
Prawo mówi, że organizator takiego przedsięwzięcia jest zobowiązany zawiadomić organ gminy o zamiarze zorganizowania zgromadzenia w taki sposób, aby wiadomość dotarła do organu nie wcześniej niż na 30 dni i nie później niż na 6 dni przed planowaną datą zgromadzenia.
Można czepiać się także semantyki wypowiedzi pana wiceministra, ale na znaku widnieje napis, że zakaz obowiązuje tylko 12 maja i "nie dotyczy pojazdów z identyfikatorem organizatora imprezy Platformy Obywatelskiej". Nie oznacza to więc, że kierujący pojazdem musi mieć "legitymację partyjną", a specjalne oznaczenie od organizatora. A ten, jak mówi praktyka, jest zawsze wyłączony spod tego typu zakazów.
Tak robi też PiS
Organizując konferencję Patryk Jaki zapomniał chyba, że o postawienie takich znaków wnioskowali także jego koledzy partyjni, np. z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego podczas organizowanej w kwietniu 2017 roku rocznicy katastrofy smoleńskiej. Wtedy także odholowywano samochody osób, które nie były organizatorami imprezy. Tak było np. na ul. Bednarskiej, skąd holowniki wywiozły 26 aut.
Na sprawę poruszoną przez Jakiego na piątkowej konferencji prasowej, można spojrzeć też z innej strony. Skoro PO, Nowoczesna i KOD legalnie organizują swój marsz, dostali pozwolenia, przez co można było oznakować miejsce zgromadzenia i poinformować mieszkańców o tym, że ich pojazdy mogą być w tym dniu odholowane, to dlaczego Jaki nawołuje do usunięcia tych znaków?