Kiedy tylko w miejscu publicznym pojawia się celebryta, wokół natychmiast wyrasta las komórek. Wiele wykonanych w ten sposób zdjęć ląduje potem na portalach plotkarskich, które same zachęcają do tego, by polować na znane twarze. Gdzie są granice?
Jarosław Kuźniar wraz z ciężarną partnerką zjawiają się na lotnisku w Paryżu. Nagle kilku przypadkowych pasażerów wyciąga komórki i zaczyna robić parze zdjęcia. Rejestrują każdy krok pary, która niespecjalnie ma gdzie uciec przed aparatami o rozdzielczości 5 megapikseli. Taką scenkę rodzajową zaobserwowała wracając z wakacji Hania Rydlewska, wicenaczelna naTemat.
Takie sytuacje są dla celebrytów codziennością. Odkąd każda komórka ma wbudowany aparat fotograficzny, to zwykli fani, a nie paparazzi stali się dla znanych osób największym utrapieniem. Po co to robimy?
O, Ibisz z rowerem!
Krzysztof Ibisz, dziennikarz Telewizji Polsat, przyznaje, że z fanami, którzy robią mu zdjęcia, spotyka się bardzo często. – Choćby wczoraj. Jechałem z rowerem kolejką i już samo to wyraźnie było dla pasażerów jakąś sensacją. Ludzie z tyłu wagonu robili mi zdjęcia. "O, Krzysztof Ibisz z rowerem!" – mówi. – Albo kiedy byliśmy z chłopakami na wakacjach zwiedzaliśmy zamek na Mazurach. Syn zwrócił mi uwagę, że chodzi za nami jakaś pani. Okazało się, że trzyma się w odległości jakichś czterech metrów od nas i robi mi zdjęcia, jakbym był częścią zabytku – żartuje.
Poważniej do sprawy podchodzi Małgorzata Foremniak, aktorka, której bardzo często zdarza się gościć na łamach tabloidów. W rozmowie z naTemat przyznaje, że spotkania z osobami, które ją fotografują często kończą się nieprzyjemnymi incydentami. – Rzadko się zdarza, że ktoś spyta, czy mógłby zrobić sobie ze mną zdjęcie. A kiedy ktoś fotografuje mnie z ukrycia, mimo woli czuję się tym zagrożona. To taki naturalny odruch, bo nie wiadomo przecież, po co taka fotografia jest wykonywana – mówi.
Dobre wychowanie
Zdaniem celebrytów, granicę, do której znaną postać można fotografować wyznacza dobre wychowanie. – Niefajna jest nachalność w sytuacjach prywatnych. Jeśli ktoś robi zdjęcia tylko mi, to ok, jestem do tego przyzwyczajony. Gorzej, jeśli ze mną są osoby niezwiązane z showbiznesem, dla których takie zachowanie może być szokujące.
Robienie zdjęć w takiej sytuacji świadczy o tym, kto wyciąga w niej komórkę – uważa Krzysztof Ibisz i dodaje, że zawsze przecież można poprosić o to, żeby zrobić sobie z kimś znanym fotografię. – Ja nie odmawiam nigdy – mówi.
To samo radzi Małgorzata Foremniak. Przyznaje jednak, że wiele osób z jej artystycznego otoczenia niechętnie już pozuje do zdjęć z fanami. – Ktoś może mówić, że to tylko fotografia na pamiątkę, ale zbyt często potem trafiają one do ogólnego obiegu – mówi.
Tracimy zdrowy rozsądek
Medioznawczyni Agnieszka Morzy sama była świadkiem sytuacji, w której turyści fotografowali celebrytę. – To był jakiś aktor serialowy. Zaczęłam się zastanawiać, po co ludzie to robią – mówi w rozmowie z naTemat. – Myślę, że przez media elektroniczne ludzie tracą zdolność rozgraniczania tego, co dzieje się w telewizji i w rzeczywistości. Dlatego traktują znane postaci jako osoby, które nigdy nie wychodzą z przestrzeni publicznej – mówi i dodaje, że nowe media narzucają nam dowolność, bezpośredniość. – Ludzie tracą zdrowy rozsądek – uważa.
Agnieszka Morzy nie podejrzewa, że za każdą wyciągniętą komórką stoi chęć zysku. – Fotografujemy pod wpływem impulsu, chcemy pochwalić się znajomym i wrzucić na Facebooka znaną twarz. Tylko niektórym przychodzi później do głowy, że na zdjęciu można zarobić – mówi.
Zdaniem Krzysztofa Ibisza do wyciągania komórki w obecności celebryty czasem jednak prowokują tabloidy i portale plotkarskie, które zachęcają: "zobaczysz gwiazdę, zrób jej zdjęcie, prześlij do nas".
Nawet kilka tysięcy za zdjęcie
Chcieliśmy przekonać się, czy faktycznie sprzedanie zdjęcia celebryty jest takie łatwe i zyskowne. Napisaliśmy do działów graficznych kilku redakcji z propozycją przesłania zdjęć Jarosława Kuźniara i ciężarnej narzeczonej. Z "Faktu" oddzwoniono do nas zaledwie kilka minut po wypełnieniu formularza kontaktowego z opisem zdjęcia, które "wykonaliśmy". Redakcji "Plotka" zajęło to trochę więcej – dwie godziny. Oba tytuły są zainteresowane materiałem, nie chcą go jednak wycenić bez obejrzenia go – zarówno "Fakt", jak i "Plotek" proszą o próbki.
Ze źródeł w redakcjach tabloidowych wiemy jednak, że widełki honorariów za zdjęcia są bardzo szerokie i zależą od jego wagi i jakości. Redakcje kolorowych magazynów płacą za nie od kilkudziesięciu do kilku tysięcy złotych. Według informacji magazynu "Prestiż Trójmiasto", nawet kilkanaście tysięcy złotych zainkasował turysta, który wykonał słynne fotografie z wakacji Janusza Maksymiuka i Sandry Lewandowskiej na plaży w Egipcie.
Uważam, że robienie zdjęć jest wpisane w nasz zawód, wszyscy się tego spodziewamy. Najważniejsze, w jakim stylu to się odbywa. Mnie większość ludzi pyta,
czy może zrobić sobie moje zdjęcie. Trzeba pamiętać, że wykonujemy bardzo specyficzny zawód, dzięki naszym widzom i sympatii do nas istniejemy. Chodzi o to, żeby te relacje gwiazda - fan było oparte o zasady kultury.