W Polsce trwa zimna wojna domowa. Do akcji wkracza Zawisza Czarny - urodzony w Afryce superbohater. W Warszawie wplątuje się w spisek narodowców, ale zamieszane są w niego też inne grupy społeczne - pracownicy Mordoru, feministki, kibole Legii czy rowerzyści. Będzie się działo, a czarnoskóry heros pokaże co to znaczy być prawdziwym patriotą.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Jakub Ćwiek to poczytny polski pisarz obracający się przede wszystkim w klimatach fantastyki. Ma na koncie m. in. cykle "Kłamca", "Chłopcy" i "Dreszcz". Jest też publicystą, stałym bywalcem konwentów oraz byłym reżyserem i aktorem spektakli teatralnych na motywach komiksów i książek s-f. Jest zdobywcą Nagrody im. Janusza A. Zajdla, do której był zresztą dziesięciokrotnie nominowany. Wywołał wokół siebie kontrowersje zbiorem opowiadań "Gotuj z papieżem". Teraz znów wkłada kij w mrowisko. Jakub Ćwiek w rozmowie z naTemat.pl zdradza czemu prawdziwy polski patriota może mieć ciemny kolor skóry i co go wkurza w naszym kraju.
Zacznę od pytania, które zadał już jeden z internautów: „Profanacja polskości... Co to ma niby być? Czarny polak patriota?”
To takie trudne do uwierzenia? Wiele w tej książce rzeczy jest komiksowo odrealnionych, ale akurat nie to. Przecież przedstawiciele Narodu walczącego, nie tak znowu dawno temu, na wszystkich frontach świata, mieli dziesiątki okazji, by wejść w tak zwane mieszane związki. Ze związków, trudno zaprzeczyć, czasem biorą się dzieci. Z treści przekazanych przez rodziców tworzą się patrioci, wyznawcy konkretnej religii etc. Tak więc Polak o czarnym kolorze skóry jak najbardziej mieści się w mojej definicji rodaka.
A skoro już jesteśmy przy tym wpisie, za dużo bardziej niegodne niż kolor skóry, mam pisanie Polak z małej litery. Zwłaszcza przez rzekomo patriotę.
Polska ma już zresztą czarnoskórego bohatera - nazywa się Ali i walczył w powstaniu warszawskim - słyszał pan o nim?
Nie tylko słyszałem, ale nawet gdy zrodził mi się koncept Zawiszy, jeszcze w "Dreszczu", chciałem w hołdzie dla Aliego O'Browna uczynić moją postać wnukiem tej niezwykłej postaci. Nie zdecydowałem się na to przez wzgląd na prawdziwą rodzinę powstańca i tego, że mogliby sobie takiego nawiązania nie życzyć. Ale duch Aliego gdzieś się nad Zawiszą unosi.
Jak pan wspomniał, Zawisza Czarny nie jest zupełnie nową postacią. Pojawia się już w innej pana książce, a mianowicie "Dreszcz" z 2013 roku. Wtedy sytuacja w Polsce nie była tak napięta jak teraz. Jak to w końcu jest z tym Zawiszą (zarówno bohaterem, jak i nową książką) - to efekt narastającego gniewu na sytuację w naszej Polsce czy po prostu taki "potwór Frankensteina" stworzony ze stereotypów?
Od wyrzucania z siebie narastającego gniewu mam media społecznościowe, rozmowy z przyjaciółmi, treningi. Książki natomiast piszę na chłodno, po przemyśleniu ich uważnie. "Zawisza Czarny" to próba ujęcia w superbohaterskiej, nieco humorystycznej konwencji tego, co się z nami obecnie dzieje i jacy jesteśmy niezależnie od tego czy jesteśmy po którejś stronie barykady czy siedzimy na niej okrakiem. I zdecydowanie nie chodzi o zgrane stereotypy. Fabuła jest zwariowana, intryga szalona, ale przy okazji całość naszpikowana jest prawdziwymi postaciami. Gdzie mogę - bo nie wszędzie mi wolno, zgodnie z założeniem konwencji - staram się unikać schematów, zastępując je postaciami "z życia wziętymi".
Trudno nie odnieść wrażenia, że tą książką chce Pan "dokopać" wszystkim. Nie tylko patriotom, ale i korpo-ludkom, rowerzystom i kibolom. Nienawidzi pan wszystkich, więc wysyła na rozprawienie się z nimi Zawiszę Czarnego?
Po pierwsze Zawisza to superbohater, a nie mafijny egzekutor z Pruszkowa czy Wołomina, więc to nie tak, że nasyłam go na każdego, kto mnie wkurzy. Po drugie ja wcale nie chcę nikomu dokopywać. Nie chcę, żeby ktoś potem napisał: "Ćwiek dokopał komuś tam", albo "tym tekstem zmiażdżył zwolenników PiS". Ta książka nie jest o PiS-ie, nie jest o PO, obecnym czy poprzednim rządzie, tylko o nas samych. O tym jak dajemy sobą sterować wszystkim dookoła: mediom, organizacjom kościelnym i świeckim, korporacjom. Ich gotowym wizjom świata. W "Zawiszy" chodzi raczej o obśmianie pewnych zjawisk, a nade wszystko o zwrócenie uwagi, że nie ma żadnej szczytnej idei, zdolnej wytrzymać szturm głupoty, fanatyzmu i ignorancji swoich własnych zwolenników. I nieważne czy mówimy tu o kulcie Żołnierzy Wyklętych, feminizmie, samorozwoju czy jeździe na rowerze.
