Obozy treningowe z Ewą Chodakowską czy Anną Lewandowską cieszą się olbrzymim powodzeniem. Mimo że kosztują trzy tysiące złotych za tydzień, wyprzedają się w mgnieniu oka. Panie, które się na nie nie załapią, wybierają inne alternatywy, m.in. wczasy odchudzające w polskich górach czy nad morzem. Takie wyjazdy wzbudzają jednak mieszane uczucia, zarówno wśród dietetyków, jak i samych zainteresowanych. Dlaczego?
Media społecznościowe obiegły ostatnio zdjęcia z obozu Anny Lewandowskiej "Camp by Ann”, organizowanym w Centrum Japońskich Sportów i Sztuk Walki "Dojo - Stara Wieś”. Wśród uczestniczek można było dostrzec znane twarze, m.im. Agnieszkę Woźniak-Starak czy też Zosię Ślotałę. Ćwiczenia z Lewandowską cieszą się taką popularnością, iż miejsca na "Camp by Ann” wyprzedały się w ciągu piętnastu minut. Uczestniczki nie przeraziła też cena - 3 tys. zł za tydzień. Jak pisze "Lewa" na swojej stronie internetowej: " gwarantuję solidną dawkę różnorodnych form aktywności fizycznej, dużą porcję wiedzy i motywacji. Nawiążesz tu nowe znajomości, stworzysz kolejne Healthy Team’y, wywieziesz niezapomniane wspomnienia i naładujesz się pozytywną energią. Ponadto oferuję zdrowe posiłki według moich przepisów i pokażę jak pracować z własnym ciałem”.
Wczasy odchudzające w górach lub na Mazurach
Równie popularne co wyjazdy z Lewandowską są obozy treningowe z Ewą Chodakowską.Za kilkunastodniowy obóz z "trenerką wszystkich Polek" na Seszelach, w ubiegłym roku uczestniczki musiały zapłacić 12 tys. zł. Nie każdego przecież stać na takie luksusy, dlatego dziewczyny i kobiety, które chcą zrzucić zbędne kilogramy i zacząć zdrowo się odżywiać, wybierają alternatywy w postaci tańszych wyjazdów, takich jak wczasy odchudzające nad morzem czy w górach. Przykładowo za odchudzający obóz Body Camp w górach Zawoi - około 75 km od Krakowa (ośrodek Zawojanka, Zawoja 981), trzeba wydać niecałe 1800 zł za siedem dni.
"Każdy obóz odchudzający i kondycyjny BodyCamp to 7 godzin ćwiczeń fizycznych dziennie. Do tego otrzymujesz pełne, dietetyczne wyżywienie (śniadanie, obiad, kolacja i dwie przekąski w ciągu dnia). Wszystkie wczasy odchudzające realizowane są pod okiem naszych doświadczonych trenerów. Ćwiczenia są różnorodne i obejmują elementy takie, jak cross fit, treningi obwodowe, tabata, nordic walking, gry zespołowe i wiele innych" - czytamy na stronie bodycamp.pl. Z kolei za jedne z wczasów odchudzających na mazurach trzeba zapłacić 1500 zł. Dołącz do jednego z tegorocznych turnusów i razem z innymi zacznij gubić kilogramy. Oryginalna kombinacja ćwiczeń boot camp pozwala na szybkie spalenie tkanki tłuszczowej (w godzinę możesz spalić nawet 1000 kcal!) i wysmuklenie sylwetki. Intensywne treningi w połączeniu z odpowiednio zbilansowaną dietą przynoszą niesamowite efekty (utrata od 4 do 9 centymetrów w talii i proporcjonalnie w biodrach, utrata wagi od 1,5 do 4,5 kilogramów)"- czytamy na stronie foxbootcamp.pl.
Takich obozów czy wakacji odchudzających jest w Polsce sporo. W sezonie letnim furorę robią wakacje odchudzające nad morzem. I choć uczestniczek na nie nie brakuje, opinie o nich są podzielone. " To przecież nabijanie ludzi w butelkę. To ściema. Ruszyć tyłki. Mniej siedzenia, więcej ruchu i od razu się chudnie" - uważa Karolina, która wyraziła swoją opinię na jednym z kobiecych forów. "Szczerze mówiąc, to ja bym wolała wydać pieniądze na karnet lub do klubu fitness, zmienić nawyki żywieniowe i ewentualnie wspomóc się jakimiś zabiegami u kosmetyczki" - podkreśliła Kinga. Z kolei Patrycja traktuje takie wyjazdy jako pierwszą ze zmian w nawykach żywieniowych: " Myślę, że takie wczasy odchudzające to to można potraktować jako wprowadzenie do stałej zmiany nawyków żywieniowych, jeśli oczywiście kogoś stać na wydanie 1200 zł za tydzień, bo takie są mniej więcej ceny". podkreśla.
Niektóre z pań uważają jednak, że takie obozy są świetnym pomysłem. "Jesz zdrową, nisko kaloryczną, mało przetworzoną żywność. Masz mnóstwo zajęć - od pływania i spacerowania po godzinne aerobiki. Dostajesz informację co robić, aby waga się utrzymała, jak kontynuować napoczęte "leczenie" aby nie zaprzepaścić wyników. - napisała Asia na jednym z forów. No właśnie - jedni chwalą, drudzy krytykują takie wyjazdy.
Post udostępniony przez Strefa Myśli (@psychoterapeuta_psychodietetyk)
A co na to dietetycy? Według dietetyczki Hanny Stolińskiej-Fiedrowicz, takie wyjazdy są w porządku, pod warunkiem, ze zdobytą na nich wiedzę, panie stosują w domu. – Uważam, że obozy odchudzające działają w dwojaki sposób. Mogą być wstępem do tego, żeby zdrowo się odżywiać, nauczyć się tych nawyków żywieniowych, a z drugiej strony, jak patrzę na większość takich obozów, to niestety one funkcjonują tak, że faktycznie przekręcamy śrubę na takim obozie - zauważa Stolińska-Fiedorowicz i dodaje:
–Dużo ćwiczymy, mało jemy. Lewandowska daje tylko trzy posiłki w ciągu dnia. Szybko spada nam waga, natomiast wracamy do domu i mamy trudności z zastosowaniem tych zaleceń w domu, tej diety. Nie mamy siły przygotowywać tych wszystkich posiłków, po prostu nie ma na nie czasu. Mam mieszane uczucia co do tych obozów, natomiast jeżeli ktoś to robi porządnie i stosuje wszystkie wskazówki dietetyków w domu, wprowadza zdrową dietę, to jak najbardziej jestem na tak. Coś w tym jest, wszak odchudzać się trzeba z głową. Gorzej, jeżeli po przyjeździe z takiego obozu odchudzającego, znowu zacznie się podjadanie niezdrowych przekąsek i brak ruchu...