Rozmawiając z Eweliną Szymańską dwa razy się popłakałam. Telefon do Beaty Bogdanowicz wywołał u mnie dreszcze, bo brzmiała jak moja mama. Kiedy Ewie Sikorskiej zaczął łamać się głos myślałam, że może lepiej się rozłączyć udając, że zanika sygnał. Z Elżbietą Jasińską miało być z górki - naiwnie wierzyłam, że będzie mi łatwiej. Nie było. Słuchając Agnieszki Mytnik - mojej ostatniej rozmówczyni - utwierdziłam się w przekonaniu, że nigdy nie będzie łatwo, nawet jeśli zdanie: “Tak, jestem chora na raka” usłyszę po raz tysięczny.
Dyskomfort rozmówcy jest oczywiście niczym w porównaniu z tym, co czuje osoba, która o swojej chorobie opowiada. Pamiętajcie o tym czytając ten tekst, bo być może właśnie dzięki otwartości kobiet z Fundacji Niebieski Motyl i kampaniom społecznym takim jak “Dla niej. Możemy więcej” przestaniecie odwracać wzrok od nagłówków ze słowem „nowotwór” w tytule i zaczniecie je traktować jak ważne ostrzeżenia. Bo w przypadku niektórych rodzajów raka, waszą jedyną szansą na szybką diagnozę i skuteczne leczenie, jest świadomość, że taka choroba istnieje. Takim skrytym, bezobjawowym skurczybykiem jest rak jajnika.
O jego naturze niewiele powiedzą wam „alarmujące” statystyki, od których zwyczajowo zaczynają się komunikaty, mające na celu szerzenie w społeczeństwie profilaktycznego przesłania. Co komu powie liczba: 3,5 tysiąca? W skali ponad 38-milionowego kraju, w którym ponad połowę stanowią kobiety, łatwo zakwalifikować taką wartość jako „kroplę w morzu”. Co innego, kiedy ma się świadomość, że 75 proc. z tych 3,5 tysiąca diagnozowanych co roku zachorowań to nowotwór w III i IV stadium zaawansowania. Żeby było jasne, to ostatnie stadia tej choroby. Co innego, kiedy wie się, że liczba nowych zachorowań na raka jajnika w Polsce i krajach zachodnich jest większa niż zapadalność na raka szyjki macicy. Zupełnie inaczej wygląda 3,5 tysiąca kobiet, które rak zaatakował zupełnie znienacka.
Rak jajnika dzieli się klasycznie w zależności od typu tkanki do której jest podobny na raki surowicze, śluzowe, endometrialne. Z uwagi na swoją biologię rozróżniamy od niedawna na dwa typy: typ I, rzadszy, rozwija się na podłożu łagodnych nowotworów jajnika lub nowotworów o granicznej złośliwości, oraz typ II, który rozwija się od samego początku jako bardzo agresywny nowotwór jajnika. Często nie obserwuje się wyraźnego guza w jajniku, a choroba szybko rozprzestrzenia się po jamie otrzewnowej.
W początkowych stadiach rozwoju rak jajnika zazwyczaj nie daje żadnych objawów, dopiero gdy choroba jest juæ zaawansowana, pojawiają się objawy ze strony przewodu pokarmowego – wzdęcia, uczucie pełności w brzuchu, odbijania, powiększenie się obwodu brzucha. Objawy są zwykle lekceważone i przypisywane typowym dolegliwościom jelitowym. Niekiedy są to objawy ze strony narządu rodnego, takie jak nieprawidłowe krwawienia czy uczucie ucisku w miednicy.
Pomimo swej nazwy rak jajnika jest chorobą nie tylko samych jajników – w większości przypadków obserwuje się tzw. rozsiew otrzewnowy, czyli obecność guzów na innych narządach jamy brzusznej. Złe wyniki leczenia są spowodowane tym, że nowotwór bardzo wcześnie rozprzestrzenia się po całym brzuchu, zajmując jelita, wątrobę, śledzionę i inne tkanki.
Czytaj więcej
Objawy? Nieswoiste
- Jesteśmy w stanie wcześnie wykryć raka trzonu macicy, bo pacjentki mają typowe jego objawy jak np. krwawienie - tłumaczy dr hab. Radosław Mądry, specjalista ginekolog-onkolog. - Umiemy też efektywnie wykrywać raka szyjki macicy, jeżeli kobiety poddają się badaniom screeningowym, ale nowotworów jajnika nie jesteśmy w stanie wykrywać wcześnie. Wiąże się to z biologią tej choroby - tłumaczy.
