Inwestor miał rozmach – w sercu Kaszub chciał wybudować okazały zamek. Miało to być "dzieło jego życia". Kilka pięter, 365 okien, 12 wież. Wszystko symboliczne. Ale trwającej od 30 lat budowli nigdy nie ukończył. Dziś pałac niszczeje, ale i tak przyciąga turystów z Polski i świata.
Wszyscy przecierają oczy ze zdumienia oglądając zdjęcia i filmy zamku, jaki powstaje w Puszczy Noteckiej. A mało kto wie, że trzydzieści lat temu ktoś wpadł na podobny pomysł. Inwestor rozpoczął budowę zamku na terenie Kaszubskiego Parku Krajobrazowego.
Mimo że pałac nie został nigdy ukończony, tłumami zjeżdżają do niego zagraniczni turyści. Przychodzą tu też miejscowi, np. po to, by grać w paintball.
Piękna wizja
W latach 80. gdański rzeźbiarz i producent mebli zjechał do Łapalic, niewielkiej wsi w sercu Kaszub, położonej na terenie Kaszubskiego Parku Krajobrazowego. – Ten zamek nie powstał z kapelusza. Myślałem o nim od wczesnej młodości – mówił Piotr Kazimierczak w rozmowie z Piotrem Cackowskim.
To właśnie dlatego uruchomił pod Gdańskiem zakład produkcji mebli. – Żeby zarobić pieniądze na zamek – powtarzał. I prawie 30 lat temu rozpoczął budowę okazałego obiektu, który miał być "dziełem jego życia". – Z tego, co pamiętam, to była samowolka budowlana. A inwestor prawdopodobnie miał tylko zgodę na wybudowanie domku letniskowego z garażem – opowiada nam Arkadiusz Socha, radny z Kartuz.
A tymczasem na kaszubskiej ziemi powstał okazały zamek o powierzchni ponad 5 tys. metrów kwadratowych. Miał przypominać rezydencję z dawnych czasów. Składa się na niego kilka pięter, 365 okien. Wzniesiono 12 wież, które miały symbolizować 12 apostołów. W środku znalazł się basen, sala balowa, kaplica, a przed budynkiem ogromna brama wjazdowa.
– W budowę zamku byli zaangażowali mieszkańcy okolicznych wsi – wspomina radny z Kartuz Andrzej Dawidowski. We wsi są różne teorie na temat tego, co miało znaleźć się wewnątrz niedokończonej budowli. Niektórzy powtarzają, że właściciel chciał stworzyć hotel dla artystów i galerię sztuki. Inni powtarzają, że miał to być dom starców, konkretnie dla niemieckich seniorów.
Sam Kazimierczak na swojej stronie tak pisał o swoim zamyśle: – Wnętrza zamku w Łapalicach powinny być niepowtarzalne, zniewalające przepiękną scenerią i najwyższym kunsztem jej wykonania. Dodał, że dopiero po ukończeniu budowli zdecyduje, jak ją wykorzystać.
Pech inwestora?
Ale nigdy nie udało mu się tego "dzieła życia" ukończyć. – Z tego, co pamietam, to temu przedsiębiorcy w pewnym momencie zabrakło pieniędzy na wykończenie tego zamku – mówi nam Marek Bemowski, radny z Kartuz.
Sam Kazimierczak opowiadał dziennikarzowi Piotrowi Cackowskiemu o swoich problemach i przeszkodach, na które co i rusz napotkał.
– Najpierw w 1989 roku powiedziano mi, że do każdej zużytej kilowatogodziny będę musiał dopłacić określoną kwotę na rozwój energetyki. Przyjąłem te warunki i wpłaciłem żądaną sumę pieniędzy. Inwestycja ruszyła – mówił inwestor.
Ale problemy przyniósł i 1991 rok. Kiedy Kazimierczak postawił nowe hale produkcyjne, to odmówiono mu dostawy energii. – "Chyba, że wybuduje pan sobie własną trafostację, to wówczas energia będzie", usłyszałem. I tu się zaczęły schody – wspominał. Choć dostał kredyt na inwestycję.
"Ale nie miałem na swoim terenie na nią miejsca, więc zaryzykowałem i zbudowałem trafostację na gruncie państwowym. Niestety szybko znaleźli się donosiciele i podnieśli larum w nadzorze budowlanym oraz w banku. Ponieważ jeszcze nie miałem pozwolenia na tę budowę kredytodawca przysłał mi nakaz zwrotu pieniędzy, które już zainwestowałem". Piotr Kazimierczak w rozmowie z Piotrem Cackowskim Czytaj więcej
Nie mógł ruszyć z produkcją mebli i popadł w tarapaty finansowe. Powtarzał, że on nie popełnił żadnych błędów, a padł ofiarą "działań politycznych". Ale o szczegółach nie chce mówić.
