O sponsoringu było głośno po filmie Małgorzaty Szumowskiej.
O sponsoringu było głośno po filmie Małgorzaty Szumowskiej. Kadr z filmu "Sponsoring"
Reklama.
Zupełnie przestałem o tym myśleć i o temacie, który parę lat temu nie schodził z ust, przypomniałem sobie niedawno. Na redakcyjną skrzynką przyszedł mail zachęcający do rejestracji na stronie richmeetbeautiful.com. "Nowa strona jest miejscem spotkań online dla dojrzałych i zamożnych dżentelmenów oraz pięknych, młodych kobiet szukających związków lub randek" – czytamy w informacji prasowej. Ogólnie nic nowego, bo podobnych serwisów sugarrandkowych jest sporo i powstają od lat.

"Strona jednoczy Sugarbabies - inteligentne i czarujące młode kobiety, które są chętne na randki w zamian za prezenty, podróże, pomoc finansową i życiowe rady od Sugardaddies - zamożnych, dojrzałych mężczyzn szukających zabawy i namiętności."

Założyciel strony tłumaczy, że to trend, który rozwija się na naszym rynku. – Oczekuję, że do końca 2018 roku pojawi się 50 000 użytkowników z Polski, z równym podziałem na kobiety i mężczyzn. Jestem niezmiernie dumny z tego, że jestem pierwszą osobą, która tworzy miejsce na rynku, które odpowiada potrzebom klientów oraz otwiera nowy świat dla bogatych i pięknych – stwierdził Sigurd Vedal.
Tatusiowie szukają dziewczyn (i na odwrót), by wejść z nimi w "układ". "Układ jest wtedy gdy ludzie są bezpośredni i nie marnują czasu innym. Pozwala on na natychmiastowe określenie tego czego ktoś oczekuje od związku. Nasze profile pozwalają członkom na bezproblemowe ustalenie swoich oczekiwań. Taki układ nazywamy Związkiem na Twoich Warunkach" – czytamy na stronie. I podawane są statystyki: 79% użytkowników znajduje swoich partnerów, a średnia długość związków na richmeetbeautiful.com to 4,5 miesięcy. Sprawdźmy więc jak wygląda to w praktyce.

Zostałem sugardaddy

Konto zakłada się podobnie jak w innych serwisach randkowych. Śmieszne jest, że sami oceniamy naszą atrakcyjność, dobre cechy i podajemy ile zarabiamy. Jako że nie urodziłem się wczoraj, wiem, że nie warto wierzyć we wszystko, co jest w internecie.
logo
Nie ukrywajmy - są w Polsce osoby, które tyle zarabiają. Screen z www.richmeetbeautiful.com
logo
Serio ktoś uwierzy w to co wybiorę? Screen z www.richmeetbeautiful.com
Czas przejrzeć oferty subarbabies. Jeśli patrzymy po świecie, to mamy do wyboru do koloru. Wśród Polek jest tylko jedna użytkowniczka.
logo
Sugarbabies z całego świata. Screen z www.richmeetbeautiful.com
W moim przypadku (może przez to, że losowo dobrałem cechy w profilu) znalazłem tylko 18-letnią Lilian z Warszawy. Domaga się jedynie 3 tys. dolarów miesięcznie na drobne wydatki. Wszystkie dane i zdjęcie ma ukryte, a by do niej napisać... trzeba zapłacić. Miesięczny abonament w serwisie wynosi 150 zł, jak się płaci z góry za kilka miesięcy to oczywiście wychodzi taniej. Skoro jestem bogaczem, to powinno mnie na to stać, a że nie jestem, to odpuściłem. Ubogość oferty można tłumaczyć świeżością serwisu, ale czy na pewno? Tymczasem czekam, aż ktoś się do mnie zgłosi.

