O miano największego słodziaka wśród seryjnych morderców może konkurować ewentualnie z Leonem Zawodowcem. Chociaż, wróć, co to za konkurencja? Leon opiekował się marudną mini-Natalie Portman. Johnowi Wickowi zabili pieseczka. Pieseczka, który był prezentem od żony. Która też nie żyje. Nic dziwnego, że wściekłego napędu starcza mu już na trzecią część zabójczej szarży po świecie.
Jest tylko jeden problem: w drugiej części sagi nie wszystko poszło po myśli Johna. A właściwie nic nie poszło. Padło zbyt wiele strzałów, rozbito zbyt wiele potylic, wymierzono zbyt wiele kopniaków z półobrotu, zamordowano o jednego członka Gildii Zabójców za dużo.
W efekcie, Wick i jego pies muszą bardzo szybko znaleźć bezpieczne schronienie i przemyśleć swoje zachowanie. Czasu nie mają zbyt wiele. Wbrew romantycznym wyobrażeniami wykreowanym w powieściach łotrzykowskich, środowisko, w którym obracał się Wick nie jest zbyt lojalne.
Bo 14 milionów piechotą nie chodzi - pomyślał każdy seryjny zabójca w filmowym uniwersum, rzucając wszystko i kupując bilet do Gdziekolwiek Jest Teraz Wick. Nagroda wyznaczona za głowę Johna jest na tyle kusząca, że jego tropem rusza nawet Halle Berry, która w najnowszej części wciela się w postać Sofii.
- John wciąż poszukuje odkupienia, ale jako że na jego życie czyhają tysiące zamachowców, musi zapomnieć o ideałach i obudzić w sobie maszynę do zabijania. O tak, w poprzednich dwóch częściach jeszcze tego nie zrobił - zapewniał podczas przedpremierowych wywiadów Chad Stahelski, reżyser wszystkich trzech części „Johna Wicka”.
Stahelski w rozmowach z dziennikarzami wspominał, że Halle Berry bardzo zależało, aby w filmie zagrać. Z kolei laureatka Oscara za “Czekając na wyrok” miała się bawić na planie wprost wybornie:
- Grałam już w kinie akcji, ale nic nie było mnie w stanie przygotować na Johna Wicka 3. Nigdy jeszcze tak nie harowałam. Nigdy nie stawiałam czoła dwunastu postawnym twardzielom naraz. Uwielbiam swoją postać oraz całe to niesamowite uniwersum - twierdzi Berry.
O ile autodestrukcyjne skłonności Halle Berry mogą być niespodzianką, to o tym że Keanu Reeves lubi, kiedy na planie spuszcza mu się manto, wiadomo było już wcześniej. Od pierwszej części samodzielnie uczestniczy we wszystkich scenach kaskaderskich.
- Cztery miesiące harówki przed zdjęciami, ponieważ wymyśliliśmy zupełnie nowe sekwencje akcji oraz kombinacje odmiennych stylów walki, z bronią lub bez niej”, informuje aktor. „Mamy też wybuchowe sceny akcji z udziałem motocykli, koni i psów, więc trening był szalenie intensywny. Uwielbiałem każdą sekundę tej pracy - wspominał odtwórca głównej roli.
My prawdopodobnie znowu będziemy uwielbiać każdą scenę, w której Wick z gracją pakuje pół magazynka w klatkę piersiową przeciwnika, a potem, jak nigdy nic, przywołuje pieska do nogi. Czy mówiliśmy, że w tej części pojawia się też koń? Zbyt wiele dobrego.