Zerwana boazeria, zdemontowane centralne ogrzewanie, okna bez parapetów – tak miała wyglądać leśniczówka, którą wynajmował od nadleśnictwa Włodzimierz Cimoszewicz. Budynek należy do Lasów Państwowych. Prawica oskarżyła byłego premiera o jego zdemolowanie. – To kłamliwe zarzuty – odpowiedział Cimoszewicz.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
"Gazeta Polska" pisała, że Cimoszewicz wyprowadzając się z leśniczówki, którą wynajmował za półdarmo przez 17 lat, zabrał ze sobą piec, poszycie budynku gospodarczego, framugi w drzwiach oraz oknach, gniazdka i kontakty elektryczne oraz boazerię.
"Po tym, jak zostawił go (budynek – red.) jeden z liderów Koalicji Europejskiej, jest ruiną, która nie nadaje się do zamieszkania" – donosił prawicowy tygodnik, który wyprowadzkę Cimoszewicza nazwał totalną demolką. "Może Włodzimierz Cimoszewicz opowie, co stało się w leśniczówce?" – pytała potem na Twitterze Beata Mazurek.
Aluzję rzucił też Mateusz Morawiecki. – Plany inwestycyjne, które są przed nami, pokazują Pomorzanom, że to okno na świat będzie wyremontowane, będzie jeszcze szerzej otwarte, będzie jeszcze bardziej nowoczesne. Tak przy okazji, a propos ostatnich doniesień, framugi, parapety, ościeżnice zostawimy, tylko wymienimy na nowe, większe okno – mówił premier.
Zdaniem Cimoszewicza agresywna nagonka ma polityczny charakter i wiąże się z jego udziałem w wyborach europejskich. – Poza prawicowymi mediami biorą w niej udział politycy PiS, w tym pan Morawiecki. Jeśli nie odwoła swoich bezmyślnych komentarzy i nie przeprosi mnie, będę go od dzisiaj nazywał łgarzem – komentował. Dodał, że pozwy sądowe przeciwko TVP i "Gazecie Polskiej" są przygotowywane i w najbliższym czasie trafią do sądu.
Cimoszewicz zauważył, że bardzo dla niego niewygodny i kosztowny demontaż boazerii i centralnego ogrzewania nastąpił na wyraźną prośbę nadleśnictwa. Mają to według byłego premiera potwierdzać dokumenty z nadleśnictwa.
Umowa najmu Cimoszewicza miała obowiązywać do 2025 roku. Jednak została wcześniej zakończona z inicjatywy leśników. – Zapytano mnie, czy byłbym skłonny zgodzić się na jej skrócenie za częściową rekompensatę moich inwestycji. Zgodziłem się, mimo że z góry było wiadomo, że stracę na tym bardzo dużo – wyjaśnił Cimoszewicz w rozmowie z "Kurierem Porannym".