Areta Szpura, jeszcze niedawno znana jako współwłaścicielka odnoszącej międzynarodowe sukcesy polskiej marki modowej Local Heroes, rok temu wywróciła swoje życie do góry nogami. Zrezygnowała z firmy i postawiła na rozwój. Teraz aktywnie działa na rzecz środowiska i chce nauczyć Polaków rozumienia i świadomości wpływu człowieka na ekologię, o czym w maju przekonamy się m.in. podczas targów VeggieWorld. Czas zrozumieć, że każdy z nas może coś zmienić, wystarczą małe rzeczy.
Jej marka Local Heroes osiągnęła międzynarodowy sukces Z Aretą spotykam się w kawiarni na warszawskim Mokotowie. Jest naturalna i uśmiechnięta, co automatycznie sprawia, że sama zyskuję zastrzyk pozytywnej energii. Kiedy wyciągam rękę na powitanie, od razu mnie przytula, co – choć na początku może wydać się dziwne, bo przecież w Polsce to rzadka praktyka – od razu przełamuje lody i niweluje dystans. Trudno uwierzyć, że dziewczyna o wyglądzie nastolatki przez kilka lat współtworzyła Local Heroes, jeden z największych polskich brandów młodej mody, w którym zakochał się cały świat. Mało kto ma odwagę zrezygnować z pracy, która przynosi satysfakcję i sukcesy, a jednak ona się na to zdecydowała. I wydaje się, że wcale nie żałuje.
– To była chyba najlepsza decyzja, jaka mogłam podjąć. Każdy, kto mnie znał, wiedział, że to słuszny krok – zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym – mówi Areta Szpura. – Choć, być może, tak to wyglądało z boku, to nie była decyzja podjęta ot tak, z dnia na dzień. Dojrzewałyśmy do niej długo, można powiedzieć, że całymi latami. Zaczynałyśmy jako nastolatki, to normalne, że wraz z wiekiem zmieniłyśmy się, dojrzałyśmy. To była niezwykła przygoda, za którą jestem wdzięczna wszechświatowi. Mogłam zwiedzać świat, poznawać ludzi i spełniać marzenia. Imprezowałam z Miley Cyrus, współpracowałyśmy z Disneyem. Jak teraz o tym myślę, to wydaje mi się, że to był jeden wielki, szalony sen. Niczego nie żałuję, było wspaniale, ale czasem trzeba odpuścić, żeby mogły do ciebie przyjść nowe rzeczy.
Ekologia na pierwszym miejscu "Tymczasową emeryturę" Areta wykorzystała na poznanie siebie. Jak sama podkreśla przez ten rok zainteresowała się w ekologią i poznałam masę ciekawych ludzi, którzy otworzyli przede nią drzwi, o których istnieniu nie miała pojęcia. Mimo młodego wieku dziewczyna, która urodziła się i całe życie mieszkała w Warszawie, w pewnym momencie była przekonana, że zna już wszystkich, których mogła poznać, szybko okazało się, że bardzo się myliła.
– Fajnie wrócić do relacji z drugim człowiekiem, żyć więcej w trybie offline, nie siedzieć ciągle na Instagramie i Facebooku. Sama zaczynałam dzień od scrollowania Instagrama i potem cały dzień miałam ponure myśli. Ja ledwo wstałam, a ludzie już są piękni, zrobili sobie perfekcyjne śniadanie i zdążyli być i wrócić z Nowego Jorku. Wiem, że to iluzja, ale wpływa na psychikę. Teraz codziennie rano daje sobie godzinę lub dwie dla siebie. Kiedyś kupiłam kubek z napisem "Life is a journey, not a destination" (tłum. "Życie jest podróżą, nie jej celem"). To banał, ale jaki prawdziwy. Zatrzymałam ten kubek, żeby codziennie sobie o tym przypominać i nie wpaść w wir, w którym nie zauważasz rzeczy, które są tuż obok. Społeczeństwo narzuca pewien porządek, ale nie trzeba czuć się winnym, gdy się do niego nie stosujemy. To nasze życie, a koniec końców jesteśmy odpowiedzialni tylko przed sobą.
