Mamy XXI wiek, ręcznie już się chyba tylko podpisujemy, a nasz rodak z uporem maniaka i dużej ilości atramentu odtworzył naszego wieszcza. Aż rok (!) czasu zajęło Wojciechowi Patro stworzenie rękopisu "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza, ale efekt jest piorunujący. Nie należy do najtańszych: autor wycenił swoją pracę na 17 tysięcy złotych. Przesadził? To przyjrzyjcie się zdjęciom.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
45-letni Wojciech Patro pochodzi ze Świdnika. Z wykształcenia jest inżynierem budownictwa, pracuje jako grafik. Zawodowo zajmuje się poligrafią, a po godzinach - kaligrafią i przepisywaniem na nowo książek. Właśnie skończył "Pana Tadeusza". Ilustracje do książki wykonał jego brat, Rafał. Oprócz ręcznego tekstu liczącego 640 stron, zaprojektował też okładkę i układ - one też zostały wykonane ręcznie. Chciał stworzyć coś innego, nie nawiązującego do żadnego stylu czy epoki.
Czy boli pana ręka?
Już nie. Starałem się pisać nie więcej niż trzy godziny dziennie. Po tym czasie ręka "mdleje" przez pewną powtarzalność. Poza tym wciąż staram się, by to była przyjemność.
Muszę powiedzieć, że jestem w szoku, bo na studiach już po godzinie pisania notatek na wykładzie, po prostu sobie odpuszczałem.
To trochę inna sprawa. Gdyby pan zobaczył moje normalne pismo, to też byłby pan w szoku. Piszę zupełnie nieczytelnie. W przypadku manuskryptu można sobie zrobić przerwę po jednym słowie. I tak to robię, bo zerkam na oryginał. Nie ma takiego pośpiechu jak przy robieniu notatek.
Dlaczego właściwie pan to robi?
Po prostu to uwielbiam! Moje hobby zaczęło się wiele lat temu, gdy dotarłem do starych dokumentów rodzinnych - np. akty chrztu. Zafascynowało mnie to, jak zostały pięknie napisane copperplatem czyli skryptem. Sam spróbowałem tak pisać, spodobało mi się i odkryłem, że można z tego zrobić coś bardziej spektakularnego.
Czym jest "copperplate"?
To pochyły krój pisma, który pisze się skośną stalówką. Takie "klasyczne pismo".
I jakie to wszystko jest równe! Nie tak łatwo jest pisać nawet, gdy mamy widoczne linie, a tutaj w ogóle ich nie ma.
Użyłem cieńszego papieru i tak zwanego liniuszka. Podkładam pod kartkę linijki, piszę po nich, odwracam kartkę i piszę już po tekście napisanym wcześniej.
A jak jest z błędami? Pisząc na komputerze możemy cofnąć pomyłkę. A tutaj przecież nie może pan wcisnąć klawiszy "Ctrl" i "Z", tylko trzeba przepisywać całą stronę od nowa...
Mało tego: ja piszę na składkach, by było to łatwo oprawić. Jedna składka zawiera 4 strony. 6 składek wchodzi na legę, a legę się potem szyje. Jeśli się pomylę na końcu jednej strony, to muszę przepisywać, aż cztery. Na szczęście nie całą książkę (śmiech).
A często się pan myli?
Niestety tak, bo czasem warunki do pisania są nei takie jakbym chciał. Gdy słucham wiadomości, łatwo się wtedy rozpraszam. Dlatego słucham teraz obcojęzycznego radia, z którego niewiele rozumiem (śmiech).
Kolejne pytanie, które samo się nasuwa: dlaczego "Pan Tadeusz"?
Szukałem czegoś "chwytliwego". Nie piszę tego pod konkretne zamówienie, ale oczywiście staram się to później sprzedać. Jednak jakbym robił to tylko dla siebie, to robiłbym to w każdej chwili. Moja żona zawsze mi mówi, że szkoda, że się pozbywam czegoś takiego pięknego, a ja jej wtedy odpowiadam: spokojnie, znajdę czas, to sobie napiszę.
To zadziwiające, że książka pisana ręcznie robi na nas takie wrażenie, a kiedyś tylko tak były wydawane teksty.
Przed wynalazkiem Gutenberga książki były majstersztykiem pod względem wykonania oraz były drogie. Teraz wartość książki przelicza się na szybkość jej przepisywania na komputerze. Trudno więc sobie dziś wyobrazić, że jedną stronę można pisać ręcznie niemal godzinę. Na klawiaturze zajmuje to kilkanaście minut.
"Pan Tadeusz" nie jest pana pierwszym manuskryptem.
Tak, na koncie mam już 7 rękopisów m. in. "Nowy Testament", sonety Szekspira oraz... "Pan Tadeusz", którego już raz napisałem. Podobnie jak "Nowy Testament", ale z inną czcionką.
Pachnącego jeszcze tuszem "Pana Tadeusza" wycenił pan na 17 tysięcy złotych. To spora kwota. Czy poprzednie rękopisy znalazły nabywców?
Oczywiście. Znajomi bardzo mi pomagali Często też wystawiałem swoje prace na aukcjach antykwarycznych w Krakowie i na nich można było je obejrzeć i kupić.
Co w planach?
W zeszłym tygodniu wziąłem się za przepisywanie "Dzieci z Bullerbyn". Po szwedzku.
Jest pan przedstawicielem ginącego gatunku. Co pan na to, że już za chwilę wszystko będziemy pisać wyłącznie na klawiaturze? Umiejętność pisania powoli wymiera, bo i nie jest potrzebna.
W niektórych szkołach są lekcje kaligrafii, ale są traktowane jako kolejny przedmiot, który trzeba zaliczyć. Sam traktuje swoje książki jako formę sztuki. Osobiście uważam jednak tekst pisany za rzecz ładną. Nienawidzę czytać książek, które mają źle dobraną czcionkę czy złe odstępy. Te pisane ręcznie, przyjemniej się czyta i łatwiej się wchodzi w treść.
"Chodziło mi nie tylko o to, by to było dzieło znane, ale też obszerne objętościowo. Masywne. Lubię wyzwania, a nie dwa rozdziały, które się mieszczą na trzydziestu kartkach. Poza prozą, w naszej literaturze, nie ma takich pozycji. Stąd wybór padł na epopeję Adama Mickiewicza."