,5 mld zł.

I z jednej strony: internauci słusznie punktują: "brawa dla PKP IC za dobrą decyzję", cieszą się, że nikt nie będzie stał na korytarzach, ale i wytykają, że ktoś powinien "polecieć ze stołka za złe gospodarowanie taborem".
Pytamy w PKP Intercity, dlaczego w przetargu na dzierżawę wagonów nie wymagano np., by była w nich klimatyzacja, by jeździły z większą prędkością niż 120 km/h. Oto odpowiedź.
Agnieszka Serbeńska
z biura prasowego PKP Intercity

PKP Intercity wykonało rozpoznanie rynku taboru do wydzierżawienia. To było podstawą zawartych w przetargu wymagań, które zostały sformułowane pod ofertę najpopularniejszych latem przewozów ekonomicznych (TLK). Przetarg był ogłoszony wyłącznie na dzierżawę wagonów.

Z informacji zamieszczanych w branżowej prasie dowiadujemy się zaś, że oferta Czechów była jedyną zgłoszoną do przetargu. Internauci śmieją się, że Czesi korzystają, a polscy pasażerowie tylko na tym tracą. "No i się doigraliśmy. Mniejsi, mądrzejsi pożyczają większym, głupszym. Modelowy przykład różnicy w zarządzaniu CD (České Dráhy – red.) i PKP przez ostatnich dziesięć lat" – pisze jeden z nich. Inny dorzuca: "Dziś Czesi się z nas śmieją, nie rozumieją. Skromne wymagania co do standardów wagonów najlepiej świadczą o podejściu PKP Intercity do rodzin jadących na urlop".