Praca na sukces Local Heroes była ciężka i wiązała się z ogromem godzin spędzanych w biurze. Teraz Areta zmieniła tryb życia i stara się doceniać każdą chwilę. – Nie mam reguły ani rutyny i to najbardziej cenię, bo serio "Doing real stuff sucks". Praca od 9.00 do 17.00 mnie zabija, to nie ja. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach to już nie jest szaleństwo. Moje życie, tak jak wielu innych młodych ludzi, przeplata się z pracą, jest płynne, powstaje nowa norma. Czasem pracuję do 5 rano, ale czasem mogę sobie też pozwolić na imprezę w tygodniu i nie mieć z tego powodu poczucia winy. To fajne uczucie.
Świadoma moda może wiele zmienić Areta Szpura od najmłodszych lat zajmowała się modą, która była i jest jej ogromną pasją. Jak sama przyznaje, po odejściu z Local Heroes wydawało jej się, że nadszedł czas, aby od mody trochę odsapnąć, jednak zgłębianie tematu ekologii uświadomiło jej, że to niemożliwe.
– Stwierdziłam, że nie mogę tak szybko odejść, że mam jakąś misję. Sama zrozumiałam, że przemysł modowy to masakra i chcę to uświadomić również innym. Moda to druga najbardziej zanieczyszczająca środowisko branża na świecie. Ludzie zaczynają coraz więcej rozumieć, ale wydaje mi się, że jeśli chodzi o modę to ta fala świadomości jeszcze do nich nie dotarła – tłumaczy moja rozmówczyni. – Jestem fanką utopijnych wizji, dlatego kiedyś myślałam, że całą konsumpcję można po prostu zlikwidować. Widzę sama po sobie, że to niemożliwe. Nie zrezygnujemy z tego całkowicie, ale ograniczajmy zakupy. Kupujmy mniej ciuchów, ale wybierajmy te lepszej jakości. Warto zrobić eksperyment, przejrzeć swoja szafę i sprawdzić co tak naprawdę nosimy. W większości przypadków okazuje się, że używamy 20 rzeczy, a o istnieniu reszty zapominamy i często zalegają na dnie szafy z nieoderwaną metką.
Szpura zauważa, że moda to styl, ale również wspaniały baner. Od jakiegoś czasu dziewczyna współpracuje przy wyjątkowym projekcie Surplus, w którym artystka Magda Buczek daje nowe życie starym ubraniom i udowadnia, że napis na ubraniu może mieć mądry przekaz, a nie być tylko przypadkowym zlepkiem słów.
Areta doskonale zdaje sobie sprawę ze znaczenia ubrań, dlatego nie namawia do rezygnacji ze stylu, ale jego przemyśleniem.
– Kocham ubrania za to, że dają moc, to nasza wizytówka. To, co włożymy rano wpływa na nasz dzień. Warto wybierać ubrania, które dodadzą nam siły. Ilość nie jest odpowiedzią. Można iść do sieciówki i kupić zgodne z trendami ciuchy. To najprostsze rozwiązanie, ale czy najfajniejsze? Wkładanie tej samej rzeczy kilka razy też może być super. Jak słyszę dziewczyny, które przed weselami mówią, że nie mają się w co ubrać, myślę "Kurczę, ogarnijcie się. To nie wasz ślub, możecie włożyć coś, w czym już się pokazałyście albo pożyczyć sukienkę od koleżanki". Nie trzeba za każdym razem kupować czegoś nowego, naprawdę tego nie potrzebujemy. A mniej rzeczy to same korzyści – szafa jest przejrzysta, a pranie czy pakowanie zajmują chwilę.
