W przypadku służby zdrowia mamy do czynienia z jednym z najlepszych przykładów tego, jak wygląda rządzenie PiS w praktyce. Jest dużo PR-u i propagandy, a niewiele zmian systemowych. Czyli tego, co sprawia, że instytucje państwowe potrafią lepiej służyć obywatelom. Od dwóch lat takich pozytywnych zmian w zasadzie nie ma. Obecny kryzys dobitnie pokazuje, że wszyscy Polacy prędzej czy później odczują destrukcyjne rządy PiS na własnej skórze – mówi #TYLKONATEMAT rzecznik prasowy Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec.
Mateusz Morawiecki gości dziś w Budapeszcie. To dobrze, że nowy polski premier w de facto pierwszą podróż zagraniczną wybrał się właśnie w tym kierunku?
Jan Grabiec:To jest działanie obliczone tylko na uzyskanie węgierskiego wsparcia w obliczu kłopotów w Unii Europejskiej, które rząd PiS ściągnął na Polskę. Odnoszę wrażenie, iż to przypomina zabiegi kogoś, kto nadużywa alkoholu i szuka tylko sposobów na ograniczenie kaca zamiast zastanowić się nad porzuceniem nałogu.
Dziś Mateusz Morawiecki musi zabiegać o względy Węgrów, bo polityka PiS to naruszanie konstytucji i prawa europejskiego. Ten wyjazd do Budapesztu jest więc obliczony tylko na poszukiwanie mniejszości blokującej w Radzie Europejskiej, która będzie zdolna do uchronienia Polski przed negatywnymi skutkami ich własnych działań.
Czy Platforma Obywatelska zamierza jakoś te negocjacje z Budapesztem wspomóc? W końcu jesteście z Viktorem Orbanem w Europejskiej Partii Ludowej i zdaje się, że macie na Węgrzech większe wpływy niż Prawo i Sprawiedliwość.
W Platformie Obywatelskiej uważamy, że chorobę należy leczyć u źródła. Najskuteczniej problemy Polski w Unii Europejskiej można naprawić nakłaniając rząd PiS do poszanowania polskiej konstytucji i europejskich traktatów. To też jedyna droga, na którą wskazuje Komisja Europejska. Przecież PiS dostało trzy miesiące na ustosunkowanie się do wskazań KE i może łatwo zatrzymać wszystkie negatywne skutki. Tymczasem uzależnianie europejskiej pozycji Polski od Węgier lub jakiegokolwiek innego państwa jest strategią z góry skazaną na porażkę.
Kto na początku nowego roku nie dyskutuje o wizycie premiera w Budapeszcie, ten na ustach ma temat chaosu w służbie zdrowia. Podpisujecie się w PO pod słowami szefowej Nowoczesnej Katarzyny Lubnauer, która stanowczo wezwała Mateusza Morawieckiego do zdymisjonowania ministra zdrowia?
O konieczności zdymisjonowania Konstantego Radziwiłła mówiliśmy już dwa miesiące temu. Wówczas, gdy fiaskiem zakończyły się jego negocjacje ze strajkującymi młodymi lekarzami. To było kluczowym dowodem jego nieudolności. Już wtedy minister zdrowia dowiódł, że nie potrafi skutecznie dbać o interesy pacjentów, o zdrowie i życie Polaków.
Pamiętajmy, że ten protest lekarzy zmienił formę, ale wcale się nie skończył. I jego skutki widzimy już w pierwszych dniach 2018 roku, gdy zamykane są oddziały lub poradnie, bo lekarze rezygnują z pracy w nadgodzinach. Bardzo dziwi fakt, że pomimo tych wszystkich od dawna podnoszonych zarzutów wobec Konstantego Radziwiłła, premier Mateusz Morawiecki także jego powołał do nowego gabinetu. To było coś absurdalnego...
A co, jeśli Konstanty Radziwiłł przetrwa także nadchodzącą rekonstrukcję rządu?
