Uwielbiam muzykę. Ale to nie zmienia faktu, że popularne piosenki niekoniecznie zawsze mają dobre przesłanie. Coraz częściej łapię się na tym, że kiedy słucham jakiegoś znanego utworu, oburza mnie jego tekst – głównie jeśli chodzi o traktowanie kobiet. Podrywanie młodych dziewcząt, chwalenie fajnych biustów, stalking. Tak, to wszystko znalazłam w fajnych kawałkach, które co chwila słyszymy w radiu.
Niektórzy pewnie powiedzą, że przesadzam i że "poprawność polityczna jest wszędzie". Niektórzy może wkurzą się i nie doczytają do końca. Albo powiedzą, że to absolutne bzdury.
Nic na to jednak nie poradzę, że istnieją piosenki – znane, lubiane, dobre piosenki – których po prostu nie mogę dziś słuchać, bo mnie, kobietę, rażą ich słowa. I nie tylko mnie, co wywnioskowałam w rozmowie ze znajomymi i w dyskusji na mediach społecznościowych.
Jasne, większość tych piosenek ma już swoje lata i powstała w innych realiach obyczajowych, dlatego kiedyś teksty w stylu "Na czekoladę poczułem chęć / Była namiętna, bardzo nieletnia" czy "Every step you take / I’ll be watching you" (Będę cię obserwował na każdym twoim kroku) być może nikogo nie raziły.
Jednak pytanie brzmi: co z tymi piosenkami zrobić dziś?
I o to, żeby nie wygadywać głupot (które często na pierwszy rzut oka wydają się niewinne i zabawne). Często słyszę w odpowiedzi na moje uwagi o super seksistowskich piosenkach: "To tylko takie żarty", "Oj tam, co to komu szkodzi" i "Świata nie zmienisz". Sama nie zmienię, ale jak pokazuje ruch #MeToo – grupa już zmienić go może.
Pomijam utwory ewidentnie seksistowskie, jak kawałki hip-hipowe w stylu ""B*tches Ain't Sh*t" Dr. Dre i Snoop Dogga czy utwory pop, jak niesławne "Blurred Lines" Robina Thicke, TI i Pharrella. Tutaj nawet nie ma o czym mówić, jeśli chodzi o traktowanie kobiet to dno i muł. Gorzej jeśli te "porządne" piosenki wcale nie są lepsze, jeśli przyjrzeć im się dokładniej.
Tych sześć znanych piosenek według mnie to właśnie wygadywanie o kobietach głupot. Mówiąc najłagodniej.
"Every Breath You Take", The Police
To jedna z moich ulubionych piosenek, naprawdę. Słuchałam jej namiętnie na kasetach, zachwycałam się głosem Stinga, a w finale drugiego sezonu serialu Netflixa "Stranger Things" łzy napłynęły mi do oczu, kiedy usłyszałam znajome dźwięki.
"Every Breath You Take", singiel The Police z 1983 roku, jest zresztą perełką kiczowatej muzyki lat 80-tych. I uznanym przez krytyków hitem, który stacje radiowe katują do oporu. Kawałek Brytyjczyków często trafia jednak do szufladki "piosenki romantyczne", a ludzie tańczą przy nim na weselach.
Wtedy jednak coś mnie skręca. Bo to, że lubię tę piosenkę (jako melodię), nie znaczy, że nie słyszę zawartych w nich słów. A te wkurzają mnie od dawna.
Bo to jest piosenka o stalkingu, proszę państwa.
Every move you make / Every vow you break / Every smile you fake/Every claim you stake / I’ll be watching you (Na każdym kroku, który zrobisz / Podczas każdej przysięgi, którą złamiesz / Przy każdym uśmiechu, który udajesz / Przy wszystkich prawach, których zażądasz / Będę cię obserwował).
Czyli dla jasności: mamy tu faceta, który śpiewa, że obserwuje kobietę na każdym jej kroku. Do tego zwraca się do niej rozdzierającym tonem "Oh, can’t you see / You belong to me" (Och, czy nie widzisz tego, że do mnie należysz).
Jeśli nie są to wyznania zdesperowanego stalkera, który śledzi kobietę, która go nie chce, to ja nie wiem, o czym ta piosenka jest. Bo na pewno o miłości. Bo w miłości się do nikogo "nie należy".
I jest to wszystko po prostu creepy. Idea, że ktoś cały czas mnie śledzi, wręcz obserwuje jak śpię, jakoś nie jest dla mnie romantyczna.
