O byłym rzeczniku Polskiego Stronnictwa Ludowego, a obecnym prezydencie Ciechanowa Krzysztofie Kosińskim zrobiło się głośno z powodu odmowy przekazania terenu pod budowę pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej. W panującej rzeczywistości politycznej wydaje się to odważnym krokiem. Prezydent Kosiński w rozmowie z naTemat tłumaczy swoją decyzję dobrem miejscowej społeczności. – Jako prezydent będę budował to, co łączy mieszkańców, a nie dzieli – mówi.
O Ciechanowie, a szczególnie o Panu zrobiło się głośno za sprawą odmowy przekazania terenu pod budowę pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej. Jak wygląda historia tej inicjatywy?
Ten pomysł pierwszy raz pojawił się w 2015 roku. Wydawało się, że inicjatywa umarła śmiercią naturalną, ponieważ nikt tematu nie kontynuował. Jednak po trzech latach sprawa została przypomniana przez lokalnego posła PiS. Poseł Kołakowski wystąpił z wnioskiem do mnie jako do prezydenta miasta, o to, abym to ja przygotował stosowne dokumenty pozwalające na budowę pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej. Pan poseł wskazał nawet konkretną działkę, na której pomnik miałby powstać.
Nie chce się Pan zgodzić na jego budowę ze względu na zaplanowane już przeznaczenie wskazanego terenu, czy są jeszcze jakieś inne powody?
Wskazałem kilka powodów odmowy. Najważniejszym z nich był brak jakichkolwiek konsultacji społecznych w tej sprawie. Brak zapytania mieszkańców o zgodę, ich wolę, co do potrzeby budowania takiego pomnika i jego lokalizacji w naszym mieście. Tak się składa, że złożenie wniosku dotyczącego pomnika zbiegło się ze spotkaniami, które odbywałem z mieszkańcami. Od czterech lat, codziennie przez dwa tygodnie spotykam się z mieszkańcami poszczególnych osiedli i rozmawiamy wspólnie o nowych wyzwaniach. Od razu pojawiły się pytania w tej sprawie. Mieszkańcy byli tak po ludzku wściekli, że jakiś tam poseł, bez pytania o zgodę i opinię, zgłasza taki postulat. Tym bardziej, że wskazana przez posła działka dosłownie kilka miesięcy wcześniej została przez miasto kupiona od marszałka województwa po to, żeby zbudować na niej duży parking. W tym miejscu ten parking jest naprawdę potrzebny. W okolicy jest szpital, szkoły, duże osiedle mieszkaniowe, instytucje publiczne i prywatne firmy. A tu nagle pan poseł mówi: nie nie, tam nie będzie parkingu, tam ma być pomnik. Na tych spotkaniach mieszkańcy wyrazili dezaprobatę dla tego pomysłu. Ważny jest także plan zagospodarowania przestrzennego, który nie przewiduje lokalizacji pomnika.
Inicjator budowy, radny PiS Robert Kołakowski twierdzi, że mówienie o braku miejsca na pomnik jest "fałszywą narracją", a na działce zmieści się i parking i pomnik.
Trzeba mieć świadomość, że pomnik to jest nie tylko kilka metrów kwadratowych, ale też dojście do tego pomnika, zagospodarowanie terenu wokół, zapewne jakaś zieleń. Ciężko sobie wyobrazić pomnik na parkingu. Nie wiem czy gdzieś w Polsce taki pomnik funkcjonuje. Ja rozumiem taką odpowiedź posła, ale przede wszystkim powinien zapytań mieszkańców o zgodę. Jeżeli mieszkańcy taką zgodę by wyrazili i opowiedzieli się za taką budową, to myślę, że nikt by tutaj nie opierał się tej inicjatywie. Takiego pytania jednak nie było, a próba odgórnego narzucenia takiej decyzji jest niepokojąca i nie jest to styl racjonalnego prowadzenia polityki. Lokalnie skupiamy się na zupełnie innych rzeczach. Nie budujemy pomników, mamy inne priorytety.
A co jeśli inicjatorzy wystąpią o inne umiejscowienie pomnika? Byłaby wtedy taka zgoda?
Znów pojawiłoby się pytanie, czy jest taka wola ze strony mieszkańców. Spotkania z mieszkańcami to dla mnie codzienność i nie widzę przychylności do takiego projektu. Być może jednak poseł rozmawia z innymi osobami, które mobilizują go do upominania się o pomnik. Ciechanowianie uważają, że są inne priorytety miasta, niż zajmowanie się pomnikami. To jest pytanie o konsultacje społeczne i wymiar rozmowy z ludźmi. Ja nie widziałem choć 10 podpisów pod inicjatywą budowy pomnika smoleńskiego. To było pismo posła, absolutnie niepoparte niczym konkretnym. Jest u nas w Ciechanowie coś takiego jak obywatelska inicjatywa uchwałodawcza. Sami mieszkańcy mogą zgłosić projekt uchwały, który jest potem przedmiotem debaty rady miasta. I taką drogą mógłby pan poseł pójść. Tylko pod projektem trzeba zebrać 200 podpisów. A to wydaje mi się mało prawdopodobne.
