Według jednego z dzienników, Jarosław Kaczyński miał zmienić w ostatniej chwili cały scenariusz ostatniej konwencji PiS we Wrocławiu. Jednak źródła prawicowego "Do Rzeczy" twierdzą, że stało się tak znacznie wcześniej.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
"Tak wkurzonego prezesa koledzy z partii dawno nie widzieli. Miał rozstawiać wszystkich po kątach, zgłaszać uwagi do organizacji spotkania, a w końcu wywrócić do góry nogami cały jego scenariusz" – tak pisał "Fakt" o dolnośląskiej konwencji PiS.
Partyjna impreza była wyjątkowo krótka, trwała tylko 20 minut. Tabloid twierdził, że Jarosław Kaczyński przyjechał na nią w złym humorze.
Według informacji dziennika, prezes miał zakazać wystąpienia Mateuszowi Morawieckiemu, choć jeszcze przed konwencją prowadzący miał zapowiadać, że premier przemówi po Kaczyńskim.
Jednak według źródeł "Do Rzeczy " w PiS, scenariusz dotyczący sobotniej konwencji omówiono w partii już we wtorek. A informacja o tym, że Kaczyński odwołał przemówienie Morawieckiego jest wyssana z palca.
"Fakt" twierdził, że zły nastrój Kaczyńskiego miał być spowodowany między innymi ostatnimi sondażami, kłopotami w rządzie, sporami o miejsca na listach do Europarlamentu, a także protestem KOD przed miejscem konwencji PiS we Wrocławiu.
Co powiedział Kaczyński we Wrocławiu?
W czasie wrocławskiej konwencji prezes zabiegał o głosy na PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego. – My nie dzielimy Polaków na lepszych i gorszych. My praktykujemy demokrację, jesteśmy formacją, która przestrzega Konstytucji – twierdził Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS mówił o "dążeniu do sprawiedliwej Polski", która "poprowadzi nas do europeizacji". Kaczyński podkreślił, że opozycja nie jest w stanie podjąć się tego zadania. Oficjalnym hasztagiem podczas konwencji PiS było #PolskaSercemEuropy.