"Takie ładne oczy", Czerwone Gitary
Ja wiem, że to piosenka urocza i sympatyczna. Że chłopak niewinnie podkochuje się w dziewczynie i się z nią droczy. Że Czerwone Gitary, czyli polscy Beatlesi i Seweryn Krajewski, którego trzeba szanować i koniec. I wiem też, że piosenka powstała w 1968 roku, więc "dawno, nieprawda".
Ale kiedy ostatnio moja znajoma powiedziała mi, że jej dziecko śpiewało tę piosenkę z całą grupą przedszkolaków i wychowawczynią, nóż mi się w kieszeni otworzył. Bo nieświadomie uczymy dziewczynki i chłopców, że kobieta "musi dać" ładne oczy mężczyźnie, bo inaczej ten mężczyzna się utopi. Dla nas to zabawne, ale młode pokolenia biorą to na poważnie.
Ładne oczy masz / Komu je dasz? / Takie ładne oczy / Takie ładne oczy. / Wśród wysokich traw / Głęboki staw; / Jak mnie nie pokochasz / To się w nim utopię!
Doceniam, że zakochany chłopak pyta dziewczynę o zgodę na "chodzenie" i czeka na odpowiedź, a nie snuje się za nią, jak jakiś mroczny duch, jak Sting piosenkę wcześniej. Jednak groźby o topieniu się w stawie, jeśli kobieta powie "nie" oraz sugerowanie, że kobieta musi komuś swoje ładne oczy dać (o ile się nie mylę, mieszczą się na jej twarzy, nikomu ich dawać nie musi) nie są dzisiaj już w porządku.
"Baśka", Wilki
Dlaczego ta piosenka jest seksistowska nie muszę chyba tłumaczyć. Ale spróbuję.
Baśka miała fajny biust, / Ania – styl, a Zośka – coś, co lubię. / Ela całowała cudnie, / nawet tuż po swoim ślubie. (...) Ewelina zimna jak lód, / więc na noc umówiłem się z Alą.
Po pierwsze Robert Gawliński wymienia dziewczyny jak trofea. To takie przechwałki "ogiera". Po drugie koncentruje się albo na wyglądzie, albo na seksualności. Czyli ta ma fajny biust, ta dobrze całuje, a ta jest seksualnie oziębła.
Nic więcej tutaj nie ma, żadnych refleksji. Wiem, że to konwencja kumpelskiej rozmówki, ale, mój Boże, ta piosenka nadal leci na weselach i tańczą do niech podchmieleni janusze. I słuchają jej mali chłopcy, którzy nauczą się, że to fajnie zmieniać dziewczyny i mówić o jej piersiach.
A nawiasem mówiąc, zwrot "piękne jak (...) konie w galopie" jest absolutnie kiczowaty.
"Zmieniaj mnie, gdy zechcesz", Ania Dąbrowska
Piosenka nie całkiem stara, bo z 2008 roku. Do tego Ani Dąbrowskiej, po której seksistowskich tekstów, by się nie spodziewało. Ale to dobry przykład na to, że popełniają je również kobiety.
Oddać mogę wszystko / Byś na zawsze blisko / Przy mnie był, przy mnie śnił / Przetrwam każdą burzę / diabłu sprzedam duszę / Tylko bądź, przy mnie bądź / Zmieniaj mnie, gdy zechcesz / I tak bez ciebie przecież / Jestem niczym.
Od czego tu zacząć? Może od tego, że to nie miłość, ale obsesja? Bo jak nazwać stan, w którym osoba (obojętnie czy to kobieta, czy mężczyzna) mówi, że bez swojego partnera czy partnerki jest niczym? Druga osoba nie może określać naszej wartości.
A "zmieniaj mnie, jak zechcesz"? To już apogeum. Nie, nikt nie może kogoś zmieniać na swoją modłę. Związek to duet dwóch równych sobie osób, z których każda powinna siebie akceptować. Czyli jakiekolwiek decyzje o zmianach we mnie podejmuję ja.
A na deser: "diabłu sprzedam duszę / tylko bądź, przy mnie bądź"? Czy Ania Dąbrowska właśnie zaśpiewała, że za cenę bycia z kimś może oddać swoją duszę? Mówcie co chcecie, ale to już bardzo toksyczne uzależnienie od drugiej osoby. I tu już raczej trzeba terapeuty.
