– Fakt, iż Tusk i Morawiecki się znają daje nadzieje na złagodzenie pewnych napięć z Brukselą. To byłoby bardzo dobre dla Polski. Pierwszy ruch należy w tej sprawie jednak do premiera Morawieckiego i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego – mówi w rozmowie z naTemat Adam Jasser. Wieloletni bliski współpracownik Donalda Tuska i były sekretarz Rady Gospodarczej rządu PO-PSL, w której zasiadał Mateusz Morawiecki.
Czy Mateusz Morawiecki to "człowiek Donalda Tuska"? Jak to niektórzy o nim mówią...
Adam Jasser*: Poproszę o inne pytanie...
Był pan sekretarzem Rady Gospodarczej stworzonej przy rządzie Donalda Tuska, w składzie której był Mateusz Morawiecki. Jak układała się wasza współpraca?
Wspominam ją dobrze. To był trudny okres dla Polski, ponieważ mieliśmy wtedy do czynienia z apogeum globalnego kryzysu gospodarczego i finansowego. Największym wyzwaniem dla rządu Donalda Tuska było wówczas przeprowadzenie Polski przez ten kryzys w miarę bezpiecznie. Rada Gospodarcza w tym pomagała.
Zastanawialiśmy się jaka polityka makroekonomiczna i jakie działania planowane przez rząd byłyby korzystne by nie wpuścić kryzysu do Polski. Premier Morawiecki w tych pracach brał aktywny udział. Jego kontrybucja była konstruktywna.
Jego poglądy były wówczas zbieżne z tym, jak działał rząd Donalda Tuska?
Owszem, przede wszystkim w kwestii pragmatycznej polityki makroekonomicznej, czyli podtrzymywaniu inwestycji kosztem trochę większego deficytu budżetowego. Tak, by móc wykorzystać środki unijne. Po czasie okazało się, iż to właśnie było polską receptą na globalny kryzys. Wydaje mi się, że cała Rada Gospodarcza nie miała wówczas wątpliwości, że taka polityka miała sens. Poza tym zajmowaliśmy się także poprawianiem warunków dla działania biznesu, czy projektem profesjonalizacji nadzoru właścicielskiego w spółkach skarbu państwa.
W jakich okolicznościach Mateusz Morawiecki rozstał się z Radą Gospodarczą? Miało to miejsce w 2012 roku, na długo przed zakończeniem jej prac. Czy już wówczas dostrzeżono w nim "podwójnego agenta"?
Wiązało się to po prostu ze zmianą priorytetów rządu Donalda Tuska. Wówczas wiedzieliśmy już, że najgorszy etap kryzysu jest za nami. Postanowiono więc, że nadszedł czas, by mocniej pochylić się nad polityką społeczną. Dlatego dokonano zmian w składzie Rady. Kierujący nią Premier Jan Krzysztof Bielecki pewnym ludziom podziękował, a innych zaprosił do współpracy, by zwiększyć różnorodność opinii. Ta rotacja nie wynikała z jakiegoś konfliktu lub podejrzeń.
Doświadczenia z czasów współpracy z Donaldem Tuskiem pomogły Mateuszowi Morawieckiemu zajść tak daleko?
Premier Morawiecki dysponuje dużym doświadczeniem. Nie tylko w biznesie, ale też administracji publicznej i polityce. Przed wejściem Polski do Unii Europejskiej sporo czasu spędził przecież w roli urzędnika zajmującego się dostosowywaniem prawa do standardów europejskich. A jako prezes dużego banku przez lata był ważną postacią polskiego życia gospodarczego i publicznego.
Czas, który spędził na pracy w Radzie Gospodarczej przy rządzie Donalda Tuska z pewnością także pozwolił mu pogłebić doświadczenie. Tam mógł uczestniczyć w dyskusji z wybitnymi ekonomistami i praktykami na temat dylematów rządzenia Polską i kreowania polityki społeczno-gospodarczej.
Mateusz Morawiecki to człowiek biznesu w polityce, czy jednak człowiek polityki w biznesie? Jego błyskotliwa kariera w Banku Zachodnim zaczęła się przecież równolegle do tej, którą prowadził w dolnośląskim samorządzie.
Nie dostrzegam takich rozgraniczeń. Uważam, że światy biznesu i polityki się przenikają. Ludzie z różnych dziedzin życia na jakiś czas wchodzą do polityki, ale potem wracają do swoich poprzednich środowisk. W przypadku Mateusza Morawieckiego jest natomiast tak, że on zawsze miał bardzo dużą styczność ze światem polityki. Dzisiaj wykorzystuje zdobyte przez lata doświadczenie.
