„Pierwszy śnieg” pojawi się w kinach 13 października. Bestsellerowy kryminał, charyzmatyczny detektyw i skandynawski klimat w rękach reżysera filmu „Szpieg”. Czeka nas duża dawka emocji i zastrzyk adrenaliny - idealny przed zbliżającą się zimą.
Właśnie spadł pierwszy śnieg, jesteśmy w Oslo. Nadchodzi wieczór. Po dniu spędzonym w pracy kobieta wraca do domu, przed którym wita ją bałwan. Bohaterka chwali synka za ulepienie śniegowej postaci, ale to nie jego dzieło. Domownicy nie wiedzą nic o jego istnieniu. Wyglądają przez okno, bałwan patrzy im prosto w oczy.
Detektyw Harry Hole (Michael Fassbender - aktor znany z serii filmów „X-Men”, dwukrotnie nominowany do Oscara® za role w filmach „Steve Jobs” i „Zniewolony. 12 Years a Slave”) jest w trakcie skomplikowanego śledztwa. Wraz z nadejściem zimy ginie kolejna osoba, detektyw otrzymuje list podpisany - Bałwan. Hole już wie, że w okolicy pojawił się seryjny morderca. Wraz z asystentką Katrine Bratt (Rebecca Ferguson - „Mission: Impossible, Rogue Nation”, „Life”) rozpoczynają skomplikowane śledztwo. Stare sprawy mieszają się z nowymi. Giną kolejne kobiety. Stróże prawa mają coraz mniej czasu, aby rozwikłać sprawę. Muszą zdążyć, zanim znów pojawi się pierwszy śnieg…
Film jest adaptacją książki Jo Nesbø z 2007 roku o tym samym tytule. „Pierwszy Śnieg” to bestsellerowy kryminał z elementami horroru i siódma część cyklu o detektywie Harrym Hole. Publikacja trafiła w gusta czytelników na całym świecie i przyniosła autorowi ogromną sławę.
- Harry Hole jest obecnie dla Norwegów tym, kim dla Brytyjczyków był Sherlock Holmes. Europa doczekała się kolejnego wielkiego detektywa. W Oslo powstał niemalże przemysł oparty na jego przygodach, można zarezerwować wycieczkę śladami Hole’a - chwali bohatera swojej produkcji Robyn Slovo - producent filmu.
W filmie oprócz Fassbendera i Ferguson pojawi się też laureat Oscara J.K. Simmons („Whiplash”), Charlotte Gainsbourg („Nimfomanka”, „21 Gramów”) oraz aktorzy kina skandynawskiego, np. David Denick („Dziewczyna z tatuażem”) i Sofia Helin.
Podobno początkowo, za reżyserię obrazu miał odpowiadać Martin Scorsese lub Ridley Scott, finalnie jednak postawiono na Tomas’a Alfredson’a („Szpieg”, „Pozwól mi wejść”), co zdaniem samego autora ekranizowanego kryminału jest dobrą decyzją.
Jo Nesbø uspokaja fanów swojej twórczości, przywiązanych do przygód detektywa w książkowej wersji, którzy obawiają się, że ekranizacja nie sprosta ich oczekiwań: - Reżyser to osoba opowiadająca historię, a nie ktoś, kto wydaje książkę w wersji wideo. Znam Tomasa i śmiało mogę powiedzieć mu: „Weź te strony, które ja napisałem i wykorzystaj je jako źródło historii, którą ty chcesz opowiedzieć.” - powiedział.
Twórcy zapewniają, że linia fabularna pozostała nienaruszona, zaznaczając jednak, że w filmie pojawią się sceny, w których wizualna narracja wymagała odejścia od słowa pisanego. Obraz powinien trafić w gusta wszystkich widzów ceniących sobie ekranowe zagadki połączone z dreszczykiem grozy bez względu na to, czy czytali książkę, czy też pierwszy raz słyszą nazwisko autora.