Kogo pan w takim razie lubi i szanuje?
Och, jest masa takich ludzi i to o bardzo różnych światopoglądach. Jeśli miałbym ich wsadzić w jeden zbiór, to nazwałbym ich ludźmi, którym prywatne poglądy nie stają na przeszkodzie, by być dobrymi ludźmi.
Czy Zawisza Czarny to bohater, którego Polska potrzebuje, ale na którego nie zasługuje?
Nie mam pojęcia czy potrzebuje. Jest w tej książce kilka słów o tym czy bohaterowie są komuś w ogóle jeszcze potrzebni i nie jest to kwestia jasno rozstrzygnięta. Uważam jednak, że skoro już jest, to może się przydać. A czy nie zasługuje? Jako Polak uważam, że Polska zasługuje na wszystko co najlepsze. Nade wszystko na myślących patriotów, którzy wiedzą, że dziś czyn patriotyczny nie polega na naciągnięciu szalika na twarz, wyzywaniu policji czy demolowaniu budek z kebabami. Oscar Wilde powiedział kiedyś, że patriotyzm to cecha zionących nienawiścią. Uważam, że to przesada, ale dla tych, co nią zioną, patriotyzm to doskonała wymówka.
Ma jakieś supermoce? Patrząc na okładkę książki to widzę pewne podobieństwo do Luke’a Cage’a (zwłaszcza tego z serialu Netflixa), który czuwa nad nowojorskim Harlemem.
Za okładkową wizją stoi nade wszystko Iwo Strzelecki, wielki fan komiksów i, jak widać, świetny rysownik. I tak, myślę, że podobieństwo tego Zawiszy do Cage'a jest zamierzone. Mój, znaczy ten na kartach książki, jest nieco mniejszy i nosi się troszkę inaczej. Nie jest też, jak Cage, kuloodporny i zdecydowanie bliżej mu do herosów pokroju Batmana, którzy zamiast supermocy, mają specjalny zestaw wyuczonych umiejętności. Jest jednak coś, co Zawiszę wyróżnia. O tym jednak, póki co, wspomnieć nie mogę.
A ta pani na okładce to kto?
Nie chcąc psuć zabawy i niespodzianki powiem tylko, że ma na imię Sawka, jest bardzo mocno związana emocjonalnie ze stolicą i odegra w tej historii ważną rolę.
Polska ma też innych patriotycznych superbohaterów - Jana Hardego i Białego Orła. To postacie komiksowe. Co Pan o nich myśli i czy kiedyś złączą siły z Zawiszą Czarnym na kartach komiksu?
Nie, bo każdy z tych herosów to inne uniwersum prowadzone w innej narracyjnej formie. A "Zawisza" choć jako książka jest samodzielny, należy do stworzonego uniwersum Dreszcza, pełnego innych postaci. Z przyjemnością jednak widziałbym czy to Zawiszę czy Dreszcza na kartach komiksów, bo uwielbiam to medium i tylko szukam okazji, by się w nim poudzielać. Natomiast, wracając jeszcze do pytania o crossover, jeśli już miałbym łączyć przygody moich herosów z cudzymi postaciami, to zaprosiłbym do współpracy Rafała Szłapę. Jego krakowski Bler to postać warta poznania ze wszech miar.
Czy wreszcie nastał w polskiej kulturze czas na superbohaterów à la ci z USA? Mamy ich tyle co kot napłakał. Oprócz wyżej wymienionych, kojarzę jedynie Asa z "Hydrozagadki" oraz Wilqa Superbohatera. Hans Kloss nie ma przecież supermocy, a Geralt z Rivii to co prawda mutant, ale nie taki jak X-meni.
Jest ich trochę. Jest wspomniany już przeze mnie Bler. Jest komiksowy Lis, As, Wilqu. Ktoś ostatnio w którejś z rozmów napomknął o Likwidatorze. Ja od siebie dokładam Dreszcza, teraz Zawiszę i parę innych postaci. Mam jednak nadzieję, że uda nam się, czerpiąc te amerykańskie wzorce, opowiadać jednak swoje historie, dostosowane do naszych realiów. Tylko wtedy będzie to miało jakikolwiek sens.
Te nasze polskie realia wręcz proszą się o osadzanie w nich superbohaterów. Może nasz kraj nie jest tak zepsuty jak Gotham - miasto Batmana, ale heros miałby u nas sporo do roboty.
Pozwolę sobie tylko zauważyć, że na dłuższą metę ten Batman równie często swemu miastu pomaga, co i szkodzi. Heros jest jak niegdyś dobry rewolwerowiec - zawsze ściągnie tych, co chcą rzucić mu wyzwanie. W życiu wolę więc chyba to, jak o byciu bohaterem mówi Zimbardo: to czasem kwestia naprawdę małych gestów. Byle w dobrą stronę.