Używasz jej codziennie, ale tak naprawdę nie masz pojęcia, z czego jest zrobiona? Sprawdzamy składy past do zębów
Monika Przybysz
06 kwietnia 2018, 06:50·6 minut czytania
Publikacja artykułu: 06 kwietnia 2018, 06:50
Oblany pięć razy egzamin z łaciny na ostatnim roku studiów to całkiem niezła wymówka, aby zrazić się do studiowania składów kosmetyków. Ignorancję można też usprawiedliwiać niezrozumiałym zagęszczeniem iksów i igreków w nazwach poszczególnych składników albo traumą po prowadzonych przez największą gimnazjalną kosę lekcjach chemii. Ważne, żeby mieć coś na własne usprawiedliwienie, kiedy stojąc przed drogeryjnym regałem z pastami do zębów, jedynym kryterium waszego wyboru będzie talent grafika do eksponowania sloganów typu: “Ekstremalna świeżość!” czy “Błyskawiczna biel”.
Reklama.
Już sama obecność podobnych haseł na opakowaniu specyfiku, którym codziennie szorujemy wnętrze jamy ustnej, powinna wzbudzić naszą czujność. “Ekstremalność” i “błyskawiczność” same w sobie brzmią dość radykalnie, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że nie do końca wiemy, co tak naprawdę te efekty wywołuje. Bo nie ma co się oszukiwać: to, z czego zrobiona jest pasta do zębów, dla większości z nas pozostaje może i białą w tym przypadku, ale zawsze — magią.
Jeśli chodzi o skład, pasty do zębów nie są na tle innych kosmetyków wyjątkami: te najpopularniejsze potrafią zawierać po kilka kontrowersyjnych substancji. Zasadnicza różnica polega na tym, że w przypadku szamponu do włosów czy balsamu do ciała prawdopodobieństwo połknięcia specyfiku jest niewielkie, natomiast drobinki pasty wchłaniamy, chcąc nie chcąc, podczas każdego szczotkowania.
Na szczęście, tak samo, jak w przypadku ogółu kosmetyków, również pośród past do zębów można znaleźć naturalne alternatywy pozbawione… no właśnie, czego? Skoro nie znamy składu przeciętnej pasty, skąd mamy wiedzieć, jakich składników nie powinna zawierać i, z drugiej strony, czym powinny się charakteryzować przyjaźniejsze dla zdrowia alternatywy?
Fluor: wróg czy przyjaciel?
To chyba jedyny nieanonimowy składnik past do zębów. I choć trudno podważać badania mówiące o tym, że przyczynia się do zwalczania próchnicy, to trudno również ignorować te, które stwierdzają, że nie jest on dla zdrowia obojętny. Jego nadmiar może powodować między innymi przebarwienia szkliwa i osłabienie kości.
Teoretycznie, aby przedawkować fluor, trzeba na raz pochłonąć dwie tubki przeciętnej pasty. Z drugiej strony, pierwiastek ten przyjmujemy systematycznie nie tylko podczas szczotkowania: źródłem fluoru są też przykładowo wody mineralne (informacje o stężeniu zawierają te butelki, w których stężenie fluorków przekracza 1,5 mg na litr) czy żywność (ryby, czarna herbata, mleko czy sery podpuszczkowe).
Dyskusję dotyczącą fluoru trudno rozstrzygnąć jednoznacznie. Wybór pasty, która jest go pozbawiona, pozwala się w nią nie wdawać. Oczywiście pod warunkiem, że alternatywa zawiera inne składniki, które ochronią zęby przed działaniem kwasów pokarmowych.
Roślinna alternatywa: Neem i triphala:
Miodla indyjska, czyli drzewo neem, od stuleci jest wykorzystywana w ajurwedzie - hinduskiej medycynie opartej w znacznej mierze na ziołolecznictwie. Pasty przygotowane w zgodzie z jej założeniami są dostępne również u nas - produkuje je na przykład firma Himalaya.
Neem znajdziemy więc w składzie większości produktów z jej nowej linii Himalaya Botanique. Wyciąg z tej rośliny ma udowodnione działanie antybakteryjne, zapobiega osadzaniu się płytki nazębnej, a także przeciwdziała chorobom przyzębia.
Antybakteryjne działanie ma również triphala, czyli mieszanka ekstraktów z trzech indyjskich owoców: amalaki, bibhitaki i haritaki, dobranych w równych proporcjach. W ajurwedzie mieszanka ta ma wiele zastosowań: triphalę zaleca się jako środek podnoszący odporność i poprawiający trawienie, a także wspomagająco w chorobach oczu i cukrzycy.
Zgodność past Himalaya z zasadami ajurwedy ma zalety nie tylko z punktu widzenia zdrowia — przekłada się również na etykę pozyskiwania poszczególnych składników, z których wiele posiada certyfikaty organiczności, a także etyczność procesu produkcji, w którego trakcie nie przeprowadza się testów na zwierzętach.
Aspartam: słodzi czy szkodzi?
Walory smakowe - chcąc nie chcąc, one również bywają czynnikiem decydującym, jeśli chodzi o wybór pasty. Słodziki znajdziemy w związku z tym w większości z nich. Jednym z najpopularniejszych jest aspartam - znany, bo obecny na dziesiątkach etykiet gazowanych napojów typu light.
Sprawa z aspartamem, podobnie jak z fluorem, nie jest jednoznaczna: bezsprzecznych dowodów na to, że jego nadmierne spożywanie powoduje raka (o co był dość często oskarżany) nie ma. Z drugiej strony, dostępne są wyniki badań, które dowodzą, że przedawkowanie aspartamu może powodować szereg skutków ubocznych takich jak: bóle i zawroty głowy, trudności z oddychaniem, a nawet depresje. A przedawkować ten środek przy regularnym spożyciu nietrudno, zwłaszcza że podobne objawy obserwowano już po jednorazowym spożyciu litra napoju z jego dodatkiem.