Pan również ma nie tylko bogate doświadczenie polityczne. Przez lata zajmował pan przecież eksponowane stanowiska w Agencji Reutera. Jak przez pryzmat tych doświadczeń ocenia pan szanse na to, że dzięki namaszczeniu Mateusza Morawieckiego na premiera PiS odwróci uwagę światowych mediów i rynków od przejęcia kontroli nad wymiarem sprawiedliwości?
W Prawie i Sprawiedliwości twierdzą, że głównymi przesłankami zmiany premiera są nowe wyzwania międzynarodowe i gospodarcze. To zdaje się więc oznaczać, że nadszedł wreszcie ten moment, w którym prezes Jarosław Kaczyński i reszta szefostwa PiS zorientowali się, iż w tej konfrontacyjnej polityki wobec europejskich partnerów nie da się dalej prowadzić. W PiS chyba przyznają, że popełnili błąd, gdy założyli, iż kryzys UE będzie się pogłębiał, a unijne instytucje nie wykażą determinacji w upominaniu Polski o przestrzeganie prawa.
Bo ta strategia była błędem. Dziś UE wychodzi z kryzysu i pomimo pewnych problemów zaczyna się konsolidować. Gospodarka strefy euro przyspiesza. A Komisja Europejska i inne instytucje konsekwentnie upominają się o praworządność w Polsce. Kluczowe interesy naszego kraju będą więc zagrożone, jeśli nie dojdzie do nowego otwarcia w polityce europejskiej. Dlatego wydaje mi się, że jednym z głównych zadań premiera Morawieckiego jest dokonanie tego nowego otwarcia. Bo nie chodzi tylko o to, by odwrócić uwagę świata. To musi być strategiczna decyzja o zmianie kursu.
Czyli sama oprawa PR-owa nie wystarczy?
Absolutnie nie. Na końcu zawsze liczą się czyny, a nie słowa. Ta zmiana szefa polskiego rządu będzie momentem pozwalającym na powrót do stołu. I właśnie dlatego była konieczna. Bo zdolność Beaty Szydło i Witolda Waszczykowskiego do prowadzenia jakiegokolwiek dialogu z Europą spadły prawie do zera.
Czy sądzi pan, że Donald Tusk przyjął najświeższe wieści z Nowogrodzkiej z ulgą? Czy musi być gotowy na to, iż dopiero teraz w Brukseli zacznie pojawiać się twardy przeciwnik?
Nie wiem, o to trzeba byłoby już zapytać samego przewodniczącego Tuska. Zauważmy jednak, że on nigdy nie podchodził konfrontacyjnie do premier Beaty Szydło. Jako przewodniczący Rady Europejskiej zawsze starał się jej pomagać w uniknięciu samoizolacji. Nie ma też powodów, dla których Donald Tusk teraz miałby konfrontacyjnie podchodzić do premiera Morawieckiego. Na tym bowiem polega rola przewodniczącego RE, że musi szukać porozumienia między wszystkimi unijnymi przywódcami.
Wielu liczy, że teraz o to porozumienie będzie łatwiej.
Fakt, iż obaj panowie się znają rzeczywiście daje nadzieje na złagodzenie pewnych napięć. To byłoby bardzo dobre dla Polski. Pierwszy ruch należy w tej sprawie jednak do Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego. Jeżeli prezes PiS rzeczywiście podjął decyzję, iż czas złagodzić napięcie w relacjach z Brukselą, to będą musiały iść za nią konkretne czyny. A na razie mamy kolejne kontrowersyjne ustawy dotyczące sądownictwa. To będzie trudne.
Ktoś wkrótce powie "sprawdzam". Na pewno partnerzy z instytucji europejskich i niektórych ważnych państw członkowskich UE będą w stanie udzielić nowemu premierowi Polski kredytu zaufania, ale niech się nikomu nie wydaje, że wszystko załatwi PR. Ostatecznie Europa będzie stanowczo pytała premiera Morawieckiego, czy jego państwo jest w stanie funkcjonować zgodnie z zasadami.
* Adam Jasser - Od lat 90-tych do 2009 roku dziennikarz Reutersa, a następnie szef kilku różnych europejskich oddziałów tej prestiżowej agencji prasowej. Były dyrektor programowy Fundacji demosEuropa. W latach 2010-2014 członek Kancelarii Premiera Donalda Tuska. W latach 2014-2016 prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.