Pojawiły się głosy, że sprawa pomnika może skończyć się tak jak w Warszawie i jako "posiłki" może zostać wezwany wojewoda.
Powiem szczerze, że nie da się nie patrzeć na to, co dzieje się w Warszawie w kontekście pomnika smoleńskiego, gdzie de facto, miasto zostało wywłaszczone ze swojego terenu. Został on przejęty przez wojewodę i ten pomnik tam powstaje, a już za chwilę będzie oficjalnie odsłonięty. Nie dziwię się więc, że mieszkańcy Ciechanowa mają obawy, że scenariusz z Warszawy mógłby być przeniesiony na grunt ciechanowski. Bo jeśli w Warszawie coś takiego się dzieje, to czemu nie w Ciechanowie i innych polskich miastach. To jednak byłby jakiś koszmar i czarny scenariusz. To z perspektywy lokalnej demokracji byłoby całkowitym zaprzeczeniem samodzielności władz lokalnych. Bo jeśli ja jako prezydent miasta nie mogę decydować o tym, co dzieje się na działkach miasta i mogą być one przejmowane przez państwo z dnia na dzień, to jest to początek końca samorządności. Dla mnie jest to niewyobrażalne.
Słychać też, że odmowa to brak szacunku dla związanej z miastem Janiny Fetlińskiej, która zginęła w katastrofie z 2010 roku.
Mam wielki szacunek do każdej osoby, która zginęła w katastrofie smoleńskiej oraz do działalności publicznej tych ludzi. Mało tego, część z tych osób znałem i z częścią z nich współpracowałem, np. z posłem Wiesławem Wodą. Pani senator Fetlińska ma na ciechanowskim cmentarzu, w godnym miejscu, swój pomnik i w rocznicę katastrofy smoleńskiej spotykają się tam różne osoby z różnych ugrupowań politycznych, które oddają jej cześć. I to jest właściwe miejsce na przywoływanie jej pamięci. Argument o braku szacunku jest nietrafiony.
Czy rzeczywiście pomnik smoleński podzieliłby mieszkańców Ciechanowa?
To jest bez wątpienia sprawa, która dzieli polskie społeczeństwo. To niestety stało się za sprawą samych polityków, którzy temat rozgrywali dla własnych partyjnych potrzeb. Kandydując na urząd prezydenta miasta nie obiecywałem mieszkańcom budowy pomników. Ja obiecałem budowę dróg, parkingów, ścieżek rowerowych czy rewitalizację przestrzeni publicznej. Konsekwentnie właśnie to realizuję. W poprzednim roku podpisałem umowy na ponad 62 miliony złotych pozyskanego dofinansowania unijnego, co z perspektywy niespełna 44 tysięcznego Ciechanowa jest naprawdę dużą kwotą, która pozwala na zbudowanie i zorganizowanie konkretnych rzeczy, jak chociażby powstający obecnie park&ride przy dworcu kolejowym czy wschodnia obwodnica miasta, której budowa ruszy już w kwietniu.
Czy wniosek posła Roberta Kołakowskiego to nie początek kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi?
Propozycja budowy pomnika padła od posła PiS prawdopodobnie jako próba zaistnienia i pokazania się centrali. Posłowie z ostatnich sejmowych rzędów przypominają się wyborcom wtedy, kiedy zbliża się kampania wyborcza. I fakt jest taki, że ci posłowie nie maja realnego wpływu na życie lokalnej wspólnoty. Dlatego też, prawdopodobnie z nudów życia codziennego, postulują budowę pomników, albo chodzą pod już istniejące i składają kwiaty. Rzeczywiście, jest to wygodne życie z perspektywy posła, bo za nic nie musi odpowiadać. Lokalnie w Ciechanowie mamy do czynienia z wewnątrzpartyjnym konfliktem w PiS-ie pomiędzy poszczególnymi posłami. Pan poseł Kołakowski chciał być lepszy, bardziej spodobać się partyjnej górze i prezesowi, stąd zapewne taka inicjatywa.
Jak wygląda polityka ogólnopolska z perspektywy jej dawnego uczestnika, a teraz samorządowca?
Groteskowo, karykaturalnie, czasami śmiesznie. Dlaczego? Ponieważ poziom abstrakcji i oderwania od rzeczywistości tych tematów, o których dyskutują na co dzień posłowie i którymi się zajmują, jest porażający. Aż trudno sobie wyobrazić, jak bardzo są nieważne i nieistotne z perspektywy działalności w samorządzie. W samorządzie są konkretne zadania, z których wywiązuję się przed ludźmi i to daje ogromną satysfakcję i spełnienie. Polityka centralna to jest często puste gadanie za pomocą mediów i wytwarzanie jakiejś narracji politycznej, która jest bezproduktywna. Ja cieszę się z tego, gdzie jestem i co robię. Mam realny wpływ na to, co dzieje się w najbliższym otoczeniu i na ten moment nie mam planów, żeby wracać do centralnej polityki, a na pewno nie do polityki w jej obecnym wydaniu.