Profesor Ryszard Legutko to jedna z najważniejszych osób w Prawie i Sprawiedliwości, zawsze był blisko prezesa Jarosława Kaczyńskiego, choć podobno w samej partii nie jest lubiany – mówią nam posłowie i europosłowie. Dodają, że Legutkę bardziej od polityki interesuje filozofia. I tak jak Jarosław Kaczyński, kocha zwierzęta.
Bohater "orwellowskiego seansu"
Dla niektórych bohater, dla innych tchórz. Profesor Ryszard Legutko, europoseł Prawa i Sprawiedliwości, zabrał głos w dyskusji o praworządności w Polsce. I środową debatę w Parlamencie Europejskim podsumował bardzo dosadnie: "orwellowski seans nienawiści".
Europosła PiS sprowokowały słowa kolegi z Platformy Obywatelskiej. Janusz Lewandowski w swoim wystąpieniu stwierdził, że działania polskiego rządu są "sprzeczne z polską racją stanu i prowadzą do izolacji kraju". Przyznał także, że większość uzyskana przez PiS w wyborach parlamentarnych wcale nie daje tej partii mandatu do łamania prawa, tolerowania ksenofobii czy wycinki Puszczy Białowieskiej.
– Sądziłem, że jest jakaś granica bezwstydu, ale po tym, co usłyszałem od kolegi Lewandowskiego zmieniam zdanie. Jeszcze niżej można upaść, niż pan dzisiaj upadł, opowiadając te niebywałe rzeczy. Do tej pory nie mogę dojść do siebie – tak rozpoczął swoje wystąpienie europoseł Legutko.
Chwilę poźniej nie chciał już słuchać, jak jego koledzy z Parlamentu Europejskiego mówią o rządzie PiS. I demonstracyjnie opuścił salę podczas wystąpienia Guya Verhofstadta, przewodniczącego Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy. Wkrótce ten na Twitterze napisał: "Legutko, lider PiS, nie radzi sobie z prawdą i ucieka z debaty ze mną!". – Legutko nie jest kimś, kto gra. On mówi to, co myśli. I w taki sposób wyraził swoje przekonania. Profesor jest człowiekiem bardzo integralnym, nie tylko jeśli chodzi o poglądy, ale i o korelację poglądów z lekko aroganckim zachowaniem – mówi nam europoseł, który prosi o anonimowość. Europoseł Janusz Zemke dodaje: – To jest jedna z najważniejszych osób w PiS. I wychodzę z założenia, że jak mówi w taki sposób, to uprawia politykę Prawa i Sprawiedliwości.
Filozof
Profesor Legutko to krakowianin o konserwatywnych poglądach, bliski i od lat wierny prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. – Jego poglądy zawsze były takie same, one nie ewoluowały. Zresztą, ród Legutków jest dosyć znany w Krakowie. To rodzina, co do której nie można mieć wątpliwości, że ma mocno prawicowy rys. Jego siostrzeniec był redaktorem naczelnym "Dziennika Polskiego" – zaznacza krakowski poseł opozycji, który powtarza, że Legutko jako polityk w Krakowie już od dawna nie funkcjonuje. Teraz działa w Brukseli i Warszawie.
68-letni Ryszard Legutko wciąż w oczach wielu europosłów i posłów, jest bardziej filozofem niż politykiem. Ukończył filologię angielską i filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie przez lata wykładał. Wcześniej związany był z podziemnym czasopismem "Arka", publikował na łamach "Rzeczpospolitej" czy "Wprost". Jest autorem wielu książek (m.in. Sokrates. Filozofia męża sprawiedliwego ; Triumf człowieka pospolitego). – To bardzo dobre pozycje. Wszystkie przeczytałem z ogromną ciekawością – mówi nam polityk Platformy Obywatelskiej. Inny europoseł wspomina, że gdy tylko Legutko udaje się w podróż do Brukseli, natychmiast w samolocie wyciąga książkę. – Tak naprawdę to, co on lubi, to pisanie książek. Wydał ostatnio jedną o Sokratesie. To jest jego świat – zaznacza były europoseł PO, Bogusław Sonik. – Profesor Legutko jest jednym z najlepszych w Polsce znawców filozofii starożytnej – chwali kolegę profesor Miłowit Kuniński z Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie wspólnie pracowali.
Zresztą Legutko wykładał nie tylko na Uniwersytecie Jagiellońskim. – Był profesorem na uczelni Gowina (Wyższa Szkoła Europejska im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie – red.). A że jest maksymalistą, to studenci mieli problem, by zaliczyć u niego przedmiot. Zaczęto mu więc perswadować, że tak nie można, bo tracą studentów. Szalenie go to bulwersowało, że on ma idiotom dawać zaliczenie – wspomina jeden z europosłów. Z uczniami miał też inne problemy. Wrocławscy licealiści zorganizowali debatę na temat krzyża w klasach. Legutko nazwał ich "rozpuszczonymi smarkaczami". Sąd uznał, że profesor naruszył dobra osobiste uczniów, musiał przeprosić ich na łamach prascy i przekazać 5 tysięcy złotych na cele społeczne.
Polityk
Mimo miłości do Platona, Legutko porzucił karierę na Uniwersytecie Jagiellońskim na rzecz polityki. Choć – zdaniem naszych rozmówców – tej drugiej szczególnie nie pokochał. – To był jedyny przełom: wkroczył ze świata profesorskiego, intelektualnego zaplecza PiS, w świat realnej polityki, za którą szczególnie nie przepada – ocenia Bogusław Sonik. Inny europoseł mówi wprost, że Legutko szczególnie nie musiał zabiegać o wejście do polityki. – Za każdym razem miał wszystko podane na tacy. Bez trudu dostawał jedynki na listach.
