O treningach, po których na macie zostaje pot i krew, o Bogu i rodzinie, a także o tym, dlaczego prawdopodobnie nie dałaby rady obronić się na ulicy – mówi Basia Nalepka, wicemistrzyni Polski w MMA.
Basia Nalepka, lat dziewiętnaście, waga 62 kilogramy. Na zawodach 61,8.
Jesteś ratowniczką, koszykarką, pływaczką, piłkarką. Od pewnego czasu też zawodniczką MMA z medalem mistrzostw Polski na koncie. Dlaczego dziewczyna bierze się za taki sport?
Bo lubię, jest w nim więcej adrenaliny, niż w innych.
Jak znalazłaś się na macie?
Na walki namówił mnie trener Tomasz Knap. Chodziłam na siłownię, którą on prowadzi. Któregoś dnia powiedział, żebym przyszła na MMA. Poszłam, polubiłam, pokochałam i trenuję.
W rozmowie z MMA TV stwierdziłaś, że trener uznał, że masz "to coś". Po czym poznał, że będzie z ciebie zawodniczka?
Bo mam zaparcie? Nie wiem, jak ci to powiedzieć. Po prostu jestem fighterem. Ja mam bardzo dużo siły. Lewą ręką słonia zabiję, a prawej to się sama boję.
Kiedy oglądałam zdjęcia z walk, widziałam chłopaków z podbitymi oczyma, cieknącą krwią. Nie bałaś się, że też będziesz tak wyglądać?
Ja to lubię. Wtedy wyglądam hardkorowo (śmiech). Ale szczerze, to nigdy nie miałam oka podbitego po zawodach. Zdarzyło się tylko na treningu. Ale to średnia przyjemność, bo potem każdy myśli na ulicy, że jestem ciota, że bije mnie facet. Nieraz mnie próbowali okraść, właśnie dlatego, że miałam śliwę pod okiem.
Obroniłabyś się zaatakowana na ulicy?
Ja walczę cały czas przepisowo. Nie kopnę nikogo w krocze, nie walnę między oczy. A na ulicy mogą mi tak zrobić. Albo wyciągnąć nóż. Albo spluwę. Ale wtedy będę dead.
Na razie nigdy nie byłam w takiej sytuacji, że musiałabym uciekać, albo się bić. Przeważnie gdy napastnicy widzą, że dziewczyna jest twarda, uciekają. Albo odpuszczają.
Jak myślisz, dlaczego dziewczyny chcą walczyć? Nie jest to nadzieja na naukę samoobrony?
Jest ich coraz więcej, moim zdaniem dlatego, że telewizja promuje ten sport. Więc to normalne, że dziewczyny też chcą walczyć.
Jak wyglądają Twoje treningi? Po zaledwie rozgrzewkach z Tobą nastoletni chłopcy nie mieli siły już na nic więcej.
[Basia pokazuje zdjęcia z ostatniego obozu treningowego]. Duszenie nogami - trzy sekundy i mdlejesz. Tu typ stracił przeze mnie jedynkę. Zupełnie przypadkiem to wyszło. Tu mnie nie ma, bo tu to już zemdlałam. Naprawdę dobrze mnie chłopaki oklepali. Nikt mnie nie oszczędzał. Jak teraz patrzę na te zdjęcia, to sama sobie dziwię, że tyle wytrzymałam.
Na zgrupowania jeździsz z samymi facetami. Nie przeszkadza ci to?
Nie, bo to jest fajne. Jestem maskotką, opiekują się mną. Tak, bijemy się na treningu, ale to tylko trening. Po nim jesteśmy dalej przyjaciółmi.
Podczas treningu możesz sobie odpuścić? Powiedzieć: ok, nie daję rady?
Nie. Trener nie pozwala. Raz miałam rozwalony łuk brwiowy, krwawiłam, a trener nie pozwolił mi zejść. Musiałam czekać na przerwę.
Ale nie zawsze byłaś taka mocna. Jak wyglądały twoje pierwsze treningi MMA?
Były bardzo ciężkie. Ale w sumie każdy jest bardzo ciężki. Najpierw gramy w piłkę, taką szmacianą piłeczką. Później jest rozgrzewka w kółku, rozgrzewamy górne i dolne partie ciała. Później technika. Parter i stójka.
Słucham?
No wszystkie chwyty, które robimy w parterze, jak leżymy. I kopnięcia, obalania na matę. Robimy też mnóstwo pompek. Lepiej robić na pięściach, bo dzięki temu potem mniej boli.
Co ci daje walka w MMA?
Trochę pewności siebie.
Jakie uczucia towarzyszą ci na macie? Masz w sobie wtedy złość? A może to tylko sportowe skupienie?
Skupienie, zawziętość. Trochę jest stresu, że dostanę za mocno. Albo że stracę zęby. Zadowolenie jak już uderzam, że to ja doszłam do uderzenia, a nie przeciwnik. Jest chęć wygranej. Zmęczenie. Dużo tego.
Masz jakiś sportowy autorytet?
Mahmed Khalidov, mistrz KSW. Jest najlepszy, mówi prawdę i ma wartości, których się trzyma: Bóg, rodzina, sport.
A ty masz?
Mam.
Jakie?
Takie same. Bóg, rodzina, ratownictwo, sport.
Nie uprawiasz sportu zawodowo. Amator musi dużo dokładać do interesu?
300-350 zł na miesiąc. Idzie na odżywki, treningi. Nikt nie oddaje kasę za wyjazdy. Jak wygrywam medal, jest tylko satysfakcja. Ale niedługo zacznę zarabiać jakiś pieniądz. Jak przyjdzie kontrakt z federacją, a pewnie przyjdzie, to będzie można wyżyć.
Co robisz, żeby na to wszystko zarobić?
Jestem ratownikiem i instruktorem pływania.
Jakie masz sportowe cele na najbliższy czas? Będziesz uderzać po mistrzostwo Polski?
Chcę wygrać wszystkie zawody do końca roku i wszystkie mistrzostwa, które nadchodzą. A w końcu przejść do zawodowego ringu. Teraz walczę w lidze półamatorskiej. Ale to nie znaczy, że ona jest naprawdę amatorska. Bo przyjeżdżają naprawdę dobrzy zawodnicy.