– Gdybym na początku lat 90. był w jakieś partii, miałbym wówczas parasol ochronny i moja firma by kwitła. A ja postanowiłem być niezależny – mówił lokalnym mediom.
W 1993 roku nadzór budowlany zorientował się, że powstający budynek wykracza poza zapisy pozwolenia, i inwestorowi nakazano sporządzić nową dokumentację. Ale miał ją dostarczyć dopiero w 2002 roku. I to jeszcze niepełną.
Dwa lata wcześniej stanął na nogi – uruchomił nową firmę meblarską. Ale nie miał szczęścia – zalała ją powódź. – Niestety byłem ubezpieczony tylko od pożaru i zalania wodą, ale taką z wodociągu, a nie falą powodziową. Nie jedna osoba strzeliłaby sobie w łeb na moim miejscu – przyznał.
Ostatecznie pełnej dokumentacji Kazimierczak nigdy nie zaprezentował. Dlatego też w 2006 roku kazano mu rozebrać pałac, a siedem lat później – wstrzymać prac budowlane.
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Kartuzach nie chce nam powiedzieć, jak w tej chwili wygląda sytuacja zamku. Odsyła do inwestora. Ale telefon w pracowni Kazimierczaka nie odbiera.
Podobne pytania kierujemy więc do Alicji Adamczyk, kierownika wydziału urbanistyki Urzędu Miejskiego w Kartuzach.
We wspomnianym dokumencie możemy przeczytać, że jednym z kluczowych projektów, który ma zwiększyć atrakcyjność sportowo-rekreacyjną gminy, jest dokończenie budowy zamku w Łapalicach. A także "przystosowanie obiektu do pełnienia funkcji turystycznych'
Zaznaczono także, że "realizacja inwestycji przez podmiot prywatny przyczyni się do stworzenia produktu turystycznego o cechach unikalnych w skali regionu".
Atrakcja na sprzedaż
– Sprawa tego zamku ciągnie się od 30 lat. I turyści od tylu lat tu przyjeżdżają. Kiedyś było ich tam o wiele więcej. Ale teraz też przyjeżdżają. W weekendy i święta jest tam duży ruch – mówi nam Arkadiusz Socha, radny z Kartuz. Przybywają nie tylko miejscowi, ale i zagraniczni turyści.
Mimo że budowla nigdy nie została dokończona, to na stronach gminy Kartuzy zamek w Łapalicach wymieniany jest jako jedna z głównych atrakcji regionu. Choć widnieje tam też ostrzeżenie: "Zachęcamy do obejrzenia zamku zza jego murów i przypominamy o zakazie wchodzenia na teren jego nieukończonej budowy".
A to dlatego, że zwiedzanie niszczejącego zamku nie jest do końca bezpieczne. Na terenie budowy doszło już do wielu wypadków.
– Gmina borykała się z problemem zabezpieczenia tego zamku. Dochodziło na jego terenie do różnych wypadków. W kwestii zabezpieczeń tego obiektu, gmina nie angażowała się. Wzywała właściciela, żeby zabezpieczył ten zamek. Nie jest on nadal zabezpieczony i nie będzie. Zwyczajnie ten pan nie ma pieniędzy – mówi nam Andrzej Dawidowski.
I dodaje, że zamek jest przedmiotem egzekucji komorniczej. – Dłużnik, czyli właściciel, skarży jego wycenę na 4,5 mln złotych, ale docelowo ona się raczej nie zmieni – uważa Dawidowski.
Włodarze Kartuz nie mają pomysłu, co można zrobić z niszczejącym zamkiem. Mają związane ręce, wszystko pokładają w nowym inwestorze.
– My jako radni nie składaliśmy w sprawie tego zamku żadnych wniosków, bo nie jest to własność gminy. Uważam, że gminę Kartuzy nie stać nawet na wykończenie tego obiektu. W mojej ocenie, to mogłyby to kosztować setki milionów złotych. To wielokrotnie przekracza budżet gminy – zaznacza Arkadiusz Socha, radny z Kartuz.
kierownik wydziału urbanistyki Urzędu Miasta w Kartuzach
9 kwietnia uchwaliliśmy studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Gminy Kartuzy i na stronie można sprawdzić, jaka jest funkcja tego terenu. Na podstawie uchwalonego studium będzie można przystąpić do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego wsi Łapalice.