“Niech pan tam nie idzie!” - krzyczy do Cezarego Pazury kobieta w poczekalni gabinetu dentystycznego w jednej ze scen “Nic śmiesznego”. Komedia Marka Koterskiego ma już prawie ćwierć wieku, co w przełożeniu na rozwój stomatologii równa się 25 latom - ale świetlnym. Badania pokazują jednak, że pomimo gigantycznego postępu, jaki dokonał się w technikach stomatologicznych i faktu, że ból udało się praktycznie wyeliminować, ponad połowa z nas nadal panicznie boi się “tam” wchodzić.
Jak wynika z ankiety zrealizowanej przez Interaktywny Instytut Badań Rynkowych w 2014 roku, stres przed wizytą u stomatologa odczuwa 46 proc. z nas. Z kolei 52 proc. badanych przyznaje, że odkłada wizyty tak długo, jak może właśnie ze względu na strach przed “borowaniem”. Pytanie tylko, czy dzisiaj rzeczywiście jest się czego bać?
- Strach przed wizytą u dentysty jest najczęściej spowodowany negatywnymi doświadczeniami z przeszłości, zwłaszcza u osób powyżej 30 roku życia - tłumaczy dr Magdalena Baszun z przychodni Capital Clinic. Kilkanaście lat temu technologia była zupełnie inna, podobnie jak rodzaje wykonywanych zabiegów czy dostępne formy znieczulenia. Współczesne leczenie stomatologiczne oraz wyposażenie gabinetów w niczym nie przypominają tych ze scen z filmu „Nic śmiesznego”. Nasze zęby mogą być piękne i zdrowe bez bólu. W związku z tym gdyby scenariusz powstawał dzisiaj, jego twórcy reakcjami “poczekalni” raczej nie mogliby się inspirować.
Stomatolog dodaje, że dzisiaj nie wykonuje się zabiegów stomatologicznych takich jak „borowanie” zęba czy też jego usuwanie bez znieczulenia - To bardzo odległe czasy. Dzisiaj leczenie odbywa się w znieczuleniu i jest praktycznie bezbolesne - zapewnia - Chyba że pacjent unikał wizyty zbyt długo. Brak regularnych wizyt kontrolnych i stosownego leczenia stomatologicznego przez długie lata może doprowadzić do sytuacji, w której dojdzie do dużego stanu zapalnego. W takim przypadku może nie udać się uzyskać optymalnego efektu znieczulenia podczas pierwszej po latach wizyty - tłumaczy dr Baszun, przy czym uspokaja, że zdarza się to sporadycznie.
Słowa doktor potwierdza Paweł Dul, który do Capital Clinic trafił w związku z ekstrakcją zęba. - Strach zawsze gdzieś z tyłu głowy oczywiście jest - kłamałbym, gdybym utrzymywał, że było inaczej. Ale otoczenie w klinice bardzo pomaga. To nie jest ciemny korytarz w przychodni z trzeszczącymi drewnianymi ławkami, wypełniony światłem migającej jarzeniówki - śmieje się, dodając, że sam zabieg trwał krócej i przebiegał sprawniej, niż mógł się spodziewać. - Znieczulenie zadziałało tak, jak powinno więc wtedy tak naprawdę już byłem spokojny. Stomatolog wytłumaczył mi, że nie ma możliwości, żebym poczuł jakiś straszny ból i tak właśnie było - przekonuje.
O tym, że różne rodzaje znieczulenia, jakie ma na podorędziu dzisiejszy stomatolog mogą praktycznie wyeliminować ból niby wiemy, ale… i tak nie dowierzamy. Zdaniem dr Baszun, czynników stresowych w przypadku zabiegów dentystycznych jest więcej: - Poczucie bezsilności czy może bezbronności, które towarzyszy nam podczas wizyty gra tu pewną rolę. Dodatkowo, obawy przed dentystą mogą być zaraźliwe. Można przejąć od znajomych czy rodziców - tłumaczy dr Baszun.
