Jan Szyszko wstrzymał rozporządzenie, które wcześniej opublikował w Dzienniku Ustaw. Znosiło zakaz polowania na łosie. Oznaczało, że będzie można znów polować w sześciu województwach: kujawsko-pomorskim, mazowieckim, pomorskim, a także lubelskim, podlaskim oraz warmińsko-mazurskim. Szyszko jednak ugiął się pod krytyką i cofnął wejście w życie rozporządzenia.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
"Ministerstwo Środowiska wstrzymuje wejście w życie rozporządzenia zmieniającego rozporządzenie w sprawie określenia okresów polowań na zwierzęta łowne." – komunikat o takiej treści zamieściło właśnie ministerstwo środowiska. Ministerstwo uważa, że sprawę należy ponownie przedyskutować, a wini za to media.
Wstrzymane rozporządzenie zakładało, że na łosie Jana Szyszki można strzelać od 1 września do 30 listopada, a do samic i młodych od początku października do końca grudnia.
Wcześniej wiceminister środowiska Andrzej Konieczny, uzasadniając politykę ministerstwa, mówił, że łoś wchodzi w konflikt z człowiekiem. Chodziło o zapewnienie bezpieczeństwa, bo władze są od tego, żeby "bezpieczeństwo zapewnić". Konieczny uzasadniając "strategię dla łosia", mówił o sytuacji kiedy jest minimum pięć sztuk łosia na tysiąc hektarów powierzchni leśnej i bagiennej. Wtedy można rozpocząć tzw. racjonalne użytkowanie łosia, czyli de facto rozpoczęcie polowań.
Ministerstwo Środowiska przypominało też, że więcej łosi oznacza więcej strat dla budżetu. A obecnie mamy najwyższy w historii stan populacji łosia. Chodzi o szkody wyrządzane przez łosie w uprawach rolnych i leśnych, wzrost wypadków komunikacyjnych z udziałem tych zwierząt. Resort przypomina, że w 2016 r. Skarb Państwa wypłacił ponad 4 mln zł w związku ze szkodami w uprawach rolnych.
O to, by zakaz polowań nie został zniesiony, apelowała do Jarosława Kaczyńskiego koalicja #jestemłosiem. Sygnatariusze listu otwartego zwracali się do Jarosława Kaczyńskiego jako do przyjaciela zwierząt, któremu nie jest obojętny ich los.