
Nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka — tym chwytliwym hasłem kilka lat temu usiłowano uwieść tę część naszego społeczeństwa, która uważa, że regał z książkami nie zalicza się do niezbędnych elementów wyposażenia mieszkania. Nie udało się. Statystyki czytelnictwa jak spadały, tak spadają — być może dlatego, że zamiast wprowadzać w życie założenia akcji woleliśmy dyskutować nad jej poprawnością polityczną. Francuzi robią to inaczej.
REKLAMA
Do kin wchodzi właśnie nowy film Oliviera Assayasa. Jego polski tytuł: “Podwójne życie”, można by spokojnie opatrzyć podtytułem z wersji anglojęzycznej - “Non-fiction”. Reżyser takich filmów, jak “Personal Shopper” czy “Sils Maria” tym razem wziął bowiem na tapet życie uczuciowe grupy francuskich 40-latków, blisko związanych z rynkiem wydawniczym.
Wybór środowiska, które posłużyło jako grupa reprezentatywna do analizy pojęcia wierności i zdrady nie jest przypadkowy. Okazuje się bowiem, że świat, w którym papierowe książki zaczynamy wymieniać na czytniki e-booków jest również światem, w którym nie wahamy się wymieniać mężów i żony na kochanków i kochanki.
Pytanie, nad którym będziecie się zastanawiać po wyjściu z kina brzmi: czy jest w tym coś złego?
Czytasz książki na tablecie? “Nie wszystkie”
Alain (Guillaume Canet) jest wydawcą. Na przestrzeni swojej kariery wydał masę bestsellerowych książek. Papierowych. I jako zagorzały przeciwnik “booków” z przedrostkami, dokładnie w tej formie chciałby się nadal realizować: nie uznaje książek ani w formie elektronicznej, ani słuchanej, a przynajmniej tak utrzymuje.
Alain (Guillaume Canet) jest wydawcą. Na przestrzeni swojej kariery wydał masę bestsellerowych książek. Papierowych. I jako zagorzały przeciwnik “booków” z przedrostkami, dokładnie w tej formie chciałby się nadal realizować: nie uznaje książek ani w formie elektronicznej, ani słuchanej, a przynajmniej tak utrzymuje.
Fakt, że czasem niepotrzebnie się w swojej pryncypialności zacietrzewia wytyka mu jeden ze znajomych, zwracając uwagę, że przecież przegląda książki na tablecie. — Nie wszystkie — odpowiada niewzruszony wydawca.
Niestety, władze wydawnictwa nie zamierzają pozostać obojętne w obliczu cyfrowej rewolucji i aktywnie poszukują osób, które ze świata twardych i miękkich okładek wprowadzą firmę w XXI wiek. Jedną z nich jest Laure — młoda i ambitna specjalistka od wdrażania nowych technologii. Fakt, że to właśnie ta dwójka wda się w romans, jest ironicznie oczywisty.
Cyfrowo wykluczony, choć bardziej wybiórczo, jest kolejny z bohaterów “Podwójnego życia”, Léonard (Vincent Macaigne) - pisarz i przyjaciel Alaina. Swoją karierę zbudował na tworzeniu pseudofikcyjnych powieści — gatunku, w którym opisuje własne przeżycia, zmieniając właściwie tylko detale, takie jak imiona, nazwiska i nazwy miejsc.
Technologia jest bardzo pomocna w tych podmianach: po przeczytaniu opisu na Wikipedii może bez trudu przenieść swoich bohaterów do miasta, w którym nigdy nie był, albo wysłać ich na seans filmu, którego nigdy nie widział.
Korzystanie z Wikipedii w celu zbudowania wiarygodnej persony — to jedno, ale aktywna przynależność do cyfrowej społeczności — coś zupełnie innego. Social media to dla Léonarda ciemna strona księżyca: nie ma zielonego pojęcia o dyskusjach, jakie na temat jego książek toczą się na Twitterze, czego na spotkaniu autorskim nie omieszka mu wytknąć rozgoryczony czytelnik.
Alain jest uczestnikiem podobnej sytuacji, z tą różnicą, że w całości jest ona osadzona w rzeczywistości niewirtualnej. Léonard ma bowiem romans z jego żoną, Seleną (Juliette Binoche), co zgodnie z przyjętą pisarską konwencją opisuje oczywiście w manuskrypcie nowej książki. Alain powieść czyta i dostrzega pewne podobieństwa. Główna bohaterka przypomina mu... znaną celebrytkę.
W niefrancuskim filmie taki uczuciowy galimatias byłby idealnym pretekstem do serii niefortunnych spotkań, których skutkiem ubocznym byłyby stosy talerzy, tłuczonych w spektakularnych ataku gniewu i zazdrości poszczególnych bohaterów.
W filmie Assayasa zdrada jest traktowana ze spokojem, delikatnością wręcz. W momentach, w których słowo to pada z ekranu, ma podobny ładunek emocjonalny do słowa “pogoda” i jest traktowane z podobną oczywistością.
Jak to możliwe? Kwestia kulturowa — powiedzą jedni. Kwestia logiki — powiedzą drudzy.
Życie w zdradzie? Po 20 latach małżeństwa to nie hipokryzja
Przekonanie, że zdrada to coś nagannego przejawia 39 proc. Francuzów. W badaniach przeprowadzonych przez Pew Research Centre w 2013 roku był to jedyny kraj, w którym takie przekonanie przejawiała mniej niż połowa społeczeństwa.
Przekonanie, że zdrada to coś nagannego przejawia 39 proc. Francuzów. W badaniach przeprowadzonych przez Pew Research Centre w 2013 roku był to jedyny kraj, w którym takie przekonanie przejawiała mniej niż połowa społeczeństwa.