Sponsoring ładniejszą nazwą prostytucji

Nie chodzi mi o podważanie czy krytykowanie samego zjawiska prostytucji. Ona była, jest i będzie. Zastanawia mnie tylko czy szeroko opisywany sponsoring istnieje na tak szeroką skalę, o jakiej się mówi. I czy faktycznie wygląda jak wygląda, czy to po prostu eufemizm, ładne słowo na "najstarszy zawód świata", po to by nakręcać machinę konsumpcjonizmu.
Przecież brzmi to lepiej niż np. dziwka. W 2014 roku GUS opublikował statystyki mówiące o tym, że jeśli szara strefa wliczana byłaby do polskiego PKB to wzrósłby o 1,7%, a dochody z samej prostytucji w 2013 roku to 657 mln złotych. Biznes jak biznes, trzeba go jakoś nakręcać. Na blogu serwisu sugarbaby.pl jakaś anonimowa pani wręcz namawia do sponsoringu. I brzmi to naprawdę nieźle – przynajmniej w teorii.

"Co najważniejsze, uważam, że dzięki takiej monogamicznej umowie dużo łatwiej jest z kimś być. Jak już wspomniałam, omijają mnie wszelkie niepotrzebne dramaty. Nie kłócimy się, nie robimy scen i nie okłamujemy się nawzajem. Mamy jasność co do tego, że jeśli któreś z nas zechce rozwiązać tę umowę, druga strona nie będzie miała o to pretensji i prawdopodobnie zostaniemy przyjaciółmi. Jak często coś takiego zdarza się w normalnym związku? Najczęściej kończy się złamanym sercem i żalem, czasem ktoś kogoś zdradza, a druga osoba cierpi. Dzięki temu, że mam Sugar Daddy, unikam tych wszystkich problemów, a jednocześnie cieszę się luksusowym stylem życia, którego zwykły partner nie byłby mi w stanie zaoferować."

Co chwilę w mediach pojawiają się też wyznania sugarbaby. Udowadnia to, że taki trend panuje, ale jest po prostu niszą. Dlaczego kobiety, które miały sponsora zaczynają się "spowiadać"? W końcu przeglądają na oczy, co z pewnością nie jest łatwe. Tak jak z każdym nałogiem. W naTemat rozmawialiśmy z ex-sugarbaby – "Zaprzyjaźniłam się z kolegą ze studiów, który zaczął mi się bardzo podobać i to ze wzajemnością. On oczywiście nie wiedział o moim epizodzie z portalem, ale zdawałam sobie sprawę, że skoro się spotykamy, to prędzej czy później będę musiała mu o nim powiedzieć. W końcu się odważyłam… I usłyszałam o sobie bardzo wiele niezbyt miłych słów. Nie miał dla mnie żadnej litości". Wspomnienia 25-latki mogą służyć za kontrę do zachęty portali sugarrandkowych – najlepiej nie zaczynać, bo to się nigdy dobrze nie kończy.
Monika
Zerwała ze sponsoringiem

"To był moment, w którym zrozumiałam, że ten epizod, który rozpoczął się od głupiej zabawy, będzie wlókł się za mną może do końca życia. Decyzję o skończeniu ze sponsoringiem podjęłam już po rozstaniu z Christofferem, teraz trudno jest ułożyć sobie życie na nowo. Jak rozpocząć normalny związek, kiedy boję się reakcji moich przyszłych partnerów? Obawiam się, że moim jedynym wyjściem jest randkowanie na portalu, bo tylko zarejestrowani tam ludzie będą mogli mnie zrozumieć i zaakceptować.

Mgr Renata Gardian-Małkowska z Akademii Pedagogiki Specjalnej porównuje nawet współczesny sponsoring do kulturalnego mecenatu. "Osoba sponsorowana niewątpliwie odbiega od stereotypu osoby prostytuującej się, ale biorąc pod uwagę rodzaje kobiet świadczących usługi seksualne i towarzyskie na przestrzeni wieków możemy spostrzec, że wzajemnie się z nimi uzupełniają i powielają; czyli istnieje popyt na osoby sponsorowane znające języki obce, mające wykształcenie, wysoką kulturę osobistą. Poza tym obok świadczenia usług seksualnych, dochodzą także usługi towarzyskie. Tak więc, osoba sponsorowana towarzyszy na spotkaniach służbowych, w kinie i restauracji, niekiedy na urlopie czy wyjazdach weekendowych, podobnie jak w przeszłości dama do towarzystwa" – czytamy w pracy "Sponsorowana prostytucja w środowisku akademickim".
mgr Renata Gardian-Miałkowska

