Wchodząc na jego konto na Facebooku można pomyśleć, że to jeden z członków Obywateli RP. Pełno tam kąśliwych wstawek na temat obecnej władzy. Pozory mylą. Aktor Włodzimierz Matuszak, odtwórca głównej roli proboszcza Antoniego w serialu "Plebania", opowiada nam, dlaczego nie chce mieć znajomych popierających PiS oraz co sądzi na temat filmu "Kler".
Dlaczego nie chce się pan kolegować na Facebooku z ludźmi, którzy popierają PiS?
Przede wszystkim dlatego, że nie chcę żadnych utarczek słownych i zalewu chamstwa na moim profilu. Mogę dyskutować merytorycznie, ale ci ludzie nie są zazwyczaj do tego przygotowani.
Czyli te osoby reprezentują po prostu niski poziom dyskusji?
Oczywiście nie wszyscy, bo za bardzo byśmy tu uprościli sprawę. Niektórzy to ludzie rozsądni i po prostu mają takie przekonania. Ale nie można się zgodzić z jedną rzeczą, że człowiek rozumny, który obserwuje to, co się dzieje obecnie w Polsce, może nie zauważać tego wszystkiego. To znaczy, że może mieć bezkrytyczne podejście do tego co wyprawia ekipa rządząca.
Jeśli ktoś nie wyłapuje ordynarnych kłamstw wypowiadanych przez członków tej ekipy, to trudno powiedzieć, że taka osoba byłaby przygotowana na merytoryczną rozmowę. Nie chcę takich rozmówców po prostu dla świętego spokoju. Po drugie jestem po prostu przeciwny PiS-owi. Obserwuję ten polityczny świat od bardzo dawna. Zawsze się nim interesowałem i uważam, że największym złem dla Polski byłoby przedłużenie żywota tej władzy .
A pana także dotknęły słowa premiera Morawieckiego o "pracy za miskę ryżu"?
Ja sobie nawet zażartowałem na ten temat. Przed trzema laty zrobiłem sobie takie zdjęcie w Wietnamie i podpisałem je żartobliwie" nie wracam, znalazłem pracę na plantacji ryżu". Po tej aferze przypomniałem sobie o nim i wstawiłem je na Facebooku. Ale trudno, żeby nie dotykały mnie czy innych ludzi słowa premiera tego rządu.
Wszystko, co mówi i robi przesycone, jest obłudą i kłamstwem. Nie można przejść nad tym do porządku dziennego. Nie zgadzam się z takim funkcjonowaniem państwa. Ostatnie działania tego rządu bardzo wyraźnie wskazują na to, że im najbardziej zależy na wyprowadzeniu Polski z Unii. A ja mam swoje lata i całe życie moje pokolenie marzyło o tym, żeby być członkiem zjednoczonej Europy.
I kiedy do tego doszło, po wielu nieprzyjemnych wydarzeniach, które działy się w Polsce, to znajduje się nagle cała opcja polityczna, która po cichutku marzy, żeby zawładnąć Polską i wyjść z tej wspólnoty. Mojej zgody i moich przyjaciół na to nie ma.
Obecnej władzy krwi napsuł ostatnio film "Kler". Widział pan go?
Oczywiście, widziałem.
I jak wrażenia?
To jest bardzo mocny i prawdziwy, a jednocześnie bardzo smutny film. Ci, którzy go nie oglądali mówią, że atakuje Kościół, wierzących. No nic dalszego od prawdy. Ten film pokazuje pewną grupę ludzi, bardzo ważną w Polsce, która nie może się odnaleźć. Tam jest nieszczęście poszczególnych osób. Można je rozgrzeszać za niektóre czyny, oczywiście nie wszystkich.
A z drugiej strony pokazuje pewną grę dwóch opcji: rządzących i Kościoła. Na to też zgody być nie może, bo jeżeli żyjemy w państwie świeckim, to żyjmy w państwie świeckim. Kościół nie może zamieniać się w trybunę polityczną, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Wiemy to z historii Polski i pamiętamy takie czasy.
W czasach stanu wojennego Kościół był ostoją dla opozycji i ludzi, którzy marzyli o wolności. Dzisiaj próbuje zawłaszczać to, co dalekie jest w myśleniu od Kościoła. Kościół jest od tego, żeby głosić słowo boże i przypominać to, co jest dobre, a co złe. Niestety księża zamiast tego wtrącają się do wszystkiego, a opinie wielu hierarchów Kościoła są po prostu nie do przyjęcia.
Te słowa brzmią symbolicznie z pana strony, bo przecież przez część swojej kariery był pan kojarzony z rolą najpopularniejszego proboszcza Telewizji Publicznej...
Tak, bo "Plebania" emitowana była przez 11 lat. Tylko my pokazywaliśmy w tym serialu wzorzec księdza, o którym obecnie parafianie mogą tylko pomarzyć. To, co się dzieje dookoła w Polsce, w której 90 proc. obywateli deklaruje się wierzącymi katolikami, nie ma nic wspólnego z tym, co myśmy pokazywali, jakie były marzenia scenarzystów i nas aktorów.
Kiedy Kościół zaczyna zajmować się polityką, kiedy wspiera jedyną partię rządzącą, to dzieje się coś bardzo niepokojącego. To są dwie ogromne siły, które odbierają Polakom wolność i możliwość myślenia o sobie i decydowania o sobie. To narzucanie stylu życia. Kościół jest od czegoś zupełnie innego, a ludzie powinni żyć w wolnym, uśmiechniętym kraju, a nie naskakiwać na siebie. Ta fala nienawiści, która przewija się przez media, a podsycana jest przez polityków i Kościół, jest nie do przyjęcia.
Czyli ten obraz Kościoła, który pokazywaliście w "Plebanii", w porównaniu do obecnego wizerunku tej instytucji, to była utopia?
Tak, to była trochę taka utopia. Ale teraz to w ogóle nie ma nic wspólnego z tym co pokazywaliśmy. Natomiast twórcom tego serialu wydawało się, że tak powinno być. A "Plebania" miała ogromne poparcie ze strony kapłanów. Bardzo często spotykałem się z nimi i rozmawialiśmy na te tematy.
Na wszystkie tematy, czy te trudne sprawy były przemilczane?
Nie zawsze. Unikaliśmy tematów politycznych, ale były poruszane różne kwestie wstydliwe dla Kościoła. Tyle że nikt nam wtedy nie zarzucał, że czynimy jakąś propagandę antykościelną, którą teraz przypisuje się filmowi "Kler".
A gdzie teraz będziemy mogli pana zobaczyć?
Grywam cały czas na scenie, ale nie w stacjonarnym teatrze, a w impresoniaryjnych teatrach. Pojawiam się od czasu do czasu na małym ekranie, z wyjątkiem Telewizji Publicznej, bo tam trafiłem na czarną listę pana Jacka Kurskiego (śmiech).
Poza tym przygotowujemy swój projekt, o którym na razie nie będę za dużo mówił. Mamy poważne rozmowy z jednym producentem. Zobaczymy co z tego wyniknie. Jest już gotowy scenariusz. Będzie to dramat o pewnej samotności i poszukiwaniu swoich korzeni.
Trzeba poczekać, ale będzie warto?
No ja myślę! Trochę to pewnie potrwa, ale jesteśmy na dobrej drodze i mam nadzieję, że nam się wszystko uda.
W niedzielę wybory. Warto pójść i zagłosować?
Absolutnie tak. Nie chcę mówić, że to jest obowiązek, bo za komuny mówiło się, że wszyscy muszą iść na wybory. Wielu ludzi nie chodziło, a wielu poszło ze strachu. Ale to nie o to chodzi. Jeśli nie pójdziemy na wybory, to sami nie zdecydujemy o własnym losie. Irytują mnie ludzie, którzy mówią: "mnie to nie obchodzi, mam to w nosie". Ale potem jak się coś wydarzy, to oni pierwsi mają pretensje i narzekają, chociaż nie oddali swojego głosu, żeby było inaczej. Uczestnictwo w wyborach jest istotnie ważne i sam będę to robił dopóki będę mógł.
••• Włodzimierz Matuszak – polski aktor teatralny, filmowy i serialowy. Jest absolwentem technikum ekonomiczno-spożywczego. Po maturze podjął studia na Wydziale Aktorskim PWST w Warszawie. Z uczelni został wydalony za udział w protestach studenckich w marcu 1968. Po usunięciu z uczelni kontynuował studia na Wydziale Aktorskim PWSFTViT w Łodzi, które ukończył w 1976. W czasie pracy aktorskiej występował w wielu polskich teatrach, m.in. w: Łodzi, Lublinie, Gnieźnie, Gorzowie Wielkopolskim, Toruniu, Olsztynie, Koszalinie, Szczecinie i Tarnowie.
W 2007 roku brał udział w I edycji programu rozrywkowego Jak oni śpiewają, w którym zajął 6. miejsce. Wiosną 2015 roku został uczestnikiem I edycji programu rozrywkowego Celebrity Splash!. Telewidzom najbardziej znany z roli ks. proboszcza Antoniego Wójtowicza w serialu Plebania. Prywatnie jest ojcem ilustratorki książkowej i autorki komiksów Dagmary Matuszak.