Kilka tygodni temu tragicznie zmarł młody poeta, Tomasz Pułka. Jego tomik został ściągnięty z sieci przez 60 tysięcy osób. Tomiki polskich poetów wydawane są jednak zwykle w liczbie 500 egz. Poezja żyje wbrew rynkowym trendom. Nie ma na nią snobizmu. Czy naprawdę przestało nam zależeć na poezji? Czy nieoczekiwany sukces tomiku Pułki to tylko efekt "poety przeklętego" czy może dowód na to, że wciąż chcemy czytać wiersze?
Poezji nie widać w księgarniach. Nie dyskutuje się o niej na salonach. Nie widać jej w mediach. Nawet poetyckich slamów coraz mniej. Zwykle funkcjonuje jako licealna słabość, z której dorośli ludzie wyrastają. Nie wiadomo jak o niej pisać i mówić, nie znajduje dla siebie miejsca. Czy to już pora, żeby obwieszczać jej śmierć, czy może sygnał, że właśnie przegapiamy jej odrodzenie?
Jaś Kapela, poeta, pisarz uważa, że sytuacja poezji nie powinna być demonizowana. – Położenie poetów jest tak samo złe, jak innych pisarzy, którzy literaturą muszą zajmować się po godzinach pracy. Ja jednak godziłem pisanie wierszy ze swoimi aktywnościami i, mam wrażenie, nie odbijało się to niekorzystnie na ich jakości. Środowisko poetyckie wydaje mi jednak się silne, wzajemnie podtrzymujące się na duchu i podtrzymujące dobry poziom wierszy.
Kapela nie uważa także, aby poezji groziła nadmierna anachroniczność. Poezja jest dla niego nowatorskim sposobem traktowania słowa, a nie ustalonym formatem na papierze. – Poezja też dostosowuje się do coraz bardziej cyfrowych czasów. Moi znajomi poeci mają swoje profile na Facebooku, blogi i oprócz wierszy – piszą memy. Wydaje mi się, że mój profil na Facebooku Witam Szanownego Pana Michała Rusinka, chociaż nie jest w oczywisty sposób poetycki, także jest zakorzeniony w poetyckiej tradycji, performansie. Poezja więc nie ginie, ma się dobrze – mogłaby lepiej, ale z poezją zawsze tak jest, że jest mniej widoczna - mówi Kapela
Czy kłopoty z popularnością i zrozumieniem mają tylko młodzi poeci? Kiedy na półkach księgarni leżą tomiki Szymborskiej, Miłosza, Herberta, Baczyńskiego i innych poetyckich klasyków, wydaje się, że im poeta starszy, im bardziej "umarły" i szacowny, tym większa szansa na to, że ktoś po niego sięgnie.
Marcin Sendecki, poeta, dziennikarz jednak się ze mną nie zgadza. – Nie wydaje mi się, żeby kłopot z czytaniem poezji dotyczył tylko współczesnych autorów, moim zdaniem tak samo nieczytani są klasycy jak Kochanowski czy Mickiewicz. Poezja nigdy nie była i jest jest dziedziną popularną, pozostaje elitarna z natury.
– Prawdą jest jednak, że w ostatnich latach dba się o nią mniej – doinwestowane są za to sztuki wizualne, a raczej wszystko wokoło nich. Ilość pieniędzy, która idzie na kuratorów, różnorakich tłumaczy sensów i promocję jest po prostu horrendalna. Wokół wierszy nie dzieje się praktycznie nic – paradoksalnie, bo przecież wszyscy na co dzień obcujemy z językiem i przydałoby się poddawać go twórczej krytyce, przyglądać się, jak działa.
– Poezja jest traktowana odwrotnie proporcjonalnie do tego, jak traktowana być powinna. Nie ma rozwiniętego przemysłu, który mógłby się poezją zajmować, który mógłby pobudzać czytelnictwo, nie kreuje się koniecznego dla stworzenia mody snobizmu. Na szczęście to nie szkodzi powstającej poezji. Wiersze są coraz lepsze, poeci nie przestają pisać. Nie przeraża ich perspektywa braku czytelnika, bo kiedy piszesz, czytelnik zawsze jest wyobrażony, to „mityczna bestia”.
– Poezja jest praktycznie nieobecna w mediach, jako dziedzina, która jest niszowa, hermetyczna. Poezja tymczasem mówi po prostu o życiu. To chyba dotyczy wszystkich. Poezja nie jest jednak instant, a zbyt wiele rzeczy w kulturze jest. Zanika efekt sztuki niezapośredniczonej, wszystko musi być od razu objaśniane. Jeśli idziemy do galerii i patrzymy na dwa patyki, to od razu dostajemy do ręki karteczkę, że te patyki symbolizują wygłodniałe koty w Indiach i wychodzimy z wystawy w stanie moralnej i intelektualnej satysfakcji. Gdzie w dobie gotowych recept jest miejsce na metaforę, która niczego nie wyjaśnia, tylko pyta i plącze ścieżki?
