Kiedyś palili razem cygara i spędzali długie godziny pracując nad wywiadem-rzeką. Dziś są zagorzałymi przeciwnikami, którzy prowadzą długie, publiczne batalie na Twitterze i łamach prasy. Gdzie się podziała dawna zażyłość Łukasza Warzechy i Radosława Sikorskiego?
Zaczęło się w miarę spokojnie, od wymiany zdań na temat konstytucyjnych uprawnień prezydenta i rządu w zakresie polityki zagranicznej. Z wypowiedzi na wypowiedź, publiczna rozmowa Łukasza Warzechy i Radosława Sikorskiego nabierała jednak tempa i budziła coraz bardziej negatywne emocje. „[...] tylko doradzałem. Ale Prezydent Kaczyński, uważał tak jak Pan, że nic go nie wiąże. Wiemy jak to się skończyło” – napisał Sikorski. „Zdaje Pan sobie sprawę, co Pan właśnie napisał? Czyli - prez. zginął, bo Pana nie posłuchał?” – dziwił się Warzecha.
Po kolejnych kilku odpowiedziach, minister napisał: „na wymianie poglądów z @lkwarzecha zawsze czuję się stratny”, a publicysta odpowiedział mu, że myśli tak, od kiedy jego adwersarz trafił do PO. „Wcześniej jakoś nie miałem takiego wrażenia. Przeciwnie” – napisał Warzecha.
Sikorski w odpowiedzi zaznaczył, że Warzecha „jest jego największą pomyłką kadrową”.
Czas wojny
Takie wymiany zdań w ostatnim czasie powoli stają się normą. Kilka miesięcy temu panowie pokłócili się publicznie o wpis, jakie w księdze kondolencyjnej zmarłego przywódcy Kim Dzong Ila umieścił Sikorski. „Wiemy tylko tyle, że kondolencje wpisał, ale jakie? Czy aby wystarczająco czołobitne? Czy dość docenił wkład Kima w dzieło utrzymania światowego pokoju? Czy pochwalił stworzony przez niego system wychowywania obywateli, tak skuteczny, że po jego śmierci zalewali się autentycznymi łzami, bez potrzeby wyrywania im paznokci dla przypomnienia" – napisał Warzecha w felietonie dla "Rzeczpospolitej".
Minister odpowiedział mu na Twitterze, że jego wpis brzmiał: "Ambasady UE wyrażają swoje współczucie społeczeństwu KRLD w tym trudnym czasie". Dodał później, że Łukasz Warzecha powinien honorarium za swój felieton przeznaczyć na rzecz ofiar reżimu północnokoreańskiego.
Warzecha punktował także Sikorskiego za niekonsekwencję w kwestii oceny postsowieckiej architektury: „Panie Ministrze, Skoro chce Pan zburzenia PKiN, niech Pan zajmie podobne stanowisko w sprawie pomnika 'czterech śpiących' - pisał do niego w „Fakcie”. Wytykał też ministrowi, to, że nie wstawił się za polską rodziną, której niemieckie władze chcą odebrać dzieci.
Podobnych przykładów można znaleźć mnóstwo, wystarczy przejrzeć blog publicysty.
Czas pokoju
Stan wojny między Łukaszem Warzechą, a Radosławem Sikorskim nie trwał jednak od zawsze. Jeszcze w 2007 roku stosunki między publicystą a ministrem układały się na tyle dobrze, że Sikorski powierzył mu opracowanie wywiadu-rzeki ze sobą, który w 2007 roku ukazał się pod tytułem "Strefa zdekomunizowana".
Publicysta pisał o ministrze we wstępie: "gdyby poproszono mnie o wymienienie pięciu najciekawszych polskich polityków, pięciu najoryginalniejszych, pięciu najzdolniejszych i pięciu z największymi widokami na przyszłość, Radek Sikorski znalazłby się w każdym z tych zestawień. (…) Sikorski jest w polskiej polityce zjawiskiem wciąż unikatowym. Takich nowoczesnych konserwatystów bez kompleksów, niewyrzekających się zarazem sarmackiego dziedzictwa, mógłbym policzyć na palcach jednej ręki”.
Warzecha wielokrotnie bronił Sikorskiego także na swoim blogu. Po tym, jak okazało się, że polityk przechodzi z PiS do PO, publicysta pisał, że jego odejście z partii to konsekwencja „politycznego wyboru Jarosława Kaczyńskiego”.
Warzecha publicznie uznawał Sikorskiego za zdolnego polityka, myślącego niezależnie człowieka, który nie boi się podejmować trudnych wyborów. Publicyście podobał się wizerunek brytyjskiego dżentelmena, który zbudował minister.
Zmiana frontu
Kiedy chciałam zapytać o przyczynę zmiany frontu samego Łukasza Warzechę, publicysta odmówił komentowania sprawy na łamach naTemat. Odesłał mnie jednak do artykułu, który w 2011 roku napisał dla tygodnika „Uważam Rze”. W tekście „Gdzie jest ten dawny polityk?” wyjaśnił, dlaczego z płomiennego zwolennika zmienił się w zagorzałego krytyka Sikorskiego.
Pierwszym zarzutem, który wobec ministra przedstawia publicysta, jest styl, w jakim Sikorski zmienił barwy klubowe. Jego zdaniem, Sikorski, który niejednokrotnie doceniał Jarosława Kaczyńskiego jako polityka, po przejściu do PO oceniał go jedynie w „najgorszych słowach”. Podobnie miał się odnosić także do innych niedawnych kolegów klubowych. Zdaniem publicysty „poddał się nakazom partyjnej strategii niszczenia politycznych oponentów”.
Warzecha zwraca też uwagę, że zawiódł się na niezależności Sikorskiego, który choć prezentował ją, gdy był w PiS, po transferze do PO, zupełnie podporządkował się partyjnej linii. Ponadto publicysta zarzucił też ministrowi zwykłe prostactwo. O wizycie Lecha Kaczyńskiego w Tibilisi polityk miał powiedzieć: „prezydent 'wałęsający się po górach Kaukazu'", a na powyborczym spotkaniu w Bydgoszczy pokrzykiwać: „były prezydent Lech Kaczyński”. Warzecha posądził też Sikorskiego o czerpanie korzyści z władzy. Ma o tym świadczyć między innymi zatrudnienie w swoim biurze córki ministra Jacka Rostowskiego.
Publicysta zarzuca Sikorskiemu także to, jak minister zachowywał się po katastrofie smoleńskiej. Zdaniem Warzechy, minister wykazał się wówczas „służalczością” wobec Rosji.
Warzecha ma do ministra pretensje także o jego wrażliwość na własnym punkcie. „Przy akompaniamencie klaki z 'Wyborczej' Sikorski żąda ścigania tych, którzy na forach wypisują na jego temat przykre uwagi. Za takie wpisy pozwał wydawców 'Faktu' i 'Pulsu Biznesu'” - napisał.
„W 21. części przygód Jamesa Bonda 'Casino Royale' jest scena, w której Bond chce wsiąść do windy razem z główną kobiecą bohaterką – Vesper Lynd. 'Nie ma tu dość miejsca dla mnie i twojego ego' – stwierdza Vesper. Na ego Radosława Sikorskiego wydaje się brakować miejsca w naszej galaktyce” – zakończył swój artykuł Warzecha.