Na 50. rocznicę wydarzeń marcowych 1968 roku muzeum POLIN przygotowało specjalną wystawę, która punkt po punkcie tłumaczy czarne strony historii Polski. Można na niej zobaczyć nie tylko pamiątki tamtego czasu, ale całkiem współczesne przykłady antysemityzmu. I co najgorsze, obie części wystawy niewiele się od siebie różnią.
Wystawa poświęcona wydarzeniom z marca 1968 roku robi naprawdę duże wrażenie. Opowieść o losach naszych rodaków, którzy bez zapowiedzi i jasnego powodu musieli spakować swój dobytek i opuścić, często już na zawsze, swoją ojczyznę, jest przejmująca.
Wędrówkę po wystawie zaczynamy w latach 20., na które datuje się wypłynięcie polskiego antysemityzmu do przestrzeni publicznej. Potem przechodzimy do losów powojennych, rządów Władysława Gomułki, podgrzewania przez komunistyczną władzę nastrojów antysemickich wśród klasy robotniczej, strajku studentów i wyjazdu polskich Żydów z Dworca Gdańskiego w Warszawie. Można zobaczyć nie tylko zdjęcia z tamtego okresu, także autentyczne pamiątki i nagrania ze wspomnieniami.
Historia dogoniła współczesność
Ostatnia część wystawy dotyczy jednak bliskiej nam współczesności. A dokładnie temu, co możemy obserwować od kilku miesięcy i co przybrało na sile po wybuchu konfliktu dyplomatycznego miedzy Polską i Izraelem. Na ścianie zatytułowanej "Nowomowa i ciągi dalsze" (to nawiązanie do książki Michała Głowińskiego o języku używanym przez władze PRL) znalazły się wypowiedzi, tytuły, nagłówki czy tweety publikowane przez prawicowe tytuły oraz publicystów związanych z tą strona sporu politycznego (poniżej tylko część z przedstawionych na wystawie).
Ludzie listy piszą
Na tym jednak nie koniec. Ostatnia część wystawy pokazuje autentyczne listy, wysyłane w ostatnich tygodniach do Ambasady Izraela w Polsce i Żydowskiej Gminy Wyznaniowej.
"Z ludobójstwa narodów zbrodniczych reżimów sowieckiego i niemieckiego – Golgoty narodów – Żydzi zamienili-uczynili swój prywatny-osobisty interes (pisownia oryginalna)" – to treść jednej z korespondencji.
"Mój dziadek zginął w Oświęcimiu – Polak! Parch żydowski to zawsze będzie parch. Mam nadzieję, ze kiedyś będziecie mieć tyle forsy dolarów, że się udławicie i... nie będzie na świecie żadnego żydka" – a to już kolejny przykład.
"Nie przekłamujcie żydki historii dla pieniędzy. Od Polaków ani grosza za Holocaust nie dostaniecie. Ani żadnych zwrotów nieruchomości. Jak się nie podoba to von z Polski i od Polski fałszywa załgana Żydówko. Żal, że Hitler nie dokończył swojego dzieła i nie wybił was co do jednego" – brzmi kolejny list.
Przykładów jest oczywiście więcej i są one niemniej wytrząsające.
O to, skąd wziął się pomysł na tę część ekspozycji, zapytaliśmy jedna z kuratorek wystawy Justynę Koszarską-Szulc.
Podczas zbierania materiałów, twórcy wystawy zauważyli, że język, którego używano 50 lat temu zaczyna wracać do obecnej dyskusji publicznej, nad czym nie powinniśmy przejść obojętnie.
– mówi Justyna Koszarska-Szulc.
Na koniec można przytoczyć jeszcze jedno zdanie współtwórczyni wystawy. – To, czy i jak takie postawy będą się rozprzestrzeniać, jeszcze jest w naszych rękach – powiedziała w rozmowie z nami. Czy Polacy są antysemitami? Nie. Czy nastąpi zatrzymanie przypominania i rozwoju kultury żydowskiej w naszym kraju? Zapewne nie. Ale przykłady antysemityzmu, które można zobaczyć w przekazie niektórych mediów, ale też listach wysyłanych do ambasady, dobitnie pokazują, że demony historii znów wychodzą na wierzch.
Wystawę "Obcy w Domu" w muzeum POLIN można oglądać do 24 września 2018 roku.
Nasza ostatnia ściana zapożyczyła swój tytuł z książki profesora Michała Głowińskiego "Nowomowa i ciągi dalsze". I te "ciągi dalsze" widzimy dzisiaj. Marzec’68 w naszym języku pozostał nadal. Dużo osób w dzisiejszym dyskursie publicznym próbuje zbudować obraz wroga, co może prowadzić do tego, że jakaś grupa etniczna znów stanie się kozłem ofiarnym sytuacji politycznej. Tą częścią wystawy chcemy przed tym wszystkim przestrzec. Dbałość o język, dbałość o poziom dyskursu to jest nasze wspólne zobowiązanie. To tworzy naszą rzeczywistość. Musimy myśleć jakich słów używamy. Wiemy z historii, że od słów do czynów jest bardzo krótka droga.
Bardzo uderzyło nas w trakcie pracy nad tą wystawą, że im bliżej do jej otwarcia, tym bardziej ten język marcowy zaczął się pojawiać. I to co jest założeniem tej części wystawy jest pokazanie tego, że jeśli "na górze" dyskusji publicznej pojawia się język dyskryminujący, wtedy uruchamiają się podobne postawy w społeczeństwie. W tym przypadku antysemickie. Mamy nadzieję, że dzisiaj nie będzie tak jak w Marcu’68, ale jak można zobaczyć na ostatnim ekranie wystawy, gdzie umieściliśmy listy, które od kilku tygodni spływają do ambasady Izraela w Polsce czy Gminy Wyznaniowej, to to powinno być dla nas sygnałem alarmowym.