"Sponsoring jest terminem marketingowym, wygodnym szczególnie dla pośredników branży erotycznej. Dawniej mieliśmy do czynienia z sutenerem, panienkami itp., a obecnie mamy: hostessy, escort service czy account executive, typowe dla branży agencji towarzyskich. Nie bez przyczyny w Internecie możemy odnaleźć dużą liczbę portali, które oprócz ofert matrymonialnych oferują znalezienie sponsora obu płci i różnej orientacji seksualnej."

Teraz pewnie zastawiacie się czym jest escort service i account executive. To pierwsze to sponsorowane wyjazdy, a drugie to po prostu sutener. Język angielski brzmi zawsze lepiej i bardziej ekskluzywnie – wiedzą to pracownicy korporacji. W pracy Gardian-Małkowskiej można znaleźć też wpis z nieistniejącego już bloga polskaprostytutka.blogspot.com, na którym autorka świadcząca usługi seksualne, poruszyła temat sponsoringu.
Blogerka

"Żadna osoba dorabiająca nie przyzna się przed sobą samym do bycia prostytutką (damską lub męską). A przecież definicja dokładnie określa, co to jest prostytucja. Przykro mi, sponsoring też się do tego zalicza. Ale — jak to mówią sponsorowani — nas nie można porównać do dziwek. My śpimy z jedną osobą, po jakimś czasie się zaprzyjaźniamy, wychodzimy razem na kolację czy do kina — tłumaczą się. No cóż, ja też mam stałych klientów, których znam lepiej niż ich własne żony. I co z tego? Nie zmienia to faktu, że dostaję za to gotówkę."

Przypomnijcie sobie Wasz pierwszy raz, kiedy poszliście ze sponsorem — notabene z obcym mężczyzną do łóżka. Facet dwadzieścia lat starszy, zapewne z brzuszkiem, niekoniecznie przystojny zaczyna was całować, wkłada rękę pod bluzkę, a później w majtki. Co wtedy myślicie? Raczej nie — ohh tak, ale jestem podniecona? Najprawdopodobniej mieliście przed oczami już tę kwotę, którą macie otrzymać i wyobrażacie sobie co za nią kupicie. Kwestie moralne i brak przyjemności zeszły na dalszy plan. Pewnie kolejne razy są łatwiejsze i przyjemniejsze, uczycie się nawzajem lubić i w pewien sposób pożądać. Wiem, mam tak samo"

Przekłamane statystyki
Skalę zjawiska w Polsce trudno ocenić z wielu powodów. Możliwe, że niedługo dowiemy się jak jest naprawdę. Do niedawna kobiety nie chciały mówić, że są"gejszami", bo uznawały to za coś wstydliwego. Czasy się zmieniły, o czym pisze w artykule Tomasz Skory. On również wziął pod lupę ten trend i nawet udało mu się nawiązać kontakt z potencjalną panią do towarzystwa. Z rozmowy z nią wynika jednak, że chodziło o "tradycyjną" prostytucję. Tak odpisała dziennikarzowi na propozycję spotkanie: "Uściślając proponuję spotkanie nie na kawę, ale już normalne ;) Pierwsze w aucie, kwota tyle ile uznasz. Chciałabym Cię normalnie poznać (porozmawiać też będzie okazja)". W artykule jest też ciekawe spostrzeżenie prof. UKW Teresa Sołtysiak, specjalistki w tym temacie. Kierownik Zakładu Socjologii Wychowania i Resocjalizacji w Bydgoszczy zauważa, że sponsoring przestaje być tematem tabu, a kobiety zaczynają o nim mówić.
prof. Teresa Sołtysiak

