
Strasznie się cieszę, że kina zalewane są przez badziewne filmy, które frustrują i zawodzą. Dzięki temu możemy docenić takie dzieła jak "Blade Runner 2049". Jest jak to uczucie, gdy po srogiej zimie witają nas ciepłe dni, a promienie słońca kojąco gładzą naszą twarz. To film doskonały pod każdym względem. Nie wiem czy wybitny, bo aż tak się nie znam, ale skoro nie ma się praktycznie do czego przyczepić, to chyba tak jest.
Pierwsze co zachwyca i utrzymuje poziom do samego końca, to oprawa audiowizualna. Jest cudowna, zapierająca dech w piersi, wgniatająca w fotel i... można by tu wymieniać wiele innych epitetów i frazesów. Mamy post-apokaliptyczne pustkowia, cyberpunkowe Los Angeles, ale i ciasną klitkę głównego bohatera. Filmowe kadry z pięknymi sceneriami rodem z koszmarów Elona Muska mogłyby posłużyć jako fotografie na ścianie lub przynajmniej tapety na pulpit. Ponura wizja świata przyszłości przeraża, ale i fascynuje, jak obrazy Zdzisława Beksińskiego.
"Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?" - to wiele mówiący tytuł opowiadania Philipa K. Dicka, na którego podstawie nakręcono "Łowcę androidów". Pisarze i filmowcy science-fiction od kilku dekad zajmują się rozterkami egzystencjalnymi. Co czyni człowieka człowiekiem? Dusza jako świadomość? Sztuczna inteligencja też z założenia ma świadomość. Ciało? To, co widzimy, słyszymy i czujemy to przecież bodźce elektromagnetyczne przesyłane do naszego mózgu. Świetnie jest to pokazane w "Matrixie". Zastanówmy się też czy android zakopałby żywcem psa.
Piszę o filmie ogólnikami, bo nie chcę oczywiście zdradzać historii. Jest niepisanie podzielona na rozdziały, powoli płynie, ale nie nuży. Atmosfera jest duszna jak powietrze w Los Angeles 2049. O "Łowcy androidów" zwykło się mówić jako o neo-noir, czyli majestatyczne, czarno-białe kryminały opatula w nowoczesną formę. Nie brakuje pościgów, wybuchów i scen walki, ale akcja się na nich nie opiera, lecz na tajemnicy, dialogach i muzyce budującej napięcie. Sprawniej myślący widzowie pewnie nie będą zaskoczeni zwrotami akcji, ale też nie można przesadzać z przeintelektualizowaniem.
Już teraz "Blade Runner 2049" został przez wielu krytyków, widzów i recenzentów okrzyknięty filmem roku. Trudno się z tym nie zgodzić, choć będzie konkurować m.in. z "Logan: Wolverine", "Dunkierką", "Mother!" czy "To". Na pewno jednak będzie w czołówce i nawet nowe "Gwiezdne Wojny" mu nie zagrożą. W walce o Oscary w głównych kategoriach może mieć ciężko, jednak na statuetki za techniczne sprawy z pewnością zasłużył. Albo znów przestanę wierzyć i ufać Hollywoodowi.
