Prowadzenie w sondażach i Biedroniowe zamieszanie po stronie demokratycznej - PiS nie mógł lepiej wejść w ten wyborczy rok. Tymczasem w mediach dobrej zmiany daleko od radosnego podeksctowania nadchodzącą wiktorią. Oto wgląd w stan umysłu niepokornych, którzy wcale nie są tacy pewni kolejnego zwycięstwa Jarosława Kaczyńskiego.
Smutni śmieszkowie
Rubryki satyryczne tygodników to nie czysta rozrywka. Na prawicy pozwalają też na mówienie tego, co nie przechodzi przez gardło pierwszoliniowym publicystom. Tym bardziej, jeśli, jak w "Sieciach" śmieszkuje się pod pseudonimem Sygnalisty. A Sygnalista nie ma ostatnio dobrego humoru.
Nawet w oglądalnościowym sukcesie Sylwestra TVP widzi więc ważne przesłanie wyborcze dla dobrej zmiany. – To ważna lekcja w obszarze nie tylko rozrywki: jeśli grasz ofensywnie, jeśli jesteś sobą i nie podlizujesz się swoim rzeźnikom, to owszem, możesz przegrać, ale możesz też wysoko wygrać – poucza Sieciowy błazen. – Najważniejsze by się nie bać. A dziwnego strachu w obozie rządzącym, niestety, coraz więcej.
To nie koniec żali. Również szopka TVP była nie po linii Partii. – Tezy bojowe opozycji zostały wyeksponowane jasno i wyraźnie – pisze zmartwiony tygodnik obozu władzy. – Prezydent został przedstawiony jako "Adrianek", a prezes PiS okazał się przedszkolakiem na tle europejskich i światowych mężów stanu. Na tym tle mniej lub bardziej trafione żarty z liderów opozycji nie miały już większego znaczenia.
Tygodnik Karnowskich, który zawsze trzymał się linii starego, prawdziwego PiS z Kaczyńskim, Szydło i Brudzińskim nie kupił też nominacji dla Adama Andruszkiewicza. – Jaki jest jej polityczny sens, trudno dociec. Bo jeśli ktoś uwierzył, że za tym ambitnym politykiem "stoi mnóstwo młodych ludzi", to znaczy, że żyje w wirtualnej rzeczywistości – utyskują "Sieci".
Tym uwagom pikanterii dodaje fakt, że Andruszkiewicz to autorski pomysł Mateusza Morawieckiego i Karnowcy to wiedzą. A mimo to piszą, co piszą. W dobrozmianowej szatni chyba nie wszyscy grają do jednej bramki.
"Ile PiS-u w PiS-ie?"
Nienajlepsze nastroje panują też w "DoRzeczy" Pawła Lisickiego. Ujawnił to sam naczelny, który w najnowszym numerze przestrzega PiS przed marszem do centrum i wygaszaniem konfliktów. – Zwolennicy zmiany kursu na bardziej spokojny sądzą, że PiS do zwycięstwa wystarczą głosy ludzi zadowolonych ze wzrostu poziomu życia i czerpiących korzyści z programu 500+. Być może. A być może nie: elektrorat socjalny jest bardzo kapryśny, raz zdobyte dobra uważa za własne i za coś należnego. Dlatego wyjątkowo łatwo ulega rozproszeniu.
Lisicki za wzór Jarosławowi Kaczyńskiemu stawia w związku z tym Viktora Orbana, który nigdy nie zdjął nogi z gazu i przez cały czas prowadzi wojnę z całym zachodnim światem. Ten kasandryczny tekst kończy zaś zdanie, którego optymista nigdy by nie napisał. – Współczesna polityka to często wojna. Kto przed nią ucieka, ten prędzej czy później przegrywa.
Jeśli sądziliście, że to demokratyczna strona przoduje w masochistycznych rozważaniach czy Grzegorz Schetyna się nadaje, wiedzcie, że Schetyna według "DoRzeczy" to niekwestionowany generał zdyscyplinowanej armii, przeciw któremu stanie PIS targany wewnętrznymi wojenkami. – W porównaniu z wszechładzą Schetyny struktura władzy w rządzącej partii wydaje się bardziej złożona – pisze Piotr Semka.
To nie koniec narzekań. Semka bowiem, jak i jego koledzy z innych redakcji, zauważa, że PiS stracił impet. Semka pisze wręcz o "irytacji żelaznego elektoratu", który wypisuje po forach "Ile jest jeszcze PiS-u w PiSie". Nawet malkontenci po demokratycznej stronie nie zadają takich pytań Platformie.
Pytanie "co się stało z tamtym PiS-em" wraca w tekstach zmartwionych niepornych jak bumerang. Piotr Skwieciński w "Sieciach" pisze o PiS, które nie jest już rewolucyjną siłą, która idzie jak taran. Przeciwnie, dobra zmiana A.D. 2019 to siła cofająca się przed dokończeniem zmian i coraz bardziej spętana codzienną mordęgą i naporem przeciwnika.
– Sugeruje [to] chaos, miotanie się i brak koncepcji, co dalej – pisze Skwieciński o "niemożności" PiS. – W tej chwili odkłada się w świadomości społecznej, że państwo jest słabe, że kiedy się głośno krzyczy, to albo dostaje się to, czego się chce, albo rząd wycofuje się i nie robi tego, co zrobić chciał.
Skwieciński pisze wręcz o pogłębianiu się "patologicznej relacji" między państwem a obywatelami, kiedy to pierwsze nie potrafi się postawić. To nie jest diagnoza z obozu zwycięzców.
I tylko w "Gazecie Polskiej" humory dopisują.
W dniu publikacji mało entuzajstycznych analiz w "Sieciach" i "DoRzeczy" na portalu niezależna.pl ukazał się komentarz Tomasz Sakiewicza, naczelnego "Gazety Polskiej", który nazwał zatrudnienie Adam Adruszkiewicza "politycznym majstersztykiem".