Elżbieta Bieńkowska zabrała głos po doniesieniach o zatrzymaniu jej byłego asystenta. Unijna komisarz przekonuje, że łączenie jej osoby z poniedziałkowymi zatrzymaniami "pozostaje w jawnej sprzeczności z faktami". Z ustaleń PAP wynika, że wśród zatrzymanych może być też brat Bieńkowskiej – Jarosław M.
W poniedziałek o świcie zatrzymany został przez CBA asystent byłej senator, która obecnie jest komisarzem UE – Lech B. Taką informację podało Radio ZET.
Według Prokuratury Krajowej, która wydała nakaz zatrzymania Lecha B., były asystent Elżbiety Bieńkowskiej miał kierować grupą przestępczą zajmującą się przestępstwami gospodarczymi.
Później stacja TVP Info doprecyzowała, że chodzi o szereg przestępstw przeciwko obrotowi gospodarczemu m.in. dotyczących wyłudzenia kredytów i dotacji unijnych. Podobno Lech B. miał powoływać się na wpływy. Oprócz B. zatrzymanych miało zostać 5 innych osób. Polska Agencja Prasowa ze źródeł zbliżonych do śledztwa dowiedziała się, że w rękach śledczych jest też brat Bieńkowskiej – Jarosław M.
Elżbieta Bieńkowska nie czekała długo z odniesieniem się do zatrzymań. Na Twitterze podkreśliła, że łączenie jej osoby z tą sprawą pozostaje w "jawnej sprzeczności z faktami", co jej zdaniem zostało ustalone już w 2014 roku. "Proszę nie używać mojego nazwiska i wizerunku do medialnego pozycjonowania działalności CBA i Prokuratury" – dodała w swoim wpisie.
Afera ma dokładniej dotyczyć próby wyłudzenia 10 mln zł z Narodowego Centrum Badań Rozwoju. Sprawa jest rozwojowa. Prokuratura nie wyklucza kolejnych zatrzymań.