Najpierw to będzie musiał przetrwać posiedzenie sejmowej Komisji Zdrowia, na której zmierzy się wreszcie z trudnymi pytaniami dotyczącymi tego, jak funkcjonuje dziś służba zdrowia i skąd wziął się ten noworoczny kryzys. W naszej opinii, to wszystko wynika z braku działań ministra zdrowia w jednym obszarach i bardzo złych działań na innych polach. To minister Radziwiłł ten kryzys wywołał.
Nie tylko on nie powinien przetrwać rekonstrukcji, ale i cała jego polityka w Ministerstwie Zdrowia. Bo personalia szefa resortu są oczywiście ważne, jednak jeszcze ważniejsze jest to, że sprawy służby zdrowia są na samym końcu w hierarchii rządu PiS. Tymczasem my już w październiku zaproponowaliśmy ponadpartyjny pakt dla rzecz zdrowia, który zakładał konkretne propozycje realnego wzrostu nakładów na służbę zdrowia do 6% PKB w 4 lata. Niestety, do dziś ze strony rządu nie ma w tej sprawie żadnego odzewu.
Służba zdrowia to może być ten temat, który wreszcie pozwoli opozycji przejąć inicjatywę od PiS, które od dawna zdominowało opinię publiczną swoją narracją?
Ja polemizuję z tymi tezami, które mówią, iż PiS całkowicie zdominowało wszystko i wszystkich swoją narracją. Zawsze jest bowiem tak, że to partia rządząca nadaje ton debacie publicznej, bo to ona ma w rękach instrumenty władzy...
A jeśli chodzi konkretnie o służbę zdrowia, to mamy do czynienia z jednym z najlepszych przykładów tego, jak wygląda rządzenie PiS w praktyce. Jest dużo PR-u i propagandy, a niewiele zmian systemowych. Czyli tego, co sprawia, że instytucje państwowe potrafią lepiej służyć obywatelom. Od dwóch lat takich pozytywnych zmian w zasadzie nie ma. Obecny kryzys w służbie zdrowia dobitnie pokazuje, że wszyscy Polacy prędzej czy później odczują destrukcyjne rządy PiS na własnej skórze.
Niektórzy Polacy mają natomiast destrukcyjny wpływ na biura poselskie PiS, na które przeprowadzona została ostatnio seria ataków. Szef MSWiA Mariusz Błaszczak wskazuje winnych w posłach tzw. opozycji totalnej. Poczuwa się pan do tej winy?
To antagonizowanie Polaków, nastawianie ich przeciwko sobie jest winą pewnych dobrze znanych wszystkim polityków. I skutki ich słów zaczynają odczuwać teraz nie tylko posłowie PiS, bo przecież atakowane są także biura poselskie opozycji. Tym się jednak różnimy od ministra Błaszczaka, że nie oskarżamy o te ataki polityków PiS i nie nakręcamy bardziej tej spirali negatywnych emocji.
Jednak fakty są takie, że to przedstawiciele partii rządzącej wypowiadają się w agresywny i pogardliwy sposób o Polakach, którzy mają inne poglądy. To oni nazywają takich ludzi „gorszym sortem”, „zdradzieckimi mordami”, „gestapo”, „komunistami i złodziejami”, czy „Targowicą”. To są słowa bulwersujące wielu Polaków, którzy czują się po prostu poniżani. Trzeba mieć więc świadomość, że taki język w końcu będzie prowadził do przejawów agresji.
W PO stale apelujemy jednak o odpowiedzialność za słowa i czyny. Sprzeciwiamy się stanowczo stosowaniu jakiejkolwiek agresji. Nie tylko tej fizycznej, ale i werbalnej. Bo to nie przysłuży się dobrze żadnej sprawie. Jacek Kuroń w PRL mówił „nie palcie komitetów, zakładajcie własne”. I właśnie do tego zachęcamy wszystkich tych, którzy czują się sfrustrowani destrukcyjnymi działaniami władzy. Każdą taką osobę zachęcam do pomyślenia nad tym, jak może pomóc zatrzymać tę złą zmianę. Agresja na pewno nie pomoże opozycji wygrać kolejnych wyborów.
