Foliarze - tak zwykło się określać w internecie osoby, które wierzą we wszelkiej maści teorie spiskowe. UFO, reptilianie, chemtrailsy czy płaska Ziemia to pieśń przeszłości. Na horyzoncie pojawia się "nowe zagrożenie": technologia 5G.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
5G to następca standardu 4G, za sprawą którego możemy cieszyć się szybkim internetem w smartfonach. Technologia ma być wprowadzona w Polsce dopiero w przyszłym roku (na pierwszy ogień pójdzie Łódź), ale od tygodni trwa ożywiona dyskusja o zmianach, które doprowadzą do nieodwracalnych skutków.
W czym problem?
Nowa generacja sieci komórkowych będzie skokiem technologicznym oferującym rzecz jasna szybszy internet i większą odporność na przeciążenia ze względu na dużą liczbę użytkowników w jednym miejscu. Aby to było możliwe, potrzebna jest nowa infrastruktura.
Największe obawy budzą nowe maszty, które mają być rozlokowane bardzo gęsto i powodować większe niż obecnie promieniowanie elektromagnetyczne. Kolejny szkopuł to zwiększona moc sieci. Ministerstwo Cyfryzacji założyło, że na potrzeby sieci 5G przeznaczone zostaną pasma radiowe w częstotliwości 700 MHz, zakres 3,4-3,8 GHz oraz w przyszłości częstotliwości powyżej 26 GHz. Przeciwnicy (w tym m. in. Jerzy Zięba) uważają, że 5G będzie grillować nasze mózgi - jak mikrofalówka.
A Ty jak myślisz?
czy
G jak gender, GMO i grillowanie
"5G, ale i Wi-Fi to broń technotroniczna. Może nas śledzić, inwigilować, ale i zabijać zdalnie, może nami manipulować i przekształcić w bezduszne marionetki" – mówi Ewa Pawela w jednym z wykładów na YouTube. Takich osób jak ona jest wiele, podobnie jak zwolenników teorii - pisałem o nich w tym artykule.
Wieść o nowoczesnej "broni" dotarła nawet do... premiera Mateusza Morawieckiego. W styczniu taką interpelację wystosował poseł partii Kukiz'15 - Robert Majka. Jego zdaniem długoterminowa ekspozycja na pole elektromagnetyczne może powodować wzrost zachorowań na nowotwory, alzheimera i bezpłodność.
– Czy Premier Rządu Rzeczypospolitej Polskiej Pan Mateusz Morawiecki bierze na siebie osobiście odpowiedzialność za możliwość stosowania technologii 5G (…), a szczególnie za biologiczne konsekwencje użycia technologii 5G na populację Polek i Polaków” – czytamy w jego interpelacji do premiera Morawieckiego.
"Czy sieć 5G jest różna w swoich parametrach od broni mikrofalowej? Nie. Od testów sieci 5G spadały martwe ptaki? Tak, to prawda, spadały. Ktoś podkręcił gałkę z mocą elektryczną czy zwyczajnie kilku usługodawców testowało szybki internet na jednym terenie? Testowano na zwierzętach by później przetestować na ludziach?" – czytamy na stronie wolnemedia.net.
Ptasia zagłada to... fake news. Na portalu Telepolis mamy weryfikację tej naciąganej informacji. "Dowiedziałem się za to, że testy 5G faktycznie odbyły się, ale w oddalonym o 23 km porcie w Rotterdamie. Niestety nie znalazłem nic na temat masowego pomoru ryb lub nadmorskich ptaków, a testowa sieć 5G aż tak dalekiego zasięgu nie miała, by szpaki "złapały sygnał" w Hadze" – napisał dziennikarz portalu.
