Czy po tym, gdy prokurator Piotrowicz i spółka skończą z Sądem Najwyższym i KRS, a młodzi PiS-owcy przepiszą kodeks wyborczy, będzie istniał jeszcze jakikolwiek bezpiecznik dla ustroju państwa? – Jedynym bezpiecznikiem będzie już tylko uczciwość ludzi. Szczególnie uczciwość i odwaga sędziów. Wiele będzie też zależało od uczciwości i odporności osób, które będą odpowiadały za przebieg wyborów. Innych, instytucjonalnych bezpieczników już nie będzie – mówi w rozmowie z naTemat były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień.
W przemówieniu wygłoszonym na jednej z opozycyjnych demonstracji, mówił pan, że "toczy się wojna nie tylko o kształt praworządności, nie tylko o pozycję Trybunału Konstytucyjnego, ale także samorząd terytorialny". Te słowa padły ponad pół roku temu i okazały się prorocze. Czy dziś przyglądamy się już ostatniej bitwie tej wojny?
Jerzy Stępień: Nie wiem, czy to jest już ostatnia bitwa. Choć kiedy 6 maja przemawiałem na Marszu Wolności, rzeczywiście mówiłem już nie tylko o konieczności obrony TK, ale także całego sądownictwa oraz samorządu terytorialnego, no i chyba wykrakałem... Wkrótce wybuchły te protesty lipcowe w sprawie obrony sądów, które doprowadziły do wet prezydenta, a teraz mamy kolejną taką bitwę i stawką jest również samorząd terytorialny.
Bo mamy dziś do czynienia z wyraźnymi krokami w kierunku destrukcji samorządu. To nie jest tylko moja opinia. Już poważne czasopisma prawnicze alarmują, że taki proces destrukcji następuje. Mamy do czynienia z sytuacją naprawdę dramatyczną, ponieważ zmiany proponowane przez Prawo i Sprawiedliwość całkowicie podważają istotę samorządu terytorialnego. W rzeczywistości możemy mówić o cofaniu decentralizacji państwa.
Dlaczego na projektowane przez PiS zmiany należy patrzeć w szerokim kontekście? Dlaczego Polacy powinni równie mocno przyglądać się sprawie SN i KRS, co zmianom w kodeksie wyborczym?
Dlatego, że tak naprawdę to atak na konstrukcję naszego państwa. Państwa, które jest dobrem wspólnym wszystkich Polaków, jak mówi konstytucja. I istotą dobrze funkcjonującego państwa jest takie funkcjonowanie różnych instytucji, by jak najlepiej służyły one obywatelom. A cóż lepiej służy obywatelom niż niezawisłe sądy i samorząd terytorialny pochodzący z bezpośredniego wyboru?
Wielu obawia się, że nowe prawo wyborcze sprawi, iż łatwiej będzie o nieprawidłowości w przebiegu głosowania. Nierzadko padają ostrzeżenia, że należy obawiać się nawet z fałszerstw wyborczych. Podziela pan te obawy?
Istnieje takie zagrożenie, ale ja nie wierzę, żeby do tego doszło. Bo nawet ludzie wskazywani do organów wyborczych przez PiS będą mieli zapewne jakieś poczucie przyzwoitości i nie dopuszczą do masowych fałszerstw. Jednak fakt, iż dekomponuje się całą strukturę aparatu wyborczego w przeddzień wyborów jest czymś niebezpiecznym. Nikt nie musi chcieć fałszować wyborów, by w takich warunkach doszło do chaosu. Jako były Generalny Komisarz Wyborczy wiem, jak skomplikowaną procedurą jest przeprowadzanie wyborów i jestem naprawdę pełen obaw.
Inna sprawa, że właśnie odbiera się prawa wyborcze wielu Polakom. Przede wszystkim osobom niepełnosprawnym, które zostaną pozbawione prawa do głosowania korespondencyjnego. Likwiduje się też nakładkę na karty wyborcze, dzięki której mogły swobodnie głosować osoby niewidome. To jest bezpośredni atak na podstawowe prawa obywatelskie.
Popiera więc pan pomysł, by członkowie organów wyborczych masowo podali się do dymisji tuż przed wyborami samorządowymi?
Zdecydowanie nie. Oni powinni trwać na stanowiskach tak długo, jak to możliwe. Dlatego, że ich masowe dymisje otworzyłyby drogę do szybszego powołania ludzi z politycznego nadania. To pogłębiłoby chaos. A obawiam się, że i tak z tego chaosu będziemy wychodzili długo i przez jakieś działania dyktatorskie, czy też autorytarne. Naprawdę od dawna ostrzegam, iż działania tej władzy prowadzą do chaosu, którego nikt nie będzie w stanie długo znieść i ludzie sami zaczną się domagać rządów twardej ręki. Tego bardzo się boję...
Czy kiedy prokurator Piotrowicz i spółka ostatecznie skończą z Sądem Najwyższym i Krajową Radą Sądownictwa, będzie istniał jeszcze jakikolwiek bezpiecznik dla ustroju?
Jedynym bezpiecznikiem będzie już tylko uczciwość ludzi. Szczególnie uczciwość i odwaga sędziów. Takich, jak ci z Krakowa i Łodzi, którzy okazali się niepodatni na propozycje de facto korupcyjne, polegające na szybkim awansowaniu ludzi zasłużonych dla obecnej władzy. Jak już mówiliśmy, wiele będzie też zależało od uczciwości i odporności osób, które będą odpowiadały za przebieg wyborów. Innych, instytucjonalnych bezpieczników już nie będzie.
A co z prezydentem? Czy on może pełnić rolę takiego bezpiecznika?
Oczywiście, Andrzej Duda pokazał to już swoimi lipcowymi wetami. Choć oczywiście niedostatecznie, bo powinien zawetować także trzecią ustawę pozwalającą na zmiany w sądach powszechnych. Prezydent został pomyślany w konstytucji jako silny gracz, który ma możliwości pohamowania wszelkich złych decyzji podejmowanych przez inne władze. I Andrzej Duda nadal ma możliwość skorzystania z tych narzędzi.
To jego ostatnie orędzie wygłoszone przed Zgromadzeniem Narodowym może budzić pewne nadzieje, ale wszyscy mamy też w pamięci jego działania z dwóch pierwszych lat prezydentury. I to jednak budzi spory niepokój.
Będzie pan brał udział w kolejnych demonstracjach w obronie demokracji?
Jeżeli takie demonstracje będą, to w sumieniu sędziego rozważę, czy sytuacja wymaga mojego osobistego zaangażowania. Jeśli tak będzie, na pewno się przed tym nie cofnę. Bo naprawdę w Polsce trwa wojna o wszystko i jesteśmy na bardzo ważnej bitwie. Jeśli ją przegramy, przegramy też cały wysiłek włożony w 28 lat budowania państwa prawa i gospodarki wolnorynkowej. Trzeba bowiem pamiętać, że na tym demontażu państwa prawa cierpi gospodarka, a to sprawia, iż idziemy prostą drogą na Wschód. Na to nie można pozwolić!