Prezydenci największych polskich miast wystawili rachunek Annie Zalewskiej za "deformę edukacji". Żądają zwrotu kosztów, które są skutkiem zmian w oświacie wprowadzonych za rządów PiS.
– Wczoraj zakończył się etap zapisywania się do szkół średnich. W Warszawie liczba zapisanych wyniosła prawie 47 tys. uczniów. W zeszłym roku było to 20 tys. uczniów. Za niesamowity chaos konsekwencje poniosą uczniowie, nauczyciele i rodzice. To efekty deformy przygotowanej przez PiS – mówił Rafał Trzaskowski podczas konferencji prasowej z przedstawicielami największych polskich miast.
Z końcem roku szkolnego 2018/2019 naukę zakończą uczniowie VIII klas szkół podstawowych, a także młodzież z III klas gimnazjów. W efekcie doszło do kumulacji roczników i wyścigu o miejsca w najlepszych szkołach.
– To wszystko wiąże się z olbrzymimi kosztami. Słyszeliśmy wielokrotnie uśmiechniętą minister edukacji, która mówiła, że ich nie będzie. Albo pokryje je w całości rząd. Stąd nasze wezwanie do zapłaty – kontynuował Trzaskowski. – W samej Warszawie te koszty, które jesteśmy w stanie policzyć, to 56 mln zł. Z budżetu państwa dostaliśmy 3,5 mln zł. Jeśli chodzi o miasta dziś reprezentowane, koszty dostosowań infrastrukturalnych wynoszą 103 mln zł – dodał.
Prezydent stolicy wskazał, że kosztami zostały obciążone samorządy. – Dlatego dzisiaj składamy wezwania do zapłaty. Jeśli nie uzyskamy odpowiedzi ze strony rządzącej, następnym krokiem będzie pozew – poinformował.
Przez kumulację roczników, aż trudno uwierzyć w liczbę chętnych na jedno miejsce do wybranych szkół. Ogromną popularnością cieszy się np. Liceum imienia Bolesława Prusa w Warszawie. Z danych TVN24 wynika, że na 384 miejsca w klasach pierwszych jest 6311 chętnych. Dla aż 1092 osób to pierwszy wybór.