Francuskie władze mogą wprowadzić stan wyjątkowy. Ma to zapobiec eskalacji kolejnych rozruchów – taką informację podał rzecznik rządu Benjamin Griveaux. Wezwał do dialogu protestujących z ruchu "żółte kamizelki". Władze uważają, że do protestu podłączają się chuligani.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Do protestów przeciwko podatkom od cen paliw mają podłączać się grupy chuliganów z ekstremistycznych prawicowych i lewicowych ruchów. Zdaniem ministra spraw zagranicznych większość zatrzymanych to zwykli demonstrujący, których jednak podpuścili chuligani.
– Musimy myśleć o środkach, które można podjąć, by takie incydenty nie zdarzyły się – argumentował Griveaux w radiu Europe1. Dziennikarz zapytał rzecznika o stan wyjątkowy. Ten odparł, że jego wprowadzenie jest wśród rozważanych opcji.
Słowa Griveaux korespondują z wezwaniem Gerarda Larchera, przewodniczącego francuskiego Senatu, który zaapelował do rządu, by udzielił politycznej odpowiedzi na protesty "żółtych kamizelek".
Zdaniem Larchera, rząd nie ma prawa do trzeciej "czarnej soboty" po ostatniej, gdy państwo prawa zostało wyszydzone, a Republika sponiewierana. Larcher, który wywodzi się z prawicowej partii Republikanie, wezwał rząd, by zawiesił planowaną na 1 stycznia podwyżkę akcyzy na paliwo.
Prezydent Francji udał się w niedzielę pod Łuk Triumfalny, gdzie protestowały "żółte kamizelki". Pomnik zbeszczeszczono i pokryto graffiti. Emmanuel Macron został wygwizdany przez tłumy w czasie swojego spotkania z policjantami i strażakami.
Jak podaje Le Parisien, statystyki policji są zatrważające. Zużyto do tej pory 140 tys. litrów wody, wystrzelono 776 naboi ze strzelb i użyto 10 tysięcy granatów, w tym 7940 z gazem łzawiącym – donosi francuski dziennik.
Dlaczego w Paryżu od dwóch tygodni trwają protesty? W Paryżu toczy się regularna bitwa. Trudno uwierzyć, że chodzi o podwyżkę podatków od paliw. Protest trwa już od dwóch tygodni i z dnia na dzień przybierał na sile. W manifestacjach we Francji wzięło udział co najmniej 75 tys. osób – podało TVN24. W samym Paryżu było co najmniej 65 rannych, w tym 11 policjantów. 140 ludzi zatrzymano.