Jeszcze wczoraj izraelskie media informowały o "zamrożeniu" kontrowersyjnej nowelizacji ustawy o IPN. Natychmiast do tych ustaleń odnieśli się pracownicy resortu Zbigniewa Ziobry. W wydanym wieczorem oświadczeniu podają, że "każda uchwalona w Polsce przez parlament i podpisana przez prezydenta ustawa staje się obowiązującym prawem i wejdzie w życie".
"W związku z informacjami podawanymi w mediach o 'zamrożeniu ustawy o IPN' Ministerstwo Sprawiedliwości informuje, że każda uchwalona w Polsce przez Parlament i podpisana przez Prezydenta ustawa staje się obowiązującym prawem i wchodzi w życie zgodnie z określonym w niej terminem" – czytamy w oświadczeniu Ministerstwa Sprawiedliwości, które resort ministra Zbigniewa Ziobry wystosował w sobotę wieczorem. W dokumencie zaznaczono, że minister sprawiedliwości swoje stanowisko na temat nowelizacji kontrowersyjnej ustawy o IPN przedstawił w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej.
Przypomnijmy, że Ziobro w rozmowie z PAP zaznaczył, że "zanim prokuratura zdąży postawić komukolwiek zarzuty, to z całą pewnością na temat ustawy o IPN wypowie się Trybunał Konstytucyjny". Na Twitterze do tej sprawy odniósł się także Jan Kanthak, rzecznik tego resortu.
Oświadczenie jest reakcją na doniesienia izraelskich mediów. "Jerusalem Post" poinformował wczoraj, że "w związku z naciskami ze strony izraelskiej polskie Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło, że zamraża ustawę o IPN". Informowano także, że by "wypracować porozumienie" do Izraela ma się udać delegacja z Polski.
Ustawa o IPN – co w niej jest?
Najwięcej emocji wywołał zapis, zgodnie z którym "każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne — będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech".
Według wielu komentatorów to furtka do karania tych, którzy mówią o Polakach donoszących na Żydów czy popełniających morderstwa w czasie II wojny światowej. Sami politycy PiS sugerowali, że przepis może posłużyć do piętnowania np. Jana Tomasza Grossa.