To Konstanty Radziwiłł osobiście skonfliktował rząd PiS z lekarzami, gdy w październiku obrażał i atakował strajkujących rezydentów. Mam wrażenie, że gdy rezydenci zakończyli głodówkę i przeszli do innej formy protestu, Radziwiłł swoim kolegom z rządu powiedział, że skoro głodówki już nie ma, to sprawa jest zamknięta. Pewnie powiedział, że przetrzymanie lekarzy pomogło i nie ma żadnego problemu. Tymczasem dzisiaj problem wrócił ze zdwojoną siłą – mówi #TYLKONATEMAT były wiceminister zdrowia, a dziś szef klubu parlamentarnego PO Sławomir Neumann.
Dlaczego PiS wciąż trzyma Konstantego Radziwiłła w rządzie, skoro kolejny raz wywołał on potężny kryzys? Na czym polega jego siła?
Sławomir Neumann: Myślę, że tu nie chodzi o żadną siłę polityczną. Takich nieudaczników w rządzie Prawa i Sprawiedliwości jest przecież więcej...
Na co zatem Konstanty Radziwiłł przydaje się partii rządzącej?
Jego trwanie na stanowisku nie wynika ani z siły, ani z przydatności. On korzysta na braku decyzyjności, który w ostatnich miesiącach zapanował w kierownictwie PiS. Przecież od miesięcy mówiło się o rekonstrukcji rządu i o tym, że Radziwiłł jest jednym z ministrów, którzy z niego wylecą. Tymczasem zdymisjonowano tylko Beata Szydło.
Konstanty Radziwiłł na pewno nie jest dla PiS przydatny, bo generuje konflikty. I to on osobiście skonfliktował rząd PiS z lekarzami, gdy w październiku obrażał i atakował strajkujących rezydentów. Mam wrażenie, że gdy rezydenci zakończyli głodówkę i przeszli do innej formy protestu, Radziwiłł swoim kolegom z rządu powiedział, że skoro głodówki już nie ma, to sprawa jest zamknięta. Pewnie powiedział - najpierw Beacie Szydło, a potem Mateuszowi Morawieckiemu - że przetrzymanie lekarzy pomogło i nie ma żadnego problemu.
Tymczasem dzisiaj problem wrócił ze zdwojoną siłą. I to jest raczej jego początek, a nie apogeum. Obawiam się, że będziemy świadkami zamykania kolejnych oddziałów, bo przecież ta fala lekarskich rezygnacji dopiero nadchodzi. To nie jest "noworoczny" protest wynikający z niezadowolenia z nowych kontraktów na finansowanie. To problem, który stworzył minister Radziwiłł, gdy arogancko zareagował na pierwsze protesty lekarzy. I nie spełnił żadnego z ich postulatów.
Przez wiele lat był pan wiceszefem resortu zdrowia. Czy ma pan jakieś informacje o tym, jak Konstanty Radziwiłł jest odbierany w ministerstwie? Jak postrzegają go urzędnicy odpowiedzialni za służbę zdrowia, jest dla nich autorytetem?
Trudno mi powiedzieć, dla kogo autorytetem może być Konstanty Radziwiłł. Dzisiaj jest szkodnikiem w służbie zdrowia. Po tych różnych kadrowych zawirowaniach w Ministerstwie Zdrowia, dymisjach wielu wiceministrów i czystkach w niektórych departamentach on nie jest już nawet postacią lubianą. To dotyczy nie tylko urzędników, ale i lekarzy, pielęgniarek, czy ratowników medycznych ale wszystkich pracowników służby zdrowia, których minister Radziwiłł traktuje w sposób wyjątkowo arogancki i lekceważący.
