Morawiecki przypomniał swój zatarg z milicją z czasów PRL. Był "o krok od śmierci"
redakcja naTemat
18 grudnia 2018, 07:13·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 18 grudnia 2018, 07:13
Na poważną działalność opozycyjną był chyba trochę za młody, ale premier lubi przypominać swoje działania wolnościowe z czasów PRL. W specjalnym nagraniu dla Muzeum Wspomnień premier Mateusz Morawiecki opowiedział, jak był ścigany przez milicję i jak doszło do niebezpiecznej sytuacji.
Reklama.
Do omawianego zdarzenia doszło w listopadzie 1987 roku we Wrocławiu. Przyszły premier, wówczas 19-letni chłopak, wywieszał transparent ws. uwolnienia swojego ojca, czyli Kornela Morawieckiego, po jego aresztowaniu.
– Uciekałem razem w kolegą po takich rachitycznych rusztowaniach przed milicjantami, bo tak się wtedy nazywali policjanci. I w końcu nas złapali na tych rusztowaniach na czwartym czy piątym piętrze. Próbowali szarpać się z nami, grożąc, że zrzucą nas stamtąd. I mnie konkretnie również – wspominał premier.
I dodał z grozą: – Trzymałem się takiej rachitycznej rurki, która chyba ocaliła mi życie, bo udało się przetrwać tamtą scenę.
Aresztowanie ojca, które wspomina Morawiecki, miało miejsce 9 listopada 1987 roku. Wcześniej opozycjonista ukrywał się aż od czasu wprowadzenia stanu wojennego. Jego adwokat Jan Olszewski namówił go do wyjazdu do Włoch. Kornel Morawiecki finalnie opuścił kraj w kwietniu kolejnego roku, po trzech dniach w trakcie próby powrotu został deportowany z Warszawy do Wiednia.