
A jednak PRL ma na koncie relikty, których nie trzeba się wstydzić. Niewielu z was pewnie jeszcze pamięta o maszcie radiowym w Konstantynowie. Przez lata był najwyższą konstrukcją stworzoną przez człowieka, oficjalnie wpisaną do księgi rekordów Guinessa. Dzieło Polaków było dwukrotnie wyższe od wieży Eiffla, a sam rekord pobiła dopiero w 2008 roku wieża Chalify w Dubaju. Niestety masztu już nie ma. Runął 26 lat temu. Pasjonaci biją na alarm, bo historyczne miejsce jest rozkradane niczym Czarnobyl po katastrofie atomowej.
"Miałem 5 lat i widziałem to z odległości ok. 4 km. Moja babcia mieszkała w pobliskiej wiosce Lwówek i tego dnia pamiętam, że byliśmy u niej na jakimś rodzinnym zjeździe. Razem z cała ferajną dzieciaków biegaliśmy po podwórku i dzięki temu, że nie mieliśmy możliwości mieć wpatrzonych oczu w ekrany telefonów, usłyszałem świst niczym przelatujący odrzutowiec (prawdopodobnie dźwięk pękniętej liny lub lin podtrzymujących), zobaczyłem jak wieża łamie się na 3 części i po chwili spada na ziemie tworząc wielki pożar."
"W dniu 8 sierpnia 1991 r. o godzinie 19:10 najcudowniejszy twór polskiej myśli technicznej, wzniesiony rękoma polskich specjalistów, przestał istnieć. Powaliła go głupota ludzka, brak odpowiedzialności i szacunku do rzeczy wielkich, nie tylko wymiarami, brak wyobraźni i przewidywania następstw jakie pociąga za sobą bezmyślność." Czytaj więcej
Pasjonaci masztu próbowali go odbudować. Stowarzyszenie Miłośników RCN Konstantynów zwracało się do Polskiego Radia i rządu z apelem. Powstały nawet nowe, ulepszone plany. Minister Skarbu w 2000 roku odpowiedział na apel: "Polskie Radio SA, stojąc wobec bardzo realnej groźby całkowitego zniknięcia Programu I z zakresu fal długich, zdecydowało się na budowę nowego ośrodka nadawczego w miejscu pozwalającym na pracę radiofonicznej stacji nadawczej dużej mocy". I tak powstał nadajnik w Solcu Kujawskim, nie był aż mocny jak ten w Konstantynowie, ale odpowiadał polskim potrzebom. Stowarzyszenie chciało też wsparcia finansowego, by utrzymywać cały obiekt ze względu na niezwykłą historię. Walczyli o to wszystko latami i nic z tego nie wyszło.
Teraz złodzieje kradną kable. Co ciekawe, muszą do tego wykorzystywać profesjonalny sprzęt. "Zastanawia iście chirurgiczna precyzja wykopu oraz wręcz geodezyjna orientacja w terenie" – czytamy na stronie stowarzyszenia.