Eko rozwiązania w codziennym życiu Działając aktywnie na rzecz ekologii, Areta uświadamia ludzi również w kwestii etyczności w branży mody – Każdy coś słyszał o wyzysku w szwalniach, ale każdy też trochę wypiera tę informację ze świadomości. Proponuję obejrzenie dokumentu "True Cost", który pokazuje brutalną prawdę o przemyśle modowym. Staram się unikać centrów handlowych, bo krew mnie zalewa, kiedy pomyślę, jak małe rączki na końcu świata pracowały, żebyśmy mogli kupić tanie ciuchy. Na chłopski rozum – ile pieniędzy mógł dostać człowiek za uszycie koszulki, którą kupujemy za 20 zł? Ja nie chciałabym być tak traktowana i nie chcę traktować tak innych.
Dziewczyna tłumaczy, że nie chodzi o to, aby pozamykać fabryki, ale o to, żeby spróbować coś zmienić. – To nie jest tak, że jeden człowiek nie ma wpływu na rzeczywistość. Ma. Wystarczy popatrzeć, jak na przestrzeni ostatnich lat zmieniła się dostępność zdrowej żywności. Wszędzie można kupić coś eko, w każdej kawiarni normą są różne rodzaje mleka, a przecież jeszcze kilka lat temu uważano to za fanaberię. Podobne zmiany mogą dokonać się też w modzie. Już teraz coraz więcej sieciówek wprowadza eko rozwiązania, jak choćby możliwość oddania starych ciuchów do recyclingu
Areta zachęca do wybierania produktów od lokalnych producentów, a nawet samodzielnie wykonywać eko-kosmetyki w domu. Nie dość, że są lepsze, to fajne jest też samo wspieranie młodych marek. Kiedy pytam, co może zrobić każdy z nas, jakie nawyki i przyzwyczajenia zmienić, aby, choć trochę, wesprzeć walkę z zanieczyszczeniem planety, Areta odpowiada:
– Nie pakujmy każdego owocu w osobną siatkę, weźmy jedną albo żadną. Używajmy toreb materiałowych albo plastikowych wielorazówek, które nie trafią do kosza po jednym użyciu. Kolejna rzecz to słomki. W większość sytuacji wcale ich nie potrzebujemy. A już naturalne soki ze słomką? Przecież to absurd! Bardziej eko będzie wypicie napoju z puszki. Ostatnio zauważyłam ile plastiku używamy w samolotach i zamierzam skontaktować się z Lotem i zrobić tam rewolucje, bo tak dłużej być nie powinno.
Mądre korzystanie z plastiku i rezygnacja z dań na wynos w styropianowych i plastikowych pudełkach to kolejne rzeczy, które według Arety powinniśmy wdrożyć do codziennego życia. Dlaczego? Jak tłumaczy mi rozmówczyni, pomijając ich szkodliwy wpływ na środowisko, są po prostu niebezpieczne dla zdrowia. Gorące potrawy chłoną z opakowań wszystko, co najgorsze, a my potem to jemy. A napoje? – Zrezygnujmy z butelkowanej wody, kranówka też jest ok, a czasem ma nawet więcej wartości odżywczych niż ta z butelki. Sprzedawanie wody jest żartem marketingowców. Wiesz od czego pochodzi nazwa "Evian"? – pyta mnie Areta. – To "Naive" (tłum. naiwny) pisane od tyłu.
Dziewczyna podkreśla, że wszyscy mamy jeden wspólny cel – ma być nam lepiej i zdrowiej. – Rozwijajmy się i róbmy na co mamy ochotę, ale jednocześnie szanujmy wszystko, dzięki czemu w ogóle możemy to robić. Ostatni rok był dla mnie szalony, ale całe moje życie jest szaleństwem. Kiedy jest za łatwo, zaczynam się nudzić. Życie jest za krótkie, żeby robić tylko jedną rzecz.