Roślinna alternatywa: ksylitol brzozowy
W pastach Himalaya również znajdziemy komponent “słodzący” - ksylitol. Ten pozyskiwany z brzozy cukier pełni tu jednak rolę smakową tylko połowicznie. Wśród jego właściwości znajduje się również funkcja bakteriobójcza. Ksylitol pomaga również przywracać właściwe Ph w jamie ustnej oraz wzmaga produkcję śliny.
Naturalny skład ma jeszcze jedną zaletę: łatwiej wyczujemy w nim smaki. Dlatego do standardowej palety różnych rodzajów mięty, jedna z past Himalaya Botanique ma w składzie cynamon, który ma właściwości pobudzające.
Triklosan: bakteriobójczy czy rakotwórczy?
W wielu pastach funkcję środka bakteriobójczego pełni triklostan. Znajdziemy go również w mydłach, żelach pod prysznic, dezodorantach czy szminkach. Wśród zalet tego związku jest także działanie antygrzybiczne.
Dlaczego ta pozycja powinna wzbudzić nasze wątpliwości? Choćby dlatego, że triklosan figuruje w wykazie substancji niebezpiecznych Ministra Zdrowia z 2005 roku. Podejrzenia co do tego, że może prowadzić do zakłóceń pracy mięśnia sercowego i tarczycy ma również amerykańska FDA - Agencja Żywności i Leków.
Dawki triklostanu w kosmetykach są oczywiście niewielkie, nieprzekraczające ułamka procenta. Jednak nawet tak śladowa ilość w połączeniu z chlorem zawartym w wodzie, może doprowadzić do wytworzenia się chloroformu — substancji, podejrzanej o rakotwórczość.
Roślinna alternatywa: papaja, ananas, granat
Roślinnych składników, które sprawią, że wyciskana z “zielonej” tubki pasta będzie spełniała swoje “medyczne” funkcje nie brakuje. W pastach Himalaya Botanique podstawę naturalnego oczyszczania stanowią wyciągi z owoców.
Jednym z nich jest papaina, czyli enzym pozyskiwany z owoców papai. Znany ze swoich właściwości antyzapalnych przyśpiesza gojenie się ran. W pastach Himalaya skorzystano z jej właściwości oczyszczających: papaina skutecznie redukuje osad nazębny. Podobnie działanie ma bromelaina, czyli enzym pozyskiwany z ananasa. Wyciąg z owocu granatu pełni natomiast funkcję ochronną: pomaga zapobiegać krwawieniu dziąseł.
Nadtlenek wodoru: wybielanie czy ścieranie?
Obietnica “śnieżnobiałego uśmiechu” to kolejne hasło, które skutecznie przyciąga wzrok do konkretnego opakowania pasty. Oczekując jej spełnienia powinniśmy jednak zachować pewną dozę zdrowego rozsądku: w warunkach domowej pielęgnacji definicja “śnieżnej bieli” jest indywidualna. Każdy z nas ma określony genetycznie odcień zębiny, którego nie da się radykalnie zmienić. Pasta wybielająca pomoże “odświeżyć” kolor, rozjaśniając go o 1-2 odcienie. To wystarczy aby zauważyć różnicę, jednocześnie nadal zachowując uśmiech w granicach naturalnego, a nie “hollywoodzkiego” blasku.
Najpopularniejsze metody rozjaśniające, stosowane przez producentów tradycyjnych past są dwie. Pierwsza polega na uwzględnieniu w składzie substancji o wysokim wskaźniku ścieralności (RDA) takich jak krzemionka, węglan czy fosforan wapnia. Wartość RDA dla past stosowanych na co dzień oscyluje wokół 70. W przypadku past wybielających może ona wzrosnąć nawet do 150, co przy długotrwałym stosowaniu może doprowadzić nie tyle do rozjaśnienia, co podrażnienia płytki nazębnej.
Druga metoda rozjaśniania polega na zastosowaniu substancji, stosowanych przez dentystów w gabinetach stomatologicznych: nadtlenku wodoru lub nadtlenku kardamidu. Właściwości wybielające tych dwóch związków stosuje się również w farbach do włosów (w stężeniu do 12 proc.) i chemii gospodarczej (w stężeniu do 15 proc.). Dozwolone stężenie nadtlenku wodoru w stomatologii nie może przekraczać 6 proc.
Roślinna alternatywa: enzymy
Efekt rozjaśnienia zębów można osiągnąć też bez uciekania się do najbardziej inwazyjnych chemicznych czy mechanicznych metod. Trzecią drogą, którą stosują producenci past naturalnych jest zastosowanie enzymów. W pastach Himalaya Botanique taką rolę pełnią wspomniane wcześniej papaina i bromelaina.
Zastosowanie roślinnych ekstraktów pozwala osiągnąć efekty w sposób bardziej delikatny, bez niepotrzebnej ingerencji w strukturę zęba. Pasty Himalaya z linii wybielającej można dzięki temu stosować na co dzień, a nie jak w przypadku wielu tego typu produktów - kilka razy w tygodniu.
Nawet jeśli zaliczacie się do grupy osób, które na widok długich i skomplikowanych list łacińskich nazw przypominają sobie dawne traumy, przy okazji kolejnej wizyty w drogerii porównajcie opakowania “zwykłych” i naturalnych past. Możecie się mile zaskoczyć, ponieważ producenci tych naturalnych często umieszczają “tłumaczenia” niezrozumiałych terminów w nawiasach. W ten sposób, paradoksalnie, od razu widać, czego w nich nie ma.