Czasami sprawiedliwość jest po prostu ślepa – tak swoją sprawę podsumować może Paweł Włodarczyk, kierowca toyoty z Łodzi. To on w 2016 roku na pasach potrącił pieszego, gdy ten wtargnął na przejście na czerwonym świetle. Jak opisuje TVN24, winą obarczono jednak kierowcę i nie pomógł nawet fakt, że pieszy był pijany.
Sąd Rejonowym dla Łodzi-Śródmieścia uznał kierowcę toyoty Piotra Włodarczyka winnym spowodowania niebezpieczeństwa w ruchu drogowym. Co prawda umorzył warunkowo na rok postępowanie, ale zobowiązał 31-latka do zapłaty zadośćuczynienia poszkodowanemu w wysokości 1,5 tys. zł i pokrycia kosztów sądowych – 5 tys. zł. Wyrok jest nieprawomocny, a kierowca zapowiada apelację.
Jak bowiem opisuje TVN24, 31-latek potrącił pieszego, który na czerwonym świetle wbiegł na pasy. Dodatkowo potrącony miał pół promila alkoholu we krwi. To jednak nie było wytłumaczeniem dla biegłych, którzy wyliczyli, że kierowca w chwili wypadku miał o 13 km/h za dużo na liczniku.
Według służb, które zjawiły się na miejscu, kierowca był bezradny. Nie mógł uniknąć zderzenia. Niestety pieszy doznał poważnych uszkodzeń nóg i barku, a cała sprawa została zakwalifikowana jako wypadek. Policja przesłała dokumentację do prokuratury, a ta postanowiła oskarżyć tylko kierowcę. Pijany w chwili zdarzenia pieszy nigdy nie stanął przed sądem.
Przykład Włodarczyka poddaje pod wątpliwość nowy pomysł Adama Bodnara. Rzecznik Praw Obywatelskich jest zwolennikiem rozszerzenia praw pieszych. Chce w ten sposób walczyć z ogromną liczbą śmiertelnych wypadków na przejściach dla pieszych.