Nieraz nie potrzeba wiele, by o filmie rozpisywały się media, a fani ostrzyli pazurki. Dawno nie mieliśmy do czynienia z tak intrygującym, a równocześnie zdradzającym fabułę tytułem jak "The Man Who Killed Hitler and Then the Bigfoot". Możemy go przetłumaczyć jako "Mężczyzna, który zabił Hitlera, a potem Wielką Stopę". Na film czeka wiele osób nie tylko ze względu na tytuł, ale i ekipę, która go produkuje.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Film już podbił serca internautów i może być internetowym hitem na miarę pastiszu "Szczęk" - "Rekinado" czy "Iron Sky", w którym Ziemię zaatakowali naziści z kosmosu. Wszystkie cechuje przede wszystkim absurdalna fabuła.
Kim jest mężczyzna, który zabił Hitlera? I Wielką Stopę
Calvin Barr, tytułowy bohater filmu, to weteran II wojny światowej. Ma na koncie udany zamach na samego przywódcę III Rzeszy. Niestety nikt o zabójstwie nie wie, bo to głęboko ukrywany sekret, którym nie może się podzielić ze światem. Pewnego dnia, będąc już wiekowym starcem, dostaje jeszcze jedną ważną misję. FBI i kanadyjska policja zleca mu zabójstwo legendarnego potwora z gór - Wielką Stopę. Czy trzeba dodawać coś jeszcze?
W rolę Calvina Barra wciela się sam Sam Elliott. Jest 73-letnim, niezwykle lubianym i charakterystyczny aktorem z dostojnym wąsem i niskim, ciepłym głosem. Do tej pory znaliśmy go przede wszystkim z drugoplanowych ról m. in. w "Big Lebowski", "Thombstone", "Hulku" czy "Ghost Riderze". W zeszłym roku w końcu dostał pierwszoplanową rolę "Bohater" i teraz znów będzie grać pierwsze skrzypce. Coś czuję, że lepszego wyboru być nie mogło i jego kreacja wejdzie na stałe do kanonu filmowych zabijaków.
Twórcą tej nietuzinkowej produkcji jest niemal kompletnie nieznany, ale za to polsko brzmiący reżyser i scenarzysta Robert D. Krzykowski. Niestety trudno cokolwiek o nim znaleźć w internecie (wiadomo, że wyprodukował niszowe produkcje jak "Elsie Hooper" i "The Woman"), więc wierzymy na słowo w jego talent. Co innego Douglas Trumbull, który będzie odpowiadać za efekty specjalne. Pracował na planie "Łowcy androidów" i "2001: Odyseja kosmiczna" oraz ma na koncie Oscara za całokształt twórczości. W pozostałych rolach wystąpią m. in. znany z trylogii "Hobbita" Aidan Turner, Ron Livingston ("Komapnia braci") i Caitlin Fitzgerald ("Masters of Sex").
Murowany hit?
"The Man Who Killed Hitler and Then the Bigfoot" z pewnością nie będzie kandydować do Oscara, nie wiadomo nawet, czy trafi do szerokiej dystrybucji. W internecie jednak już ma status "muszę zobaczyć" i wielu fanów kina klasy B oczekuje na niego z niecierpliwością - również w Polsce. "Sorry, Pawlikowski, "Zimna wojna" to już wczorajszy news, teraz zachodnie salony podbije "The Man Who killed Hitler and then The Bigfoot" – napisano na blogu Kinofilia.
"Tak się kurna pisze filmowe historie, a nie jakieś czarno białe filmy o pianiście i tancerce i o ich tragicznej miłości" – czytamy na stronie Po napisach. A internauci komentują: "Z cyklu: nie wiedziałem, że chcę", "Brzmi troszkę absurdalnie. Ale i tak chce to zobaczyć".
Produkcja zadebiutuje na festiwalu Fantasia w lipcu. Film jeszcze nie ma zaplanowanej premiery kinowej, ale na miejscu dystrybutorów zacząłbym się starać o prawa do pokazów. Nie mogę się też doczekać polskiego tytułu filmu.