– Na pewno to trudny moment dla rządu i koalicji. Jeśli osoby winne zostaną ukarane, to myślę, że przez to przejdziemy – ocenił Jan Bury, szef klubu parlamentarnego PSL. Dziwił się też, że skoro Janusz Palikot wiedział o nagraniach już wcześniej, nie zgłosił sprawy do prokuratury. Bury znacznie bardziej pozytywnie niż Waldemar Pawlak ocenił, decyzję premiera o przejęciu kierownictwa nad resortem rolnictwa.
Po raz kolejny sprawdziło się powiedzenie wymyślone przez Jana Burego, szefa klubu parlamentarnego PSL: "Gość w dom, kamera w ruch". Polityk przytaczał przykłady z ostatnich lat potwierdzające tą prawidłowość. Dziwił się jednak wczorajszym słowom Janusza Palikota, który twierdził, że o "taśmach PSL" wszyscy wiedzieli już od dawna.
– Ja słyszałem 2 tygodnie wcześniej w jakichś salonowych, dziennikarskich plotkach, że chce się uderzyć w jakiegoś ministra, widocznie ktoś krążył po rynku, próbował kogoś zainteresować tymi nagraniami – mówił gość "Poranka TOK FM". Jan Bury dziwił się jednak, że nikt nie poinformował organów ścigania. – Jak się wie o przestępstwie, to się informuje prokuraturę, CBA, policję – mówił.
Zapewniał jednak, że PSL zdaje sobie powagę z sytuacji. – Jesteśmy pokorni wobec rzeczywistości, nie cieszy nas, że inne partie miały podobne przypadki w swojej historii. Smuci nas, że to dotknęło osoby z otoczenia PSL – zapewniał Bury. Informował też, kto miał dostęp do raportów NIK-u na temat nieprawidłowości. – Miała komisja rolnictwa, miał doktor Władek Łukasik, który opowiadał szeroko o tych nieprawidłowościach, ale jeśli to były przewinienia, to NIK mógł skierować sprawę do prokuratury – oceniał szef klubu PSL.
Janina Paradowska prosiła o wyjaśnienia, dlaczego w spółkach państwowych z obszaru rolnictwa to ludzie SKL. – Ja nie znam tych ludzi. – Jak to pan nie zna? […] – Ja nie wnikam, dlaczego te osoby tam były. Może one tam były od 10-15 lat, od poprzedniej koalicji, czy od czasów, gdy ministrem rolnictwa był Wojciech Olejniczak. Nie wiem – zapewniał Bury.
Szef klubu PSL tłumaczył też, co oznacza przejęcie zarządzania ministerstwem rolnictwa przez premiera. – Tak jak w ministerstwie skarbu państwa po ministrze Mikoszu został Marcinkiewicz, tak jak po Lepperze był przez pewien czas Kaczyński, tak teraz będzie Tusk – mówił. – Ktoś musi pełnić funkcję ministra konstytucyjnego, tu nie ma przerwy – tłumaczył.
Pytany o projekt, by obsadzie stanowisk w radach nadzorczych decydował Komitet Nominacyjny, mówił: "To interesujący pomysł, ale w Ministerstwie Skarbu Państwa, czy to za ministra Grada czy teraz, gdy ministrem jest Mikołaj Budzanowski, obowiązują instrumenty, które w innych resortach nie istnieją. Jest formuła konkursów do rad nadzorczych. Poza tym do spółek kluczowych, szczególnie giełdowych, są zatrudniane firmy headhunterskie, które prowadzą to postępowanie – wyjaśniał wiceminister skarbu.
Kontynuował: – To ciekawa formuła, tak jak Sejm powołuje Krajową Radę Sądownictwa, złożoną z przedstawicieli rządzących i opozycji, tak jak w KRRiT są często politycy z opozycji, tak może być Komitet Nominacyjny. Tylko pytanie, czy odda się go ludziom biznesu, czy wybierać będą politycy – zastanawiał się szef klubu PSL. – Może powinien to robić Sejm, może marszałek Sejmu powinien mieć tu większe uprawnienia, a włączona powinna być też opozycja – proponował polityk.
Wiceminister skarbu odniósł się też do wczorajszych słów Janusza Palikota, który mówił o "układzie Burego". – Jak prezes Palikot coś wie, to istnieją instytucje państwowe, to niech Palikot coś zrobi. Nie ma takiego układu – zapewniał.
Bury zapewniał, że w PSL nie mówi się jeszcze o następcy Marka Sawickiego. – Nie ma takich rozmów. […] Pawlak wyraził gotowość wskazania kandydata, ale nie ma jeszcze konkretnego kandydata. W tej chwili nie ma rozważania w tych kategoriach – mówił Bury. – Nie ma takiej rozmowy, nie ma pośpiechu. Premier zapowiedział, że sam chce się przyglądnąć. Myślę. że to dobra propozycja premiera – mówił Bury.
– Jeśli były nieprawidłowości w małej spółce handlującej zbożem, to trzeba zobaczyć jak to było w innych firmach – ocenił polityk. – Na pewno to trudny moment dla rządu i koalicji. Tak samo jak hazardowa, gdzie kilku ministrów i wicepremier polecieli, to był trudny moment. […] Jeśli osoby winne zostaną ukarane, to myślę, że przez to przejdziemy – ocenił Jan Bury.
Działalność służb specjalnych wyjaśniał nadzorujący je minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki, kolejny gość Poranku w Radiu TOK FM. – Trudno jest mówić publicznie o tym, co robią służby, ale założenie sformułowane przez Zbigniewa Ziobro, że nie robiły nic, jest błędne – zapewniał polityk PO.
– Proszę pamiętać, że taśmy to poszlaka, one pozwolą służbom pójść tym tropem. Jeśli służba chce tropić, to nie zatrzymuje się na poziomie taśm, tylko idzie dalej. Ale teraz te taśmy są już w mediach i to sprawa ma charakter polityczny, a nie operacyjny – tłumaczył Cichocki. Dodał też, że jeszcze dziś premier powinien otrzymać "poszerzoną informację" o działalności służb w tej sprawie.