Dziś nawet związkowcy "Solidarności" ze służby zdrowia twardo występują przeciwko niemu. Konstanty Radziwiłł na wszystkich patrzy z góry, co utrudnia jakąkolwiek z nim współpracę i rozmowę. A jeśli już rozmawia, to mówi o horyzoncie czasowym… 2025 roku. Jak można tak robić z ludzi idiotów?! Czy on myśli, że Polacy są niespełna rozumu i uwierzą w takie bajki, iż w tym 2025 roku Radziwiłł im coś załatwi? Wtedy Radziwiłła już dawno nie będzie! Nawet PiS w 2025 roku nie będzie przy władzy.
Problem jest też w tym, że Konstanty Radziwiłł zapewne mocno "koloryzował" koleżankom i kolegom z PiS, że ma wszystko pod kontrolą. Oglądając telewizję Jacka Kurskiego w te zapewnienia uwierzyli, bo wyraźnie stracili kontakt z rzeczywistością. Oni nigdy w żadnych kolejkach do lekarza nie stali. Prezes Kaczyński, jak musi iść do szpitala, to w kolejce nie stoi. W PiS jeszcze nie rozumieją, jak wielki kłopot Radziwiłł im zgotował.
Zły stan służby zdrowia nie wynika tylko z ostatnich 2 lat rządów PiS. Tak szczerze, z jakimi najpoważniejszymi grzechami zostawiliście Radziwiłłowi resort zdrowia?
W służbie zdrowia zawsze są jakieś problemy. Większe i mniejsze, ale ważne by je rozwiązywać, a nie eskalować. Nie miejmy złudzeń, z potężnymi kłopotami zmaga się każda ekipa w Ministerstwie Zdrowia. A myśmy - wiedząc o tym, że brak lekarzy jest problemem systemowym - przez 8 lat rządów PO-PSL stworzyliśmy nowe kierunki lekarskie i nowe miejsca, w których lekarzy się kształci. Liczbę rezydentów zwiększyliśmy ponad dwukrotnie z około 3 tys. do 7 tys. Zamiast 160 mln zł zostawiliśmy aż 870 mln zł rocznie na rezydentury. No i podnieśliśmy rezydentom pensje.
Poza tym ważną decyzją podjętą za czasów Platformy Obywatelskiej było zreformowanie systemu kształcenia lekarzy. Wprowadziliśmy staże w czasie studiów, więc absolwenci stawali się od razu rezydentami. Gdyby Konstanty Radziwiłł po objęciu władzy nie odwrócił tej reformy, co roku mielibyśmy o dwa i pół tysiąca lekarzy więcej. Ale on wolał wydłużyć studia medyczne, co znacznie pogorszyło sytuację związaną z brakiem lekarzy w Polsce.
Zreformowaliśmy onkologię, kardiologię, ratownictwo medyczne, wprowadziliśmy nową ustawę refundacyjną i oddłużyliśmy szpitale. Największym problemem systemowym, który pozostał do załatwienia były kolejki i płace. Niestety, po ponad dwóch latach rządów PiS te tematy nadal czekają na rozwiązanie. PiS ma pieniądze dla Tadeusza Rydzyka, na TVP Kurskiego, dla swoich partyjnych działaczy a nie dla służby zdrowia.
Gdyby nadal był pan wiceministrem zdrowia i miał negocjować z lekarzami, to z czym siadałby pan do stołu?
Przede wszystkim nie traktowałbym problemów rozdzielnie. Nie jest tak, że skoro dziś mamy kłopot z rezydentami, to wystarczy im dać jakąś podwyżkę i powiedzieć, że wszystko załatwione. Takie podejście sprawi, że kłopoty wrócą jak bumerang i zaczną protestować pielęgniarki, ratownicy, czy lekarze specjaliści. Trzeba systemowego rozwiązania i zrozumienia, że problem niskich płac dotyczy całej służby zdrowia.
Dzisiaj nawet jest pewien konsensus w sprawie tego, że należy doprowadzić do zwiększenia nakładów na służbę zdrowia do około 6 proc. PKB. Tylko, że oznaczałoby to wzrost nakładów względem ubiegłego roku o około 27 mld zł, więc jasne, że takich zmian nie da się wprowadzić od zaraz. Platforma Obywatelska już podczas październikowych protestów młodych lekarzy zaproponowała, by od 2018 roku w każdym kolejnym budżecie państwa zabezpieczać środki pozwalające dojść do tych 6 proc. PKB w 2021 roku.
