
Powinniśmy się chwalić takimi kobietami, jak Aleksanda Piłsudska i inne bojowniczki o niepodległość. Powinniśmy wiedzieć, że nasze prababki albo już nawet praprababki należały do szalonego pokolenia niezwykłych kobiet: odważnych, z fantazją, z których wiele zakładało mundury czy przebierało się za mężczyzn, by walczyć.
19-letnia Szczerbińska w 1901 roku przyjechała do Warszawy. W Suwałkach nie było za dużo do roboty dla tak ambitnej dziewczyny.
Bojówkarze zaatakowali skład, który wiózł wagony pieniędzy do banku w Petersburgu. Akcja wyszła brawurowo – Polakom udało się ukraść 300 000 tysięcy rubli. Był to wtedy ogromny majątek.
Szczerbińska była zuchwała i wyjątkowo odważna, ale też nigdy się nie poddawała. Dlatego przetrwała więzienie, którego niestety nie uniknęła. W 1907 r. carska policja zatrzymała ją w Warszawie i osadziła na Pawiaku. Szybko jednak została wypuszczona.
Najpierw walka, potem mężczyzna. Tak było w życiu Szczerbińskiej, tak też będzie i w tym tekście, w którym sumiasty wąsy muszą zejść na dalszy plan.
Oli było ciężko, chociażby dlatego, że starzy przyjaciele Piłsudskiego bardzo lubili i cenili pierwszą żonę Piłsudskiego, Marię. Ona i Józef robili jednak to, co uważali za stosowne. Nie martwili się opinią otoczenia.
Ola była z Józefem aż do jego śmierci w 1935 roku. Wytrzymali ze sobą, co samo w sobie było wyczynem – oboje słynęli bowiem z trudnych charakterów. Oprócz tego dla Oli trudne było również życie z przywódcą, najważniejszą osobą w państwie.
Kiedy Piłsudska była w konspiracji, była Aleksandrą walczącą, potem była Aleksandrą zakochaną, a – kiedy była w Sulejówku – była Aleksandrą panią domu. Myślę, że po koszmarze walki i więzienia w domu i wśród rodziny nareszcie poczuła się szczęśliwa. W Sulejówku Aleksandra nie była jednak zwyczajną panią domu - zawsze nosiła w kieszeni fartucha broń.
Wiemy już, że i Józef, i Ola wygrali walkę i o niepodległość, i o miłość.
Aleksandra Piłsudska nie należała do żadnych organizacji sufrażystek, jak Związek Równouprawnienia Kobiet Polskich, ale chciała równouprawnienia. A tak się złożyło, że kobietom mógł jej dać właśnie jej partner.
A Marszałek patrzyłby przed siebie i pykał fajeczkę wśród sumiastych wąsów. Dumałby. „Niby baby się nieźle biją, jak przyjdzie co do czego. Dobra, zgadzam się, bo mi tu żona truć będzie głowę bez końca«. I tak to jakoś poszło.
Piłsudska nie osiadła na laurach nawet w Belwederze.
Nie lubiła pokazywać się na salonach, żyła bardzo skromnie. Wraz z koleżankami była bardzo aktywne charytatywnie – chciała dawać wędkę, a nie rybę. Chociażby jej przyjaciółką była dziewczyna wyciągnięta z proletariatu, która dzięki Piłsudskiej została pokojówką. Zresztą Aleksandra niechętnie jechała do Belwederu, najchętniej spędzała czas w Sulejówku, w swoim Milusinie. Ale Piłsudscy byli ludźmi uzależnionymi od historii. Aleksandra niewiele mogła więc w tej sprawie zrobić.
Aleksandra była sercem emigracji. Spajała Polaków, kultywowała pamięć o kraju. Piłsudska, tak jak i inni Polacy w Londynie, do końca wierzyła, że wróci do kraju. Ale to nigdy nie nastąpiło.