Legutko swoją polityczną przygodę rozpoczął 12 lat temu jako senator. Startował z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Przez trzy miesiące był ministrem edukacji narodowej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Zastąpił Romana Giertycha i entuzjastycznie podszedł do pomysłu swojego poprzednika, by w szkołach wprowadzić mundurki. Gdy tylko objął stanowisko, zmienił kanon lektur szkolnych. Uważał, że uczniowie powinni poznać nie tylko fragmenty lektur, ale dzieła w całości. Naraził się telewizyjną wypowiedzią o tym, że religia nie powinna być wliczana do średniej ocen. "Nieroztropna i szkodliwa" – tak słowa Legutki skomentował ówczesny przewodniczący Rady Episkopatu Polski ds. Środków Społecznego Przekazu, abp Sławoj Leszek Głódź.
W 2007 roku Legutko ponownie, ale tym razem bez powodzenia ubiegał się o mandat senatora. Pocieszył się stanowiskiem sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ostatecznie zdecydował się na karierę w Parlamencie Europejskim. W 2009 roku kandydował z pierwszego miejsca dolnośląsko-opolskiej listy Prawa i Sprawiedliwości. Był szefem delegacji PiS i członkiem Komisji Spraw Zagranicznych. Zaś w 2014 roku wystartował w wyborach do Parlamentu Europejskiego z pierwszego miejsca na liście PiS w małopolskim. – Oni w 2014 roku grali na Dudę, a nie na Legutkę. Ale z pierwszego miejsca startował, choć nie miał jakiegoś zachwycającego wyniku – mówi nam poseł z Krakowa.
W ławach Parlamentu Europejskiego Legutko zasiada od kilku lat. Na forum europejskim prezentuje poglądy, które bliskie są PiS. – Zawsze był niechętny Unii Europejskiej, co może wynikać z braku zrozumienia albo akceptacji – mówi europoseł z PO. Nasi rozmówcy są zgodni co do jednego: – On stanowisko europosła traktuje jako rodzaj aktywności, którą musi wykonać na poziomie minimalnym. Natomiast tak naprawdę interesuje go świat idei – zaznacza Sonik. Dlaczego więc został europosłem? – Sądzę, że do tego doprowadziła go niezgoda na sytuację polityczną, gdy lewicowo-liberalne środowiska nadają ton. On uważa, że komunizm zniszczył Polskę pod względem estetycznym, moralności i że należy to wszystko radykalnie zmienić, a do tego potrzeba silnego państwa – rozwija Sonik.
Blisko prezesa
– Między prezesem Kaczyński a Legutkiem jest pewien rodzaj porozumienia. Profesor Legutko był pierwszym kandydatem na ministra spraw zagranicznych, gdy tworzono rząd PiS, ale mimo że długo go namawiano, to odmówił – zdradza europoseł, który prosi o anonimowość. To europoseł Legutko towarzyszył Jarosławowi Kaczyńskiemu podczas spotkania z Angelą Merkel. – On ma bezpośredni kontakt z prezesem Kaczyńskim, dla którego jest idealnym interlokutorem – mówi nam Sonik. Profesora Legutkę i prezesa Kaczyńskiego łączy także miłość do zwierząt. – On jest wielbicielem psów i kotów. Miał ich u siebie bardzo dużo – zdradza jeden z polików. Choć prezes bardzo ceni Legutkę, to podobno w Prawie i Sprawiedliwości nie darzą go zbyt dużą sympatią. – To jest człowiek, który jest arogancki. Bardzo widoczna jest jego arogancja i nonszalancja, które wynikają z przekonania o wysokich kwalifikacjach intelektualnych. Sądzę, że jest osobą bardzo nielubianą w PiS – słyszymy od europosła.
W Krakowie wspominają, jak jeszcze przed laty prezes Jarosław Kaczyński przyjeżdżał do tego miasta, to zwykle gościł u Legutki. Oprócz niego pojawiał się tam m.in. europoseł PiS Zdzisław Krasnodębski. – Mówiło się nawet "krakowscy profesorowie", "frakcja krakowska". Kaczyński ma niewielką grupę rozmówców, których uważa za swoich interlokutorów – zauważa Sonik. – Prezes Kaczyński doprowadził do tego, że wszyscy inni którzy mieli poglądy i kręgosłup, zostali wyrzuceni. Otacza się więc takimi ludźmi, jak Marek Suski, którym gardzi. W związku z tym, żeby nie zwariować, musi mieć jakiś poziom relacji z ludźmi, którzy mają cenzus intelektualny. Choć politycznie opiera się na takich osobach jak Suski, to obok siebie woli mieć kogoś takiego, jak Ryszard Terlecki, Zdzisław Krasnodębski czy właśnie Ryszard Legutko – uważa europoseł, który prosi o anonimowość.
fragment wczorajszego wystąpienia w Parlamencie Europejskim
To jest kolejny orwellowski seans, to jest pokaz siły w stosunku do Polaków i do polskiego rządu. Tu nie chodzi o praworządność, nie chodzi o wartości, tu chodzi o władzę, o to, kto ma władzę. To jest kolejna odsłona tego samego.