Opozycji z pewnością nie pomagają też poważne oskarżenia kierowane pod adresem jej prominentnych przedstawicieli, takich jak Stanisław Gawłowski. Jak sprawa jego problemów z CBA i prokuraturą jest rozstrzygana w PO?
Kierowanie bezpodstawnych oskarżeń jest łatwe dla partii rządzącej, która pod swoją kontrolą ma nie tylko policję i służby specjalne, ale także prokuraturę. W sytuacji, w której członek klubu parlamentarnego PiS stoi na czele prokuratury i może wydawać śledczym wiążące ich plecenia, nie ma pewności, że jakikolwiek zarzut ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością.
A nawiasem mówiąc, treści zarzutów stawianych Stanisławowi Gawłowskiemu nadal nie znamy. Już tego samego dnia, gdy prokuratura poinformowała o skierowaniu wniosku o odebranie immunitetu posłowi Gawłowskiemu, wystąpiliśmy do marszałka Sejmu o udostępnienie nam treści tego wniosku. Do dziś Marek Kuchciński tej prośby nie rozpatrzył. Nie wiemy więc, jaki charakter mają zarzuty stawiane Gawłowskiemu. Wiemy tylko tyle, ile prokuratura zechciała przekazać w przeciekach do związanych z PiS mediów.
Natomiast sam Stanisław Gawłowski stanowczo twierdzi, że nie ma nic do ukrycia i nigdy nie naruszył prawa. Przekonuje nas, że będzie w stanie to udowodnić. Nigdy nie odmawiał też współpracy ze śledczymi, udostępnił im swoje mieszkania w celu przeszukań. Do tego już na pierwszy rzut oka część zarzutów, o których się mówi wygląda na wyssane z palca. Bo zegarek mający być rzekomo łapówką sprzed kilku lat jest własnością posła Gawłowskiego od lat kilkunastu. Co mogą potwierdzić jego prywatne zdjęcia. Jest też jakiś stek pomówień dotyczący jego doktoratu... Za tymi zarzutami nie kryje się żadna realna afera i nie dowodzą one nadużyć władzy ze strony polityków PO.
Mówi się jednak, że w tym roku należy spodziewać się kolejnych zarzutów stawianych politykom PO. Szczególnie wówczas, gdy na dobre w życie wejdzie reforma wymiaru sprawiedliwości, która daje PiS nowy wiatr w żagle. Jesteście na te działania służb gotowi?
Od dawna mówimy, że właśnie temu służą wszystkie zmian w sądach. PiS obawia się przegrania wyborów i odsunięcia od władzy, więc będzie starało się zwalczać konkurencję polityczną z pomocą prokuratorów. Sądzę, iż nie jest przypadkiem, że te zarzuty stawiane Stanisławowi Gawłowskiemu zostały sformułowane właśnie kilka dni po tym, gdy prezydent Andrzej Duda podpisał ustawy pozwalające PiS na przejęcie kontroli nad wymiarem sprawiedliwości.
O rzekomej długiej liście zarzutów, które powinni usłyszeć ludzie PO w PiS mówili już od dwóch lat. Od czasu, gdy byliśmy świadkami tego słynnego „audytu”, czyli ośmiu godzin wystąpień PiS-owskich ministrów, którzy twierdzili, że analiza dokumentów znalezionych w ministerstwach pozwala postawić setki zarzutów politykom PO. I co? Przez dwa lata nie postawiono nikomu ani jednego zarzutu. Do momentu, w którym PiS było pewne, że przeforsowało zmiany w sądach.
To dowodzi, że przez te wszystkie lata oni nie byli w stanie znaleźć w żadnej sprawie prawdziwych dowodów na to, że rząd PO-PSL działał nieprawidłowo. A teraz liczą zapewne, że przed sądem pod partyjną kontrolą, uda się toczyć postępowania bez dowodów.
Zatem czego w PO życzycie sobie na ten rozpoczynający się 2018 rok?
Dziś przede wszystkim chciałbym życzyć Polakom dużo zdrowia, bo na służbę zdrowia póki co będzie nam coraz trudniej liczyć... A tak politycznie, to życzyłbym nam wszystkim, by ten rok był początkiem naprawdę dobrej zmiany w Polsce.