Marek Migalski po finale Wimbledonu napisał na Twitterze, że Radwańska grała w nim "z amerykańskim Grodzkim". Poseł uznał być może, że komentarz to dobry żart. My wątpimy. Takie oszczerstwa złamały karierę niejednemu sportowcowi. Ofiarą podejrzeń o zmianę płci padła na przykład jedna z najlepszych polskich lekkoatletek – Ewa Kłobukowska.
Europoseł PJN chciał zdaje się obrócić w żart przegraną Agnieszki Radwańskiej w finale Wimbledonu. Napisał więc na Twitterze: "Isia gra z jakimś amerykańskim Grodzkim. To niesprawiedliwe". Marek Migalski wykazał się wyjątkową niedelikatnością wobec posłanki Anny Grodzkiej, która zmieniła płeć. Ale przede wszystkim obnażył swoją sportową niekompetencję. Podobne oszczerstwa, jak to, co napisał o Williams, zniszczyły karierę niejednej sportsmence. Jak to możliwe?
Historia sportu zna przypadki, kiedy mężczyźni udawali kobiety, aby startować w żeńskiej rywalizacji. Komitet olimpijski walczył z takimi praktykami, często jednak niesłusznie oskarżając niewinne zawodniczki.
Hermafrodyta Walasiewicz?
Niesłuszne oskarżenia nie ominęły też polskiej lekkoatletyki. Znany jest przypadek Stanisławy Walasiewicz, z początku ubiegłego wieku, której żeńska płeć została zakwestionowana już po jej śmierci. Dodajmy – tragicznej śmierci. Polka została śmiertelnie postrzelona podczas napadu na sklep w 1980 roku. Przeprowadzona zaraz po tym zdarzeniu sekcja zwłok wykazała, że była hermafrodytą (miała zarówno męskie, jak i żeńskie narządy płciowe). Dorobek potrójnej medalistki Igrzysk Olimpijskich – Walasiewicz wygrywała biegi na 100 metrów w Los Angeles w 1932 oraz na 100 i 200 metrów w 1938 w Wiedniu – był potem wielokrotnie kwestionowany. Nigdy jednak nie zapadła żadna oficjalna decyzja w tej sprawie.
Po wielu latach w takiej sytuacji jak Walasiewicz znalazła się inna polska biegaczka, Ewa Kłobukowska. Jej przypadek był o tyle bulwersujący, że dziś nikt nie śmiałby skierować w jej stronę podobnych oskarżeń. – Uważam, że Ewa Kłobukowska była zawodniczką, którą straciła najwięcej ze wszystkich zawodniczek zdyskwalifikowanych w ten sposób. Nie tylko z uwagi na to, że była na początku swojej kariery, ale także z tego względu, że nie znam osoby, która dziś mogłaby chociaż pomyśleć o takich oskarżeniach. Kłobukowska normalną kobieta. Nie tylko dziś. Zawsze nią była – mówi mi Maciej Petruczenko, dziennikarz "Przeglądu Sportowego", ekspert lekkiej atletyki.
Tragedia Kłobukowskiej
Ewa Kłobukowska była znakomitą polską biegaczką, której przepowiadano wielką karierę. Do czasu dyskwalifikacji w 1967 roku, przed Igrzyskami w Meksyku, zdołała sięgnąć po pięć medali – dwa, z czego jeden złoty w 1964 roku w Tokio; i trzy, w tym dwa złote na Mistrzostwach Europy.
Z oczywistych względów najtrudniejsze od zawsze było wyznaczenie granicy pomiędzy kobietą a mężczyzną. – Na początku kobiety musiały po prostu rozebrać się przed komisją. Potem, przez długie lata testy przeprowadzano poprzez genetyczne badanie konfiguracji chromosomów – przypomina Petruczenko.
W tamtym czasie komisja medyczna Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego przeprowadzała "testy płci" właśnie na podstawie badania chromosomów. W jego wyniku stwierdzono, że Kłobukowska posiada ich męski zestaw, więc zakazano jest rywalizacji z kobietami. – Po dwudziestu pięciu latach okazało się, jak bardzo niesprawiedliwy był to osąd. Wraz z rozwojem nauki dowiedziono, że niektóre kobiety mogą posiadać "męski" układ chromosomów, a mężczyźni "damski"– mówi Petruczenko.
25 lat później MKOl przyznał, że stosowane przez niego kryterium chromosomowe było błędne. – Byłem na konferencji podczas Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie, podczas których ogłaszano ten komunikat. Nikt jednak nie przeprosił Ewy Kłobukowskiej, największej ofiary błędu komisji medycznej MKOl, a przecież zrujnowano jej całe życie. Co gorsza, Ewa nie została przez MKOl do dziś zrehabilitowana. Uważam to za największe naruszenie reguły Fair Play w historii ruchu olimpijskiego – stwierdza Petruczenko.
Skandal wokół Semenyi
Także przed zbliżającymi się wielkimi krokami Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie Komitet zapowiedział, że będzie przeprowadzał wyrywkowe barania płci. Ma to związek z głośną sprawą Caster Semenyi reprezentantki RPA, która w 2009 roku sięgnęła po złoto w biegu na 800 metrów na mistrzostwach Świata w Berlinie. Przeprowadzone później badania stwierdziły, że posiada ona wysoką ilość męskich hormonów.
– Ostatnio o podobnych przypadkach jest ciszej, co nie znaczy, że nie istnieją. Dziś większość tego typu spraw jest po prostu załatwiana bez zbędnego rozgłosu. Zawodniczkom przedstawiana jest propozycja nie do odrzucenia - wycofaj się, a nie zostaniesz zdyskwalifikowana. Przed każdymi igrzyskami w taki sposób eliminowanych jest od kilku do kilkunastu zawodniczek. Ale nikt o tym nie mówi – twierdzi Petruczenko.