Sformułowanie: „wykryć wcześnie” oznacza, że tak jak Ewelina, Beata, Ewa, Elżbieta i Agnieszka możecie chodzić regularnie do ginekologa, a nawet być pod jego stałą kontrolą i nie mieć cienia podejrzeń, że rak właśnie przymierza się do ataku.
Beata wspomina, że przed chorobą była okazem zdrowia: - Ja nawet lekarza rodzinnego nie miałam. 20 lat nie byłam w przychodni, nie wzięłam dnia zwolnienia chorobowego. Regularnie chodziłam tylko do ginekologa - tłumaczy i dodaje, że teraz już wie, kiedy choroba się rozwinęła: - Pewnej nocy obudził mnie ból w dole brzucha. Coś mnie tam ciągnęło, ale w ogóle nie pomyślałam, że to może mieć podłoże ginekologiczne, bo dopiero co robiłam badania - mówi.
Podobnych podejrzeń nie miała Ewa („byłam świeżo po rutynowym zabiegu u ginekologa, nie pomyślałabym…”), ani Elżbieta („W badaniu krwi wyszły mi podwyższone leukocyty. Na początku nie przyszło mi do głowy, żeby szukać przyczyny u ginekologa - byłam u niego kilka miesięcy wcześniej”), ani Agnieszka („Badałam się regularnie, bo moja mama miała raka piersi. Pomiędzy USG, na którym lekarz zobaczył guza, a diagnozą, że jest złośliwy, upłynęło pół roku”).
Dr. Mądry potwierdza, że dokładnie tak „działa” ten nowotwór: - Rak jajnika daje objawy nieswoiste, to znaczy takie, które pasują do wielu innych chorób. Pacjentki często przechodzą więc gastroskopię, kolonoskopię, nawet tomograf komputerowy, ale często nawet na nim jeszcze nie widać, że to rak jajnika - tłumaczy.
Beata dokładnie pamięta dzień, w którym otrzymała diagnozę: - To był piątek. W poniedziałek już byłam na stole operacyjnym. Pamiętam też wynik markera i to uczucie, kiedy uświadomiłam sobie, jak bardzo jest źle. Norma wynosi 35. Ja miałam 187 - wspomina
Agnieszka, jadąc po wynik, zrobiła coś, czego nie poleca nikomu - zdołała przekonać samą siebie, że nie potrzebuje wsparcia: - Każdemu, kto jest w podobnej sytuacji radzę, żeby na wizytę pojechał z bliską osobą. Ja byłam w gabinecie sama i choć lekarz zachowywał się świetnie - wszystko mi dokładnie wytłumaczył, przedstawił plan działania, to taka wiadomość jest ogromnym szokiem. Człowiek nie ma pojęcia, co powinien ze sobą zrobić. Warto mieć obok kogoś, kto się tobą zaopiekuje, nie udawać bohatera - przekonuje.
Markery nowotworowe - specyficzne substancje wytwarzane w tkankach organizmu. U zdrowego człowieka przez większość życia utrzymują się na niskim poziomie. W przypadku pojawienia się nowotworu, ich produkcja może się znacznie zwiększać.
Marker CA-125 - glikoproteina występująca, między innymi, na powierzchni zmienionych nowotworowo jajników. Jej stężenie u zdrowej kobiety nie powinno przekraczać około 30 U/ml.
Ewelina też niczego nie podejrzewała, zwłaszcza że ginekologów odwiedzała częściej niż regularnie - najpierw z powodu torbieli, potem - ze względu na zabiegi in vitro. Na jednym z badań USG lekarz zobaczył niepokojące guzy. Podejrzenie, co do ich natury, można było potwierdzić tylko operacyjnie.
O tym, że rak wytoczył przeciwko Ewelinie najcięższe działa, dowiedziała się już po operacji: - Na wypisie ze szpitala miałam napisane: rak jajnika, rozsiany - wspomina i dodaje, że nie miała o tej chorobie pojęcia.
Nie bać się, pytać
- Po raz pierwszy wpisałam słowa „rak jajnika” do wyszukiwarki po pierwszej chemii. Wiedziałam już, że w trakcie operacji nie udało się wyciąć wszystkich zmian. Terapia nic nie dawała - rak się nie zmniejszał, stał w miejscu. Czułam, że lekarze zaczynają tracić nadzieję. Postanowiłam, że na to nie pozwolę, że muszę znaleźć jakieś wyjście - stwierdza dziarsko Ewelina, a w jej głosie słychać nutę sygnalizującą wrodzoną awersję do sprzeciwu. Zaczęła czytać, dowiadywać się, dzwonić, aż znalazła szpital, który podjął się dalszego leczenia.