“Girl, You’ll Be A Woman Soon”, Urge Overkill
Przebój z kultowego "Pulp Fiction", który tak naprawdę powstał już w latach sześćdziesiątych. Oryginalnie utwór ten śpiewa bowiem Neil Diamond, a Urge Overkill zrobił jej cover na potrzeby dzieła Tarantino.
Ale mniejsza o wersję, w każdej tej tekst jest... niepokojący.
Girl, you'll be a woman soon, / Please, come take my hand / Girl, you'll be a woman soon, / Soon, you'll need a man (Dziewczyno, niedługo staniesz się kobietą / Proszę, weź mnie za rękę / Dziewczyno, niedługo staniesz się kobietą, / Niedługo będziesz potrzebowała mężczyzny).
Te wyznania pod adresem młodziutkiej dziewczyny, która niedługo stanie się kobietą (co wyraźnie ma seksualne konotacje), mają w sobie coś z tekścików zboczonego wujka. Czuć tu niezdrowe podniecenie dorosłego faceta na widok dojrzewającej dziewczyny. Który do tego składa jej seksualną propozycję – co z tego że ukrytą pod wcale nie tak niewinną sugestią "niedługo będziesz potrzebowała mężczyzny".
Dołóżmy do tego jeszcze wers "I've been misunderstood for all of my life" (Przez całe swoje życie byłem niezrozumiany), który równie dobrze może sugerować, że mężczyzna jest... pedofilem. Co jak co, ale ja już tej piosenki słuchać nie mogę.
"Baby, it's cold outside"
Tego świątecznego utworu, który powstał w 1944 r., nie mogło tutaj zabraknąć. To on ostatnio elektryzuje Stany Zjednoczone, został bowiem zakazany w stacji radiowej w Cleveland. A trzeba wiedzieć, że to duża sprawa, to bowiem utwór, który doczekał się niezliczonej ilości wersji i bez którego Bożego Narodzenia wiele osób sobie nie wyobraża. W tym ja.
Ale nie można przejść obojętnie nad słowami tego utworu, który w okresie świątecznym słyszymy zewsząd. Słowami, których mieszkańcy Cleveland mieli dość.
I really can't stay (But, baby, it's cold outside) / I've got to away (But, baby, it's cold outside) / (...) Say, what's in this drink? (No cab's to be had out there) / (...) I ought to say "No, no, no, sir" (Mind if I move in closer?) / At least I'm gonna say that I tried (What's the sense in hurtin' my pride?).
Kochanie, na zewnątrz jest zimno (Ja naprawdę nie mogę zostać) / Ale kochanie, na zewnątrz jest zimno (Muszę już iść) / (...) (Powiedz, co jest w tym drinku) / Nie złapiesz żadnej taksówki / (...) (Powinnam powiedzieć nie, nie) Mogę przysunąć się bliżej / (Przynajmniej powiem, że próbowałam) Jaki jest sens ranić moją dumę.
Piosenka to dialog kobiety i mężczyzny, "miłosne przekomarzanie się", jak twierdzi większość. Oto dziewczyna mówi, że musi już wracać do domu, podczas gdy mężczyzna próbuje za wszelką ceną ją zatrzymać.
Zdaję sobie sprawę, że dziewczyna tak naprawdę być może chce zostać z mężczyzną. Ale może boi się reakcji rodziny? A może musi rano wstać? A może jednak wcale jej się ten typ nie podoba?
Ale nie jest to tu istotne, ważne jest to, że mówi ona stanowcze "nie". Kobieta odmawia raz za razem, a mężczyzna jej nie słucha. A to jest już molestowanie seksualne. Przemoc seksualna jest bowiem wtedy, kiedy druga osoba nie daje pozwolenia na daną czynność. A bohaterka piosenki tego pozwolenia z pewnością nie daje.
Ale najbardziej niepokojący jest wers "co jest w tym napoju". Trudno bowiem nie skojarzyć tego z... tabletką gwałtu. Czy mężczyzna naprawdę wrzucił coś kobiecie do drinka? Może tak, może nie, ale na pewno takich piosenek nie powinno się słuchać w erze #MeToo, kiedy kobiety już nie boją się stawić czoła mężczyznom, którzy je nękali. Tak jak ofiary komika Billa Cosby'ego, który przecież również wrzucał im pigułki do napojów.
Tak że słuchajmy muzyki, ale róbmy to świadomie. Może to piosenki "stare", ale przecież wciąż ich słuchamy. A trzeba uważać co wpada nam do ucha.