
Problem istnieje od kilku lat (o oślepiających ksenonach pisano już w 2008 roku!) i jest zauważalny zwłaszcza jesienią i zimą, gdy dni są krótsze. Dopiero w zeszłym roku łódzka drogówka jako jedna z pierwszych przeprowadziła akcję pod hasłem "Snop światła" - właśnie pod tym kątem. Policjanci wiedzieli o tej pladze z własnego doświadczenia.
"Postaraliśmy się o specjalne urządzenie do sprawdzenia regulacji świateł - dokładnie takie samo, jakie jest używane na stacjach diagnostycznych. Aby nie było żadnych wątpliwości, korzystaliśmy ze specjalnych, równych placów. Niestety stwierdziliśmy, że kierowcy nie dbają o własne bezpieczeństwo, oślepiają innych i stwarzają zagrożenie na drodze.
Poza tym poprawiają lusterka np. w czasie postoju na skrzyżowaniu, tak by nie odbijały światła, i potem znów włączając się do ruchu, nie mają pełnej kontroli nad tym co widzą.
"Niektórzy kierowcy zupełnie nieświadomie oślepiają innych. Np. wożą w bagażniku ciężkie rzeczy, a te, jak można się domyślić, powodują, że przód auta jest trochę wyżej. Przez to reflektory, które bez obciążenia bagażnika, są ustawione prawidłowo, święcą wprost po oczach przejeżdżających kierowców. W aucie zazwyczaj po lewej stronie od kierownicy jest przełącznik, którego powinniśmy użyć, by te światła zniżyć."
To, czy mamy dobrze wyregulowane światła, może sprawdzić sami nawet nie wysiadając z auta. – Wystarczy, że ustawimy się za autobusem. Będzie na nim widać jak nasze auto rzuca światło. Promień z obu reflektorów powinien być oddzielony, a granica światłocienia ścięta na prawą stronę, bo mamy ruch prawostronny – tłumaczy Marzanna Boratyńska z łódzkiej drogówki. Źle ustawione światła wpływają więc też na to jak widzimy pobocze. Zawsze możemy to też sprawdzić w stacji kontroli pojazdów czy najbliższym warsztacie samochodowym.