Beata słysząc „rak jajnika” najpierw zobaczyła typową przebitkę z programu informacyjnego – łyse kobiety podłączone do kroplówek na szpitalnej sali. I śmierć. - Rak znaczył dla mnie po prostu koniec wszystkiego. Nic o nim nie wiedziałam - przyznaje.
Choć prof. Mądry wie zdecydowanie więcej, słysząc pytanie „Skąd się bierze rak jajnika?”, uśmiecha się ironicznie: - Gdybym wiedział, rozmawiałaby pani z noblistą.
Dzisiaj jedynym sposobem, aby chronić się przed rakiem jajnika jest wiedza - o tym, że istnieją badania genetyczne, które kwalifikują do grup ryzyka. O tym, że nowotwór mamy, babci czy cioci może zaatakować też nas. O tym, że rak jajnika działa błyskawicznie, a tempem rozwoju potrafi zaskoczyć nie tylko nas, ale i lekarzy-specjalistów.
Każdy ma swoją wersję wymówki na kliknięcie w krzyżyk, zamykający stronę „rakowej” kampanii społecznej. Zwykle jednak usprawiedliwienie bazuje na schemacie: „Przygnębiający temat, dlaczego mam się martwić na zapas?”. No więc teraz będzie update dla tych, którzy urodzili się wczoraj: zapisy na życie w wyściełanej pluszem krainie słodkiej naiwności skończyły się z momentem wynalezienia internetu. Informacje na dowolny temat macie na wciśnięcie palcem wskazującym w touchpad - tylko od was zależy, od których będziecie uciekać. Tylko kiedy dogoni was rzeczywistość, ciężko będzie przyswoić je wszystkie na raz.
Ci, którzy nie chcą się bać słów „rak” i „chemia” - klikają tutaj.
Artykuł powstał w ramach kampanii "Dla niej. Możemy więcej".
PL/AVAO/1711/0012
Reklama.
Dr hab. Radosław Mądry
ginekolog-onkolog
Dzisiaj nie dysponujemy żadnym narzędziem, które pozwalałoby wykryć wcześnie tego typu nowotwór. Istnieje szansa, że takim narzędziem będzie seryjne oznaczanie markera CA-125, ale ta metoda jest jeszcze w fazie testów.
Dr hab. Radosław Mądry
ginekolog-onkolog
Jeśli chodzi torbiele jajników, na ogół 9 na 10 zmian nie jest nowotworowych. Z drugiej strony, pacjentki, które mają obciążony wywiad rodzinny, powinny być operowane wcześniej. Miałem ostatnio pacjentkę, której marker CA-125 na przestrzeni miesiąca podniósł się o 10 jednostek. To niewiele, ale że jestem na tym punkcie przewrażliwiony, postanowiłem operować. Okazało się, że dzięki temu wykryliśmy raka jajnika we wczesnej postaci. Należy jednak zaznaczyć, że przy tak nieznacznym wzroście markera raczej nie wysyła się pacjentek na operacje - można poczekać, obserwować.
Beata Bogdanowicz
Gdyby nie mój mąż byłabym zupełnie bezradna. To on siedział dzień i noc w internecie, szukał informacji, dowiadywał się. I co najważniejsze, nie mówił: „Nie dawaj się, bądź silna”. Nienawidziłam tych słów. Wiem, że bliscy chcą dobrze, myślą że w ten sposób podnoszą cię na duchu, ale to nieprawda. Te słowa pomagają, ale tylko jeśli mówi je ktoś, kto też przez to przeszedł.
Dr hab. Radosław Mądry
ginekolog-onkolog
Jednym z czynników ryzyka jest występowanie mutacji genów BRCA 1 i BRCA 2, które posiada 15-20 proc. chorych. Drugim - obciążony wywiad rodzinny. Potem: naświetlanie miednicy małej (z powodu innych nowotworów), a także stany zapalne miednicy. Ryzyko zachorowania na raka jajnika zmniejsza zachodzenie w ciążę i każda sytuacja, w której kobieta nie ma owulacji (np. antykoncepcja hormonalna lub karmienie piersią). Uważa się bowiem, że im większa ich liczba, tym ryzyko zachorowania na ten nowotwór wyższe.