Mikrofale a mikrofalówka
Nie wszyscy sobie zdają sprawę, że tak naprawdę pływamy w morzu mikrofal. Nie tylko korzystają z nich telefony komórkowe, ale i systemy GPS, Bluetooth (działa na częstotliwość 2,4 GHz), czy bezprzewodowy internet, czyli Wi-Fi (od 2,4 do 5 GHz). Kiedy jednak osoby, które nie są za pan brat z fizyką, słyszą o mikrofalach, od razu mają przed sobą widok kuchenki z podgrzewanym w trymiga jedzeniem.
– To jasne jak słońce, że fale mają wpływ na człowieka. Żarówka 40-watowa może nam nic nam nie zrobi, kiedy obok niej staniemy. Wystarczy jednak zbliżyć się do Słońca, a zostaniemy spaleni. To kwestia natężenia – przyznaje Andrzej Dragan, fizyk, doktor habilitowany Uniwersytetu Warszawskiego. Krótko mówiąc: osoba, która zna się na rzeczy.
Niedawno wydał książkę "Kwantechizm", w której w przystępny sposób opisuje najpopularniejsze teorie współczesnej fizyki. Autor kieruje ją nie do specjalistów, ale do... humanistów. Nieprzypadkowo rozmawiam właśnie z nim - wszak działanie mikrofalówki wynika bezpośrednio z teorii kwantowej.
– Kuchenka mikrofalowa operuje w tym samym paśmie co sieci komórkowe - działa na częstotliwości 2,5 GHz. Chodzi jednak o moc. Mikrofalówka emituje minimum 600 watów. Cała moc jest skupiona na jednej, szczególnej częstości – wyjaśnia. Typowa antena telefonii komórkowej ma ok. 40 W. I jest to moc rozłożona na bardzo szerokie spektrum częstotliwości.
Antena telefonii ma bardzo szerokie pasmo częstości i nie jest w stanie przekazać jakiejkolwiek energii - można to zrozumieć na przykładzie... huśtawki.
Fal nie ma fal
Jedną z cech fal elektromagnetycznych jest ich długość, czyli częstotliwość promieniowania. Im jest większa, tym łatwiej przechodzą przez różne obiekty. Nie czujemy na sobie fal radiowych, bo mają po kilka metrów długości (czyli odległość między dwoma grzbietami). Mikrofale są krótsze - przyjęło się, że mają od 1 m do 0,03 mm. Długość fal w mikrofalówce to 12 cm.
– Im fala jest dłuższa, tym jej zasięg jest większy. Przechodzą wtedy przez ściany, ludzi, przez wszystko. Dlatego anteny radiowe mogą stać daleko od siebie, bo promieniowanie nie zanika tak szybko. Ideą sieci 5G jest niewielka zmiana pasma, ale większa gęstość anten o słabej mocy – mówi fizyk.
Promieniowanie ze zwykłego światła z żarówki nasz organizm pochłania bardziej, niż mikrofale. – Im niższa częstość czyli długość fali, tym jest ona bardziej pochłaniana przez otoczenie - światło z latarki może zatrzymać zwykła kartka papieru. A przypomnę, że światło widzialne to ta sama fala co mikrofala, ale o innej częstości – dodaje.
Długość fali światła liczona jest w nanometrach, czyli miliardowych częściach metra. – Dopiero fale rentgenowskie nie tylko podgrzewają, ale mają zdolność do wprowadzania mutacji w komórkach – mówi Dragan. Na poniższej grafice możemy zobaczyć różnice w częstotliwości. Mikrofale i rakotwórczy rentgen dzieli przepaść.
Co ze nadchodzącymi smartfonami 5G - będą nam podgrzewać mózgi? – Było wiele badań na ten temat i faktycznie stwierdzono, że telefon trzymany przy uchu podgrzewa je o jeden stopień. Kiedy wyjęto z niego baterię: było tak samo. Tak naprawdę temperaturę podnosiła ograniczona cyrkulacja powietrza, a nie promieniowanie – kwituje Andrzej Dragan. To tak jakby świecić w ucho latarką o bardzo słabej mocy.