Strach przed gabinetem przenosi się z pokolenia na pokolenie - co do tego wątpliwości nie ma również prof. nadzw. dr hab. n. med. Joanna Antoszewska-Smith,która również przyjmuje w Capital Clinic. - Stereotyp trwa. Pamiętam czasy, kiedy wizyta u dentysty nie łączyła się z niczym innym, jak tylko strachem przed bólem. Młode pokolenia mają dzisiaj łatwiej: są świadome, że zabiegi dentystyczne nie muszą boleć. Z drugiej strony, te dawne lęki, przekazywane przez rodziców, mogą odgrywać rolę również u dzisiejszych pacjentów - tłumaczy profesor Antoszewska-Smith.
- Początki współpracy z dzieckiem są bardzo ważne, dlatego bardzo dużą wagę przywiązujemy do wizyt adaptacyjnych. Niezwykle istotne jest również podejście rodziców, bo to tak naprawdę to ono determinuje, jak dziecko będzie podchodziło w przyszłości do wizyt w gabinecie - tłumaczy dr Baszun, a jej słowa potwierdza Ewa Wojtczuk, mama Olgi: - Miałyśmy to szczęście, że nasze pierwsze “podejście” zakończyło się sukcesem. Olga od razu złapała kontakt ze swoim dentystą i dzisiaj absolutnie nie ma skojarzenia pod tytułem: wizyta u dentysty równa się strach i ból - przekonuje.
Podobnych skojarzeń, jak się okazuje, nie mają również Koreańczycy - zarówno ci mali, jak i duzi. Jak przekonuje prof. Antoszewska-Smith, tolerancja na ból, jaki sprawiają nam stomatolodzy to również kwestia kulturowa:
Prof. Antoszewska-Smith dodaje jednak, że postawa Koreańczyków na początku również była swego rodzaju ewenementem: - Kiedy po raz pierwszy prezentowano w Stanach tamtejsze wyniki badań naukowych, pół sali niemal zemdlało. Dzisiaj jest to powszechnie przyjęta praktyka i ja też skłaniam się ku temu, żeby tu, w Capital Clinic, gdzie pracuje zespół naprawdę świetnych lekarzy łagodzących strach przed bólem, powoli zacząć się przesuwać w stronę zniesienia tego typu znieczulenia - przekonuje.
Jedna z pacjentek Capital Clinic - Monika Reiman - śmieje się, że chyba nie ma wśród przodków żadnych Koreańczyków, bo na zabieg bez znieczulenia jednak się nie zdecydowała. - Chciałam czuć się komfortowo i nie przejmować się, że coś ewentualnie może mnie zaboleć. Implantolog, który zajmował się mną w Capital Clinic zadbał, żeby tak właśnie było - zapewnia.
Tym, którzy mimo wszystko nie są jeszcze do końca przekonani, że dzisiejszy gabinet dentystyczny to miejsce wolne od bólu, dr Baszun z reguły tłumaczy: - Tak naprawdę najgorszy jest sam strach przed bólem - bo trwa znacznie dłużej i jest bardziej męczący, niż “ból”, z którym mamy dzisiaj do czynienia u dentysty.
Artykuł powstał we współpracy z Capital Clinic.
Reklama.
Udostępnij: 35
prof. nadzw. dr hab. n. med. Joanna Antoszewska-Smith
Capital Clinic
Strach jest dzisiaj bezpodstawny pod warunkiem, że zajmują się nami doświadczeni fachowcy. Najlepszym probierzem tego, czy dentysty należy się bać, czy też nie jest dziecięca szczerość. I właśnie ona jest najlepszą dla nas laurką, bo do Capital Clinic wracają nie tylko zadowolone dzieci, ale i ich rodzice.
prof. nadzw. dr hab. n. med. Joanna Antoszewska-Smith
Capital Clinic
Moja profesja, czyli ortodoncja, z bólem raczej się nie kojarzy. Jednak nawet tu mamy do czynienia z procedurami takimi jak wszczepianie mikroimplantów, co klasyfikuje się jako zabieg mikrochirurgiczny. Jako że uczyłam się techniki jego wykonania od Koreańczyków – najlepszych fachowców na świecie – dowiedziałam się od nich, że w Korei nawet strach przed skalpelem udało się zredukować do minimum. Tam zabiegi tego typu robi się bez znieczulenia i nikt nie protestuje.