
Popatrz na swój strój. To może być t-shirt w kaczuszki, elegancka koszula czy sukienka zaprojektowana zgodnie z najnowszymi trendami - nie ma znaczenia, bo pod warunkiem, że zdjęliście je z wieszaka ulubionej sieciówki, odpowiedź na następujące za chwilę pytanie, będzie zbliżona. Ile osób pracowało nad tym projektem? Podpowiedź: więcej niż jedna.
Zaraz, zaraz, zapyta czujny czytelnik, w jakim biurowcu? Czy projekty ubrań nie powstają z reguły w jakimś atelier na poddaszu starej kamienicy? Jasne - kolekcję liczącą kilkanaście sztuk można zaprojektować na kilkudziesięciu metrach kwadratowych, jednak w przypadku serii liczących kilka tysięcy sztuk nie byłoby to możliwe. Kreatywność potrzebuje przestrzeni - takie wniosek nasuwa się po wejściu do przestronnego hallu LPP Fashion Lab - jednej gdańskich siedzib odzieżowej spółki.
Czasy kiedy projektant traktował trendbooki jak pisma święte, których przypowieści można dowolnie interpretować, pod warunkiem, że nie przekracza się ich “przykazań” na konkretny sezon - mijają. I chociaż Ewa ma pod ręką grube tomiszcze, w którym zapowiedziano, jakie kolory i materiały zdominują sklepowe półki zimą 2018/2019, to znaczna część jej projektów, a może i charakter całej kolekcji, powstaną w oparciu o to, co przywiezie z podróży.
Oprócz stałych tematów i trendów, które przewijają się w kolekcjach, musimy łowić też te najnowsze, które pojawiają się na fashion weekach. Wyjeżdżamy też na targi do Florencji czy Paryża oraz na tak zwane “wyjazdy inspiracyjne”, podczas których oglądamy, co nosi się na ulicach największych miast - tam dzisiaj rodzą się trendy. W praktyce wygląda to tak, że lecimy na przykład do Tokio, czy Kopenhagi i obserwujemy. Czasem robimy zdjęcia, a czasem po prostu chłoniemy to, co się dzieje dookoła. To wystarczy, żeby wrócić za biurko z całą masą nowych pomysłów.
Gabriela od zawsze chciała szyć. I wbrew pozorom, jest to w modowym światku marzenie nietypowe - adepci uczelni z ze sztukami pięknymi w nazwie chcą “tworzyć”. I choć nikt nie powie, że to pójście na łatwiznę, obalanie tezy dotyczącej wytrzymałości papieru nie ma sensu: kartka, a właściwie kanwa komputerowego programu, przyjmie wszystko - plisy w losowo wybranym miejscu, marszczenia pod pachami, zamki w okolicach dekoltu, a wykonany zgodnie z zasadami kroju i szycia oraz prawami fizyki prototyp ubrania - niekoniecznie. Zadaniem technologa jest trzymanie galopującej kreatywności projektantów na wodzy i tłumaczenie, co i z jakiego materiału uszyć się da, a co nie.
U nas trzeba być tak naprawdę i technologiem, i konstruktorem. Technolog zajmuje się specyfikacją rozmiarową, zadawaniem wymiarów, tworzeniem dokumentacji. Kompetencje typowego konstruktora to z kolei tworzenie szablonów. Mówiąc prościej: moje zadanie polega na tym, że na podstawie rysunku projektanta muszę stworzyć krój ubrania. To jest oczywiście bardzo trudna praca, ale jednocześnie niesamowicie ekscytująca, bo polegająca - dosłownie - na tworzeniu, na nadawaniu “życia” ubraniom. I kiedy widzę, że rzeczy “żyją” na ulicy, że ludzie w nich chodzą - jestem niesamowicie szczęśliwa. Tym bardziej, że znam ten proces, bądź co bądź, od podszewki: wiem, ile wysiłku, prób i błędów kosztuje stworzenie każdego z elementów, który wychodzi z naszej pracowni.
- W mojej pracy trzeba mieć zdolności analityczne, to podstawa. Kupcami zostają głównie absolwenci ekonomii czy zarządzania. Kwestii technicznych dotyczących mody uczymy się w praktyce, - tłumaczy Magdalena, która od kilku lat odpowiada za to, aby ubrania marek LPP były szyte z jak najlepszych materiałów, w możliwie jak najlepszych cenach.
Kupiec mody zajmuje się wyszukiwaniem odpowiednich materiałów i fabryk. Negocjuje ceny i nadzoruje proces produkcji od samego początku, do złożenia gotowych rzeczy w naszych magazynach. Materiały sprowadzamy z Włoch, Hiszpanii, Francji, Niemiec, więc moją rolą jest też odwiedzanie dostawców, co wiąże się ze sporą liczbą wyjazdów. Podejrzewam, że jestem w podróży średnio trzy razy w miesiącu.
Artykuł powstał we współpracy z LPP.