"Niedawno spotkałam się z tym zjawiskiem. Poznałam osobę, która powiedziała, że mniej będzie naznaczona w swoim otoczeniu, gdy powie, że ktoś ją sponsoruje, niż że sprząta lub jest gosposią. Zmienia się też forma sponsoringu, pojawiają się nowe odmiany. Nie zawsze bowiem wiąże się to z uprawianiem seksu. Coraz częściej chodzi o zaspokajanie wielu innych potrzeb psychospołecznych. Płaci się czasem za samą obecność, za fakt, że jesteśmy przez kogoś akceptowani lub adorowani. To pokazuje, jak bardzo człowiek jest dziś osamotniony wśród ludzi."

Póki co, nie mając konkretnych danych, niektórzy je tworzą. Niemal wszystko co wiemy o sponsoringu pochodzi ą z artykułów medialnych i jest dziennikarską interpretacją statystyk. W 2009 roku w artykule "Polityki" napisano: "Na 900 tys. studiujących w Polsce dziewczyn ponoć co dziewiąta dorabia sobie ciałem". "Dziennik Zachodni" podał w 2011 roku, że jest ich jeszcze więcej: co piąta studentka to "uniwersytutka". Profesor Zbigniew Lew-Starowicz skomentował to tak: "Zaskakuje mnie skala zjawiska. Nie sądziłem, że to aż tak duży odsetek". Do tych danych odniósł się bardziej refleksyjnie na swoim blogu prof. Tomasz Szlendak.
prof. Tomasz Szlendak
Dyr. Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika

"Szybko i po łebkach policzmy: studiuje w tym kraju półtora miliona ludzi, z czego 60-70 procent to kobiety, czyli jakieś – weźmy liczbę mniejszą – 900 tysięcy osób. Kiedy tę liczbę podzielimy przez pięć wychodzi 180 tysięcy prostytuujących się jednostek. I to tylko na studiach, wszak pań zawodowo sponsorowanych przez licznych klientów nie bierzemy tu pod uwagę. A zatem na studiach w trzystu kilkudziesięciu uczelniach wyższych daje się sponsorować tyle osób, ile mniej więcej mieszka w Rzeszowie, Olsztynie czy Toruniu. Nieźle, prawda? Nie dziwota, że w mediach nakręcono wokół tych danych spektakl, a w głosach moralistów słychać szok i nutę biadolenia nad upadkiem obyczajów. Ciekawe notabene, co o takich danych sądzą moje studentki i magistrantki? Każda musiałaby znać przynajmniej jedną sponsorowaną koleżankę, a najlepiej dwie, żeby dane zgadzały się z rzeczywistością."

Profesor kontynuuje obliczenia, że 180 tys. rzekomych pań miałoby problemy ze znalezieniem sponsora, bo nie ma aż tylu zamożnych Polaków (ok. 0,5 mln), a do zdrad przyznaje się "tylko" 30% mężczyzn. Tak więc opisywana co chwilę szeroka skala zjawiska to bujda na resorach.
logo
Screen z "Sponsoring seksualny - ocena binarna zjawiska", mgr Katarzyna Klonowska
– Dokładne oszacowanie skali zjawiska jest trudne, wiadomo tylko, że sponsoring jest obecny w przestrzeni publicznej, chociażby ze względu na ciągłą obecność tego tematu w mediach, co być może przyczynia się paradoksalnie do tego, że niektóre osoby decydują się na tę formę zarobkowania – zauważa mgr Katarzyna Klonowska, doktorantka na Wydziale Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego. Analogicznie było z grą "niebieską wieloryb". Prawdopodobnie jeśli nie byłoby o niej tyle mowy w mediach tradycyjnych i społecznościowych, mniej nastolatków odbierałoby sobie życie. Porównanie jest co najmniej trafione. W zeszłym roku w pracy "Prostytucja w aspekcie prawnym i jej skutki psychiczno-społeczne" Milena Gwara z Uniwersytetu w Olsztynie sponsoring nazywa wprost nową formą prostytucji i podsumowuje "prostytucja to forma samobójstwa: zabija ciało i ducha".