"Tak to jest, skoro w szkołach zamiast ekonomii jest religia" – napisał jeden z internautów podsumowując aferę wokół Amber Gold. Czy gdyby szkoły więcej uwagi poświęcały nauce podstaw zarządzania pieniądzem dziś byłoby mniej oszukanych wizją krociowych zysków inwestycji w złoto?
Kilka tysięcy osób dało się nabrać na obietnice Amber Gold. Zdaniem wielu, to kilka tysięcy naiwniaków, którzy nie mają pojęcia o oczywistych faktach z dziedziny ekonomii. Na przykład o tym, że kilkunastoprocentowy gwarantowany zysk z inwestycji w złoto, patrząc na zmiany ceny tego kruszcu w ostatnich latach, jest po prostu niemożliwy.
- Przerażające jest to, że w Polsce jest tak niski poziom edukacji ekonomicznej. Na każdej latarni wisi "Nie dostałeś kredytu w banku? Zgłoś się do nas", a ludzie masowo to zrywają i dzwonią. Duża praca przed nami, żeby tłumaczyć, edukować, ostrzegać -komentowała na antenie TOK FM publicystka Dorota Warakomska. Czy rzeczywiście taki wniosek powinniśmy wyciągnąć z lekcji Amber Gold?
Mnóstwo teorii, zero praktyki, czyli ekonomia w szkołach Jan Wróbel, dyrektor I Społecznego Liceum Ogólnokształcącego w Warszawie, jest przekonany, że problem tkwi w tym, że w szkołach nie uczy się młodzieży podstaw ekonomii. Owszem, są lekcje z "Podstaw przedsiębiorczości", ale wyglądają one mniej więcej tak: mnóstwo teorii, zero praktyki.
- Szkoła ma kłopot z uczeniem tego, co nie jest teoretyczne. A ofiarą tej skłonności jest właśnie przedmiot "Podstawy przedsiębiorczości". Nie spełnia swojej funkcji, bo jest nastawiony tylko na teoretyczne umiejętności, które łatwo sprawdzić i z których łatwo wystawić ocenę - mówi naTemat Wróbel.
Nasz rozmówca przytacza przykład wychowania fizycznego. Bo co właściwie powinno się oceniać z tego przedmiotu? Znajomość sportowych statystyk i przepisów gry w piłkę nożną czy praktyczny zapał do pracy? Zdaniem Wróbla, podobne pytanie zadają sobie nauczyciele podstaw przedsiębiorczości i - zmuszeni przez program nauczania - wybierają zawsze wariant: ocena za znajomość teorii.
- Młodzież nie nauczy się, że roczna lokata z zyskiem 12 proc. to jest coś nierealnego. Nauczy się tylko wtedy, jeśli zainwestuje i straci. A takie eksperymenty to coś, przed czym szkoła ucieka, bo to pracochłonne. A pewnie gdyby nauczyciel zebrał 200 złotych i pokazał, jak zainwestować, byłaby awantura, że to złodziej - zwraca uwagę rozmówca naTemat.
Nie znają nawet cen
Sami nauczyciele podstaw przedsiębiorczości przyznają, że młodzież nie ma dużej wiedzy o najprostszych procesach ekonomicznych. - Jest nie najlepiej. Nawet znajomość cen wśród młodzieży jest prawie żadna - ubolewa w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Danuta Romanowska, nauczycielka podstaw przedsiębiorczości z I LO w Koszalinie.
Zdaniem Romanowskiej praktyczne zajęcia w szkole z zarządzania pieniądzem to nie wszystko. Ważna jest też rola rodziców. - W polskich domach nie rozmawia się o finansach z dziećmi. Może w ten sposób rodzice próbują je chronić przed taką wiedzą i problemami, które z nich wynikają - mówi nauczycielka.
Narodowy Bank Polski zachęca do nauki
Narodowy Bank Polski w ubiegłym roku wykorzystał modę na gry miejskie, by promować wiedzę ekonomiczną. Ekonomiczne Gry Uliczne w kilku miastach Polski polegały na tym, że drużyny uczniów ze szkół ponadgminazjalnych miały w jak najkrótszym czasie dotrzeć do mety zaliczając siedem punktów kontrolnych, gdzie musiały odpowiedzieć na pytania dotyczące ekonomii. To jedna z niewielu inicjatyw promującą podstawową wiedzę ekonomiczną. CZYTAJ WIĘCEJ
Wiedza podstawowa, czyli jaka? Prof. Krzysztof Rybiński, były wiceszef Narodowego Banku Polskiego i rektor uczelni Vistula nie ma złudzeń, że w szkołach da się nauczyć przedsiębiorczości. Dlatego proponuje, by za pieniądze unijne stworzyć system odpowiednich szkoleń. - Problemem w szkołach jest kadra. Większość przedmiotów związanych z przedsiębiorczością prowadza osoby, które nigdy w życiu nie miały z tym do czynienia. To są nauczyciele, które nie mają czego uczyć, dostają książkę o przedsiębiorczości i są wysyłani, by prowadzić zajęcia - mówi naTemat prof. Rybiński.
Co miałoby się znaleźć w programie takich szkoleń? Jakie zagadnienia należą do katalogu obowiązkowych? Prof. Krzysztof Rybiński wymienia kilka:
W szkołach też można tego nauczyć. I niekoniecznie zamiast religii.
Reklama.
Jan Wróbel
dyrektor warszawskiego liceum
Młodzież nie nauczy się, że roczna lokata z zyskiem 12 proc. to jest coś nierealnego. Nauczy się tylko wtedy, jeśli zainwestuje i straci.
To nie jest wcale duży materiał, na jakieś 15 godzin lekcji. Należałoby wyjaśnić, co to jest stopa procentowa, bo większość ludzi tego nie rozumie i nie jest nawet w stanie porównać dwóch kredytów. Trzeba nauczyć podstaw inwestowania, by oszczędności życia nie pakować w jedną lokatę. Uczestnik szkolenia musi poznać, kto, w jakim wieku i z jakimi dochodami, powinien inwestować. No i koniecznie musi się nauczyć, jak rozpoznawać sztuczki, takie jak Amber Gold.