Choć mają małe dzieci, ryzykowały performance, które może zawieść je wprost do ciężkiego więzienia. Za rosyjskimi skandalistkami z Pussy Riot, które zostały aresztowane w marcu, ujmują się coraz to nowe gwiazdy. Podczas koncertu w Moskwie ma to zrobić Madonna.
Katie Nash, Jarvis Cocker, 120 niemieckich posłów, stu rosyjskich działaczy kultury – to tylko początek listy osób, które stanęły w obronie Pussy Riot. Dziś dołączyła do nich Madonna, która występuje w Moskwie. – Jestem przeciw cenzurze, mam nadzieję, że sędzia będzie pobłażliwy i zostaną wkrótce uwolnione - powiedziała piosenkarka krótko przed koncertem.
O Pussy Riot mówi dziś cały świat. Kim są dziewczyny, które postanowiły narazić się władzy do tego stopnia, że grozi im kilka lat w ciężkim więzieniu?
Kominiarki i podarte rajstopy
Ich znak rozpoznawczy to kolorowe kominiarki i ubrania w jaskrawych barwach. Ich cele to walka z seksizmem, wspieranie ruchów LGBT i obalenie skostniałego, patriarchalnego systemu w Rosji, a ich środki o muzyka i prowokacje.
Największa i najbardziej znana, a także – jak się później okazało – także najbardziej brzemienna w skutki miała miejsce w lutym. Pięć członkiń grupy zostało zatrzymanych przez milicję, po tym jak w soborze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie przerwały nabożeństwo wyśpiewując swoją "punkową modlitwę".
Bogurodzico, przegoń Putina – "modliły się" członkinie zespołu, uderzając czołami o posadzkę, skacząc i wznosząc ręce. Odnosiły się także do powiązań kleru prawosławnego z administracją prezydenta. Cała akcja, zdaniem świadków, trwała około 40 sekund.
Trzy lata?
Z pozoru niewinna prowokacja zmieniła się jednak w grubą, polityczną sprawę. Członkinie zespołu zostały aresztowane już po kilku dniach. Areszt przedłużano im kilkukrotnie, aż w końcu moskiewski sąd uznał, że panie powinny spędzić w nim czas aż do rozprawy. Sądu nie wzruszyło nawet to, że dwie z zatrzymanych kobiet są matkami małych dzieci. Amnesty International uznało je za więźniów politycznych. Zainteresowała się nimi także organizacja Human Rights Watch.
Przeciwko członkiniom zespołu wystąpił patriarcha Cyryl, który domagał się ukarania ich, z powodu obrazy uczuć religijnych. Powoływał się na sondaże, z których wynika, że 46 proc. Rosjan uznaje karę siedmiu lat więzienia za stosowną dla pań.
O tym, jaką karę będą musiały ponieść członkinie Pussy Riot, zdecyduje sąd. Proces Aleksandry Nikiforowej, Nadieżdy Tołokonnikowej, Marii Aliochniny i Jekateriny Samucewicz rozpoczął się tydzień temu. Prokurator zażądał dla nich trzech lat łagru.