Piotr Marecki, prezes Fundacji Ha!Art i jej wydawnictwa, kulturoznawca, krytykuje dominującą politykę wydawniczą – Dzisiejsza poezja dzieje się zupełnie niepowiązana z rynkiem, kieruje się wręcz odwrotną ekonomią. Chociaż istnieje kapitał społeczny poezji, nie istnieje jej żadne realne przełożenie komercyjne. Duże wydawnictwa nie wydają poezji – od razu informują, żeby nie nadsyłać do nich żadnych wierszy, bo i tak nawet się nimi nie zainteresują. To konsekwentna polityka odrzucania poezji, rugowania jej z publicznego widoku.
Ha! Art poezję promuje konsekwentnie. – Oczywiście zdarzają się grafomani, którzy ślą wiersze do wydawnictw, sam dostaje ich mnóstwo, ale nie jest to powód, aby przyjmować założenie, że cała poezja nie jest wartościowa, nie warto jej wydawać i trzeba się od niej opędzać.
Mniejsze wydawnictwa sprzedają po 300-500 egzemplarzy tomików, a czasem nawet i ledwo ponad sto. Dobrze sprzedają się tascy poeci jak Jaś Kapela i Piotr Macierzyński, rozpoznani bardziej przez opinię publiczną. Jak widać – nie zarabiamy na takiej działalności wydawniczej prawie żadnych pieniędzy. Dlatego też często „uwalniamy” tomiki poezji, żeby jak najwięcej czytelników mogło się z nimi zapoznać – umieszczamy je za darmo w sieci do ściągnięcia.
Ostatnio w mediach zrobiło się trochę szumu wokół poezji z powodu samobójczej śmierci Tomasza Pułki. Umieszczony w sieci jego tomik „Zespół Szkół” został ściągnięty przez 60 tyś osób. Gdyby było to wydanie papierowe mówiłoby się o sensacyjnym poetyckim bestsellerze.
Szkoda tylko, że jego poezja zaczęła się tak masowo czytać dopiero z tak tragicznego powodu. A był twórcą ponadprzeciętnie uzdolnionym.
- Pozytywne jest to, że w internecie wytworzył się prawdziwy drugi obieg poezji, który świetnie sobie radzi. Ta energia aż buzuje pod powierzchnią – tylko nikt jej widzi. Dla tych, którzy już się poezją interesują, dostęp do niej nie jest problemem. Dopiero zachęcenie ludzi, żeby nią się zainteresowali, to problem. A to wszystko kraju, którego tożsamość została ufundowana na poezji, na romantyzmie, na Młodej Polsce. Transformacja ustrojowa okazała się dla poezji nie do pokonania. Dostała policzek od rynku. Inne dziedziny kultury, szczególnie film, są dofinansowane, zaś poetów musi zadowolić kilka złotych za tomiki, nad którymi praca nierzadko trwa lata.
Czy walka o pozycję i społeczną widoczność poezji jest zatem jedynie desperacką próbą utrzymania jej przy życiu, aby tylko trwała dalej, nawet w stanie biernej wegetacji? Czy też może twórczym fitnessem dla jej zdrowego jednak organizmu?
Na pewno pozostaje jedną z najbardziej tajemniczych i niepokornych dziedzin sztuk. Chociaż rzadko bywa już otwarcie polityczna, jak działała w PRL-u, już sam fakt, że jest ze swej natury krytyczna, niepraktyczna, bezproduktywna, niekomercyjna, indywidualistyczna, wolnomyślicielska, prowokująca i odkrywcza, wystarczy, żeby zapobiegała nadmiernemu sformatowaniu świata i nas samych.
Jeśli zamiast metafory będziemy wybierać copywriterskie klisze słowne, a zamiast wieloznaczności tylko proste, jasne komunikaty, jako ludzie zmienimy się tak bardzo, że trzeba będzie znaleźć dla naszego gatunku inną nazwę. Bo jak mówił nauczyciel idealny, John Keating, z odrobinę pretensjonalnego, ale wzruszającego "Stowarzyszenia Umarłych poetów": "Nie czytamy poezji dlatego, że jest ładna. Czytamy ją, bo należymy do gatunku ludzkiego, a człowiek ma uczucia. Medycyna, prawo, finanse czy technika to wspaniałe dziedziny, ale żyjemy dla poezji, piękna, miłości."