Piotr Kędzierski przypomniał dzisiaj w Roxy FM o czymś, o czym dawno już zapomnieliśmy. Kto pamięta jeszcze, że Kuba Wojewódzki to nie tylko celebryta pajacujący w radiu i telewizji, ale człowiek, dzięki któremu z cienia wyszło wiele najpopularniejszych polskich zespołów, a my w latach 90-tych poznaliśmy to, co najlepsze w muzyce z zagranicy? Czyli słów parę o legendzie "Brum".
Ci z najlepszą pamięcią być może kojarzą jeszcze, że Kuba Wojewódzki to nie tylko celebryta etatowo zajmujący się rozsiewaniem mniejszych, lub większych kontrowersji, ale facet, który naprawdę zna się na muzyce. Piotr Kędzierski prowadzący "Poranne Kakao" w Roxy FM przypomniał dziś nieco więcej. To, że Wojewódzki to autor legendy polskiej muzyki lat 90-tych. Nasi najmłodsi czytelnicy pewnie pierwsze słyszą, ewentualnie tylko podejrzewają, że mowa tutaj o polsatowskim programie "Idol", dzięki któremu cała Polska poznała Kubę.
Muzyczna wyrocznia
Nieco starsi powinni jednak kojarzyć nazwę "Brum". Nazwę, która najpierw wiązała się z niezwykle popularną audycją radiowej "Trójki", a później stała się tytułem wydawanego w latach 1993-1999 magazynu muzycznego. Audycji i magazynu, które w tamtych czasach dawały młodym Polakom podpowiedź, czego warto słuchać w Polsce i co pochłaniać z Zachodu. Jak mówi Piotr Kędzierski w rozmowie z naTemat, pismo Kuby Wojewódzkiego było jednym z najważniejszych tytułów, które wpłynęły na jego nastoletnie życie. - O wielu zespołach dowiedziałem się właśnie stamtąd. I byłem w dużym szoku, gdy nagle nie mogłem znaleźć "Brum" w kiosku - wspomina dziennikarz.
Bo w 1999 roku pismo nie wytrzymało nowych czasów i zniknęło z rynku, a jego redaktor naczelny Kuba Wojewódzki zaczął szukać nowych wyzwań w telewizji. Przez sześć lat nieprzerwanie miesięcznik przyciągał jednak uwagę polskiej młodzieży. I co niezwykle ważne, przez długi czas skupiał się tylko i wyłącznie na polskiej muzyce. Niektórzy twierdzą, że gdyby nie pismo Wojewódzkiego, zalew co najmniej średniej jakości zachodniej muzyki dopadłby Polskę jeszcze szybciej. Do 1995 roku w "Brum" możne było przeczytać tylko o Wilkach, Closterkeller, O.N.A., czy Acid Drinkers. A nawet, gdy otworzył łamy na zagranicę, wspominał o Megadeth, The Cranberries, Metallice.
Do wielu numerów dodatkowo dołączano kasety magnetofonowe, a potem płyty kompaktowe z promowanymi przez "Brum" młodymi polskimi kapelami. Pod koniec lat 90-tych w ten sposób cała Polska pierwszy raz poznała sopocki zespół "Ścianka".
- Dowiedziałem się o wielu nowych zespołach i wykonawcach, w tym np. o Tymonie Tymańskim. O wielu, o których coś wiedziałem, dowiadywałem się stamtąd więcej - wspomina swoją przygodę z "Brum" Piotr Kędzierski. - Warto dodać, że dziś Tymon zarzuca mi lizanie tyłka Wojewódzkiemu, a to można powiedzieć, że on naprowadził mnie na właściwą drogę - dodaje.
Pierwsze kontrowersje
- To był brand, który został do dziś. I to się Kubie na pewno udało. To była gazeta, pierwsza na wielu polach - mówi Piotr Metz. Który wspomina także, że wszystko zaczęło się od audycji radiowej Wojewódzkiego o tym samym tytule. Audycji, za sprawą której wokół niego już w latach 90-tych pojawiły się pierwsze kontrowersje. Od lat krąży plotka, że miejsce na antenie Kuba stracił przez to, że od promowanych w radiowym "Brum" wykonawców brał pieniądze.
Czy tak mogło być naprawdę i czy tak zarabiał na papierowym "Brum"? Zarówno Kędzierski, jak i Metz twierdzą, że według nich to zwykła plotka, którą rozpuścili zazdrośni o sukcesy Wojewódzkiego koledzy z branży. - W tamtych czasach z Kubą pracowałem na festiwalu w Jarocinie i on bardzo jednoznacznie i wprost podkreślał, że robi ten festiwal dla pieniędzy. Także sądzę, że jeśli ktoś tak wszystko jasno artykułuje, nie musi zarabiać pieniędzy pod stołem - stwierdza Metz.
Tak czy inaczej, to jednak stare czasy. Dzisiaj Kuba Wojewódzki potrafi zarabiać wielkie pieniądze, ale i spore koszty swoimi medialnymi wybrykami generuje. Na przykład we wtorek KRRiT nałożyła na Eskę Rock karę za osławiony żart o gwałceniu Ukrainek. Stacja musi zapłacić 75 tys. zł za to, że prezentowane przez Wojewódzkiego i Figurskiego treści są obraźliwe dla osób narodowości ukraińskiej i kobiet w ogóle.