Zaproponowaliśmy realny plan rozłożony na cztery najbliższe lata. Czyli zapewne 2 lata rządów PiS i następne dwa, w których Polską będzie rządziła aktualna opozycja. Zamiast populistycznie popierać każde żądanie protestującej grupy i domagać się od rządu natychmiastowego spełnienia ich postulatów, zaproponowaliśmy podzielenie się odpowiedzialnością. Zaproponowaliśmy ponadpartyjny pakt dla zdrowia, który dodatkowo miałby zostać sygnowany także przez środowiska medyczne. Tak, by o służbę zdrowia zadbać ponad polityką.
Jak wyliczyliśmy, dzięki temu paktowi możliwe byłoby wprowadzenie podwyżek dla pracowników służby zdrowia średnio o 1000 zł. Kolejne zabezpieczone w budżecie miliardy pozwalałby natomiast na walkę z kolejkami do szpitali i przychodni. Tego naprawdę można dokonać w te najbliższe 4 lata, bo mamy dobrą koniunkturę gospodarczą, którą należy w tym celu wykorzystać. Dzisiaj rząd PiS nie musi walczyć z globalnym kryzysem gospodarczym, ma dobrą sytuację budżetową, którą zastał po odpowiedzialnych rządach Platformy Obywatelskiej.
Pozostaje im więc tylko polityczna decyzja, czy zdrowie uczynić priorytetem rządu. Prezes Jarosław Kaczyński musi na Nowogrodzkiej w końcu zdecydować, czy priorytetem rządu dalej będzie budowanie jakichś idiotycznych strzelnic w każdym powiecie za 2,5 mld zł, czy inwestowanie w zdrowie? Czy priorytetem rządu będzie kupowanie samolotów dla VIP-ów za miliardy złotych, gdy okazuje się, że prezydent i tak musi latać samolotem z drzwiami wiązanymi na sznurek, czy inwestowanie w zdrowie?
My jesteśmy gotowi pomóc PiS w podjęciu odpowiedniej decyzji. Chcemy usiąść do stołu, zawrzeć ten pakt dla zdrowia i jak najszybciej zacząć go wdrażać. A potem kontynuować jego realizację, gdy to my będziemy rządzić, a PiS wróci do opozycji. To rzadka sytuacja, by opozycja była gotowa do tak wielkiej partycypacji w odpowiedzialności za rządzenie.
A co, jeśli Konstanty Radziwiłł wreszcie zostanie "zrekonstruowany"? Kogo radziłby pan Mateuszowi Morawieckiemu powołać na nowego ministra zdrowia? Kto mógłby pomóc w zawarciu tego paktu?
Radzę premierowi Morawieckiemu postawić na kogoś, kto potrafi rozmawiać i nie jest arogantem. To nie może być kolejna osoba traktująca wszystkich z góry i uważająca się za kogoś najmądrzejszego. Nowy minister zdrowia musi rozmawiać nie tylko z lekarzami, ale i pielęgniarkami, ratownikami medycznymi, oraz wszystkimi innymi pracownikami służby zdrowia. No i konieczne jest, by następcą Radziwiłła był ktoś z wizją na ponad polityczne podejście do ochrony zdrowia.
Niech pan nie rozdaje pocałunków śmierci i nie wymienia konkretnego nazwiska. Proszę tylko powiedzieć, czy na ławce rezerwowych PiS widzi pan kogoś, kto pasuje do tego opisu?
Niestety w PiS takich ludzi dziś nie ma. Ich problemem z pewnością jest krótka ławka rezerwowych, bo szukając nowego ministra zdrowia przychodzili nawet do ludzi Platformy Obywatelskiej.