
"Suspiria" jest filmem, który dosłownie przenosi danse macabre na ekran. Hipnotyczne tańce nie pozwalają oderwać wzroku, w przeciwieństwie do brutalnych scen, przy których mrużymy oczy z odrazy. Horror z Tildą Swinton i muzyką lidera Radiohead wywołuje skrajne reakcje. Film można oglądać w polskich kinach od 2 listopada - przed seansem lepiej się nie najadać.
"Suspiria" nie straszy jak nowoczesne filmy z duchami. Ona sprawia, że się krzywisz i czujesz obrzydzenie. Tak, jak przy oglądaniu filmików z nieszczęśliwych wypadków, na których deskorolkowiec spada ze schodów i łamie sobie nogę w czterech miejscach. Dzięki "Suspirii" poznasz szczegóły anatomii i możliwości ludzkiego ciała lepiej niż na lekcji biologii.
Z jednej strony "Suspiria" wywołuje ciarki i niepokój. Z drugiej strony fascynuje wysmakowanymi kadrami i widowiskowymi układami choreograficznymi. Nawet jeśli masz dwie lewe nogi i gardzisz tańcem, to sceny z pląsającymi bohaterkami zrealizowano perfekcyjnie, są przepełnione seksem, hipnotyzują. Stanowią potrzebną przeciwwagę dla momentów nafaszerowanych okrucieństwem.
"Suspiria" jest bardzo wymagająca. Nawet jeśli uda nam się przetrwać brutalne sceny i jakoś usiedzimy na miejscu, to na seans trzeba przygotować bite dwie i pół godziny. Nie zawsze będzie ciekawie. Fani horrorów będą się niecierpliwić w oczekiwaniu na drastyczne momenty, które dla pasjonatów spokojnego, ambitnego kina mogą być przesadą. Reżyser gra wszystkim na nosie (na pokazie prasowym z kina wyszły dwie osoby).