Dla kogoś zaznajomionego z “romantyczną” historią Francji, takie statystyki nie będą żadnym zaskoczeniem. W otwarte romanse pozamałżeńskie wdawał się już Napoleon Bonaparte. Urzędujący pod koniec XIX wieku prezydent Felix Faure zmarł nie w ramionach kochającej żony, ale kochanki. Na pogrzebie Françoisa Mitterranda jedno z pierwszych miejsc w kondukcie żałobnym zajęły jego kochanka oraz córka z nieprawego łoża.
Kiedy z kolei w 2014 w mediach gruchnęła wiadomość o romansie prezydenta Françoisa Hollande’a, zgorszeni wydawali się być wszyscy poza Francuzami. Jak pokazały badania, fakt posiadania stałej partnerki i kochanki jednocześnie nie znalazł odzwierciedlenia w słupkach jego poparcia. Większość wyborców uznała, że prywatne życie przywódcy to, uwaga, jego prywatna sprawa. Szok i niedowierzanie? Raczej zdrowy rozsądek.
Wyobraźmy sobie podobną sytuację w Polsce. Z badań przeprowadzonych w tym roku wynika, że zdrady nie wybaczyłaby połowa z nas.
Co ciekawe, inny raport podaje, że przy stwierdzeniu “Nie opuszczę cię aż do śmierci” w indeksie górnym coraz większa liczba z nas, a dokładnie 39 proc. stawia gwiazdkę. Taki odsetek Polaków i Polek przyznaje się do zdrady.
Na tym tle nieco ironicznie brzmi informacja o tym, że 92 proc. z nas uważa, że związek będzie szczęśliwy, jeśli będziemy nad nim “pracować”. I może właśnie fakt, że z raportu nie wynika, jak większość naszego społeczeństwa rozumie ten termin, jest powodem naszych małżeńskich problemów.
Francuzi mają na to swój sposób. Jo Piazza w swojej książce “How to be Married”, na której potrzeby przeprowadziła wywiady z kobietami z różnych stron świata, pytając o ich sposoby na idealny związek, tłumaczy, że Francuzki, wyznają pogląd: ‘“The more you love yourself, the more your husband will love you”. Jak to przetłumaczyć na polski? Najprościej na przykładzie:
— Jeśli stojąc przed lustrem jako pierwsze nasuwa ci się: “O nieee, ale grubo wyglądam w tych dżinsach” i jeszcze wypowiadasz to na głos, tak właśnie będzie myślał o tobie twój mąż czy kochanek — tłumaczy rozmówczyni Piazzy.
Bohaterki “Podwójnego życia” wydają się emanować dokładnie taką pewnością siebie. Wiedzą, że ich związki nie są idealne. Również twierdzenie, że niewierność współmałżonków w ogóle ich nie rusza byłoby sporym nadużyciem. Faktem jest jednak, że daleko im do dramatyzowania, co może wynikać właśnie z wysokiego poczucia wartości i przekonania, że one również, jeśli będą miały na to ochotę, mogą wdać się w niezobowiązujący romans.
Selena, żona Alaina, podczas luźnej rozmowy ze znajomym, zdaje relację z tego, jak mają się jej sprawy uczuciowe. Opowiada o własnym romansie (z Leonardem) i niewierności męża (rzekomej, bo za rękę go nie złapała). Stopniowo dochodzi do wniosku, że takie obopólne skoki w bok okażą się dla ich małżeństwa zbawienne i że na razie nie zamierza kończyć swojej przygody.
Kiedy znajomy zarzuca jej hipokryzję, Selena bez cienia ironii tłumaczy: “Po 20 latach małżeństwa to żadna hipokryzja”.
Z podobnym, a nawet większym, spokojem na wieść o romansie Leonarda reaguje jego żona Valerie. Informację przyjmuje z obojętną miną, dając do zrozumienia, że o wszystkim wie. Kiedy zdezorientowany Leonard dopytuje, skąd, Valerie tylko wzrusza ramionami, mówiąc: “Przecież czytam twoje książki”.
Warto rozmawiać?
Film Assayasa nie daje odpowiedzi, jak żyć, ani tym bardziej jak kochać. Nie narzuca francuskiego sposobu życia. Pokazuje jednak, że w dzisiejszych czasach wybór: zdradzać czy nie, ma podobną wagę do tego, w jaki sposób konsumujemy książki.
Film Assayasa nie daje odpowiedzi, jak żyć, ani tym bardziej jak kochać. Nie narzuca francuskiego sposobu życia. Pokazuje jednak, że w dzisiejszych czasach wybór: zdradzać czy nie, ma podobną wagę do tego, w jaki sposób konsumujemy książki.
Życie jest szybkie i krótkie — czy warto zamykać się w sztywnych tradycyjnych ramach? To już kwestia, którą publiczność ma rozważać samodzielnie. Albo lepiej — przedyskutować.
“Podwójne życie” to film, w którym bohaterowie rozmawiają ze sobą długo i na każdy temat. Nie ma tabu, nie ma obaw, że przedstawienie zbyt radykalnego poglądu wytrąci naszego rozmówcę z równowagi. Charakterystyczne dla filmów Assayasa długie sceny koncentrują się tym razem głównie na dialogach, kończących się z reguły ironiczną puentą.
I tu dochodzimy do pewnego paradoksu: bo choć bohaterowie filmu w sferze społecznej są na wskroś nowocześni, to głównym narzędziem, które im na to pozwala, jest staromodna rozmowa. Może więc walka z czytnikami e-booków nie jest całkowicie nieuzasadniona? Oceńcie sami. “Podwójne życie” wchodzi na ekrany 17 maja.
Artykuł